Zagadki, mity i lekcje II wojny światowej. Dyskusja w PKD

„Czy zwycięstwo ZSRR nad nazizmem, przyniosło nam wolność? I czy musimy świętować 9 maja razem z Rosjanami” – zainicjował wczorajsze spotkanie w Polskim Klubie Dyskusyjnym o lekcjach II wojny światowej moderator dyskusji historyk Jan Jacek Komar. Dyskusja odbyła się w Domu Kultury Polskiej w Wilnie.

Antoni Radczenko
Zagadki, mity i lekcje II wojny światowej. Dyskusja w PKD

Prelegentami podczas wczorajszej dyskusji w PKD byli trzej historycy: profesorowie Šarūnas Liekis, Jarosław Wołkonowski oraz Antanas Kulakauskas. Dyskusja dotyczyła genezy i skutków II wojny światowej. O wiele mniej miejsca — mimo iż dyskusja z zaplanowanej 1,5 godziny przeciągnęła się do 2,5 — poświęcono korelacjom pomiędzy wydarzeniami sprzed 70-80 lat i dniem dzisiejszym.

Musimy przyznać się do błędów

„Niewątpliwie powinniśmy obchodzić zakończenie II wojny światowej 8 maja, razem z całym zachodnim światem, a nie 9 maja razem z Rosją. I o wiele lepszą jest koncepcja uczczenia tego dnia wszystkich ofiar tego kataklizmu wojennego, a nie Dnia Zwycięstwa, które wcale nie dla wszystkich przyniosło wolność. To trzeba powiedzieć w sposób jasny, że wkraczając na te ziemie sowiecki żołnierz wprowadzał swój model” — zagaił dyskusje prof. Jarosław Wołkonowski, dziekan filii wileńskiej Uniwersytetu w Białymstoku.
Zdaniem polskiego historyka z Litwy, jeśli Rosja chce zacząć normalny dialog historyczny, to przede wszystkim powinna uznać nie tylko piękne karty swojej historii, ale też jej czarne strony. Jarosław Wołkonowski dodał jednocześnie, że ta zasada dotyczy wszystkich narodów, w tym również Polaków i Litwinów.

„Musimy również przyznać się do błędów. Choćby do tego, że w 1938 roku Polska uczestniczyła w podziale Czechosłowacji, a we wrześniu 1939 roku prezydent Ignacy Mościcki nie wydał rozkazu walki z sowieckim okupantem. Mam także nadzieję, że kiedyś litewscy historycy będą mogli powiedzieć głośno, że w 1944 roku połowę Wilna wyzwolili żołnierze AK. Bo dziś niestety w litewskich podręcznikach pisze się inne rzeczy” — zauważył Wołkonowski.

Temat nie mógł uniknąć kwestii relacji polsko-litewskich i konfliktu pomiędzy Armią Krajową oraz Lietuvos Vietinė Rinktinė (LVR) na Wileńszczyźnie. Uczestników spotkania interesowało, czy możliwe jest porozumienie polskich i litewskich historyków w sprawie tych kwestii, a także porozumienie polsko-litewskie na wzór polsko-niemieckiego.

„Przed kilkoma dziesięcioleciami hierarchowie polskiego i niemieckiego Kościoła powiedzieli „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. Następnie kroki uczynili polscy i niemieccy politycy i dziś stosunki polsko-niemieckie są niemal wzorowe. Czy możliwy jest taki scenariusz w stosunkach polsko-litewskich?” — pytał dziennikarz Ryszard Rotkiewicz.

Šarūnas Liekis nie wykluczył takiego scenariusza, jednak dodał, ze nie wystarczą same przeprosiny i wybaczenie, potrzebne są też konkretne działania na rzecz takiego porozumienia. Jarosław Wolkonowski z kolei zwrócił uwagę na porozumienie jakie w 2004 roku zapadło miedzy żołnierzami AK i LVR. „Oni byli w stanie sobie wybaczyć, a przecież jeszcze przed kilkudziesięcioma laty jeden do drugiego strzelali” — podkreślił historyk.

Zdaniem prelegentów takie porozumienie historyków nie tylko jest możliwe, ale i staje się faktem. „Natomiast świadomość masowa jest niestety niezwykle podatna na stereotypy i wątpię, aby kiedykolwiek od tych stereotypów uwolniła się ostatecznie. Zresztą sądzę, że o wiele ważniejsze jest, aby ta mniejszość, inteligencja była wolna od etnicznych uprzedzeń i ciągnęła tę większość” — uważa prof. Antanas Kulakauskas.

„Tak długo jak będą żyli bezpośredni świadkowie tamtych wydarzeń, którym życzę co najmniej 120 lat życia, tak długo będą w tych kwestiach kontrowersje oparte na zrozumiałych ludzkich emocjach. Zauważmy, że przecież nie ma w zasadzie większych sporów pomiędzy historykami litewskimi i polskimi na temat Targowicy czy oceny powstania 1831 roku” — powiedział prof. Šarūnas Liekis z Uniwersytetu Witolda Wielkiego.

Czy Litwa była uczestnikiem II wojny światowej?

Dziennikarka Janina Lisiewicz, nawiązując do niedawnych słów premiera Algirdasa Butkeviciusa, iż „Litwa nie uczestniczyła w II wojnie światowej”, pytała, czy historycy podzielają to zdanie. „Niewątpliwie jako państwo Litwa nie uczestniczyła w wojnie, gdyż po prostu państwo litewskie w tym czasie nie istniało. Była podjęta w czerwcu 1941 roku próba stworzenia litewskiego państwa, kolaborującego z Niemcami, jednak Niemcy na taką państwowość nie zezwolili. W tym sensie premier ma oczywiście rację. Natomiast niewątpliwie istnieje odpowiedzialność narodu, tych jego przedstawicieli, którzy brali udział np. w formacjach zbrojnych walczących po jednej lub drugiej stronie” — powiedział Antanas Kulakauskas.

Mówiąc o przyczynach II wojny światowej Jarosław Wołkonowski zwrócił uwagę na to, że winę ponoszą wszystkie strony. Przede wszystkim oczywiście hitlerowskie Niemcy, które ją rozpętały, ale także Stalin, który w ramach paktu Ribbentrop-Mołotow, faktycznie stał się sojusznikiem Hitlera i wraz z nim prowadził wojnę przeciwko Polsce.

„II wojna światowa w odróżnieniu od I wojny światowej była przewidywalna i nieunikniona. Była niejako zaprogramowana przez I wojnę światową” – podkreślił historyk. Kulakauskas zaznaczył, że z jednej strony powstało młode państwo sowieckie, które dążyło do światowej rewolucji. Z tych planów ZSRR de facto nie zrezygnowało aż do czasów „pieriestrojki”. Z drugiej zaś strony były państwa pokonane, jak na przykład Niemcy, które chciały zrewanżować się.

Zapytany przez uczestników dyskusji, czy w ten sam sposób II wojna światowa niejako zaprogramowała obecne konflikty, na przykład wojnę rosyjsko-ukraińską na Donbasie, prof. Antanas Kulakauskas był sceptyczny. „Obecny konflikt na Ukrainie jest wynikiem nie II wojny światowej, gdyż lad ustanowiony po jej zakończeniu został właściwie rozmontowany na początku lat 90. ubiegłego wieku, tylko wynikiem sytuacji, która powstała po zakończeniu „zimnej wojny” — zwrócił uwagę Kulakauskas.

Fakty i mity

Jarosław Wołkonowski podkreślił, że aby zrozumieć II wojnę światową trzeba znać wszystkie fakty, niestety dotychczas wiele archiwów jest zamkniętych dla historyków. Dlatego ludzie bardzo często posługują się w dyskusjach mitami. Jako przykład polski historyk podał mord nad Polakami w Ponarach. Notorycznie powtarza się, że w Ponarach zamordowano 20 tys. Polaków. „Tymczasem w rzeczywistości znamy nazwiska tylko 365 zamordowanych w Ponarach Polaków. Uwzględniając fakt niszczenia dokumentów, problemów z dostępem do archiwów, prokuratura ocenia, iż takich zamordowanych może być około 1,5 tysiąca. Ale dopóki nie poznamy wszystkich nazwisk są to jedynie przypuszczenia” – zauważył Wołkonowski.

Jarosław Wołkonowski zwrócił uwagę też na interesujący fakt, iż w pakcie Ribbentrop-Mołotow tylko jedno miasto zostało wymienione z nazwy. „Pakt generalnie dotyczy podziału stref wpływów w Europie pomiędzy III Rzeszą a Związkiem Sowieckim, ale jedno miasto zostało wymienione w nim z nazwy. Jest to Wilno. Układające się strony ustaliły, że ma przypaść Litwie. Dlaczego w pakcie znalazł się taki zapis? Nie wiemy. Być może był to wynik działań litewskiej dyplomacji w Moskwie albo w Berlinie. Jest to oczywiście tylko moje przypuszczenia” — zaznaczył Wołkonowski.

Piłsudski – jednym z najwybitniejszych liderów ówczesnej Europy

Uczestników spotkania interesowało wiele różnych kwestii. Padło pytanie o to, czy Hitler mógł zwyciężyć, gdyby uprawiał bardziej wyważona politykę, przysłuchiwał się do rad swoich generałów. „Analiza potencjału gospodarczego, militarnego oraz ludzkiego wyraźnie wskazuje, że Niemcy w każdym razie by tę wojnę przegrali. Być może gdyby chodziło tylko o konflikt III Rzeszy i ZSSR mogłoby dojść do jakiegoś rozejmu, ale od chwili, gdy do wojny wstąpili alianci zachodni porażka III Rzeszy była nie unikniona. Tak naprawdę to jedynie niezwykła sprawność niemieckiego żołnierza ten upadek oddaliła o jakieś dwa lata” — Šarūnas Liekis był w swej ocenie kategoryczny.

Bloger Aleksander Radczenko, nawiązując do 80. rocznicy śmierci Józefa Piłsudskiego, która przypada na 12 maja, zapytał o ocenę jego planu z roku 1934 wojny prewencyjnej przeciwko Niemcom.

„Józef Piłsudski był niewątpliwie jednym z najwybitniejszych liderów ówczesnej Europy. Na Litwie jest bardzo często oceniany niesprawiedliwie, jest przedmiotem do drwin, a tymczasem był prawdziwym wizjonerem. Niestety jego wizje nie znajdowały zwolenników nawet w samej Polsce, która była wówczas zdominowana przez nacjonalistów. Nie mówiąc już o Litwie czy reszcie Europy” — powiedział Antanas Kulakauskas.

„Był to niewątpliwie bardzo odważny plan, ale bez wsparcia mocarstw zachodnich niemożliwy do zrealizowania. Polska była za słaba, żeby zrealizować ten plan samodzielnie, nawet gdyby się znajdowała w lepszej sytuacji geopolitycznej. Np. miałaby znormalizowane stosunki z Litwą, istniałby blok państw Międzymorza. Po prostu wszystkie te państwa gospodarczo były dużo słabsze od Niemiec” — Šarūnas Liekis był sceptyczny wobec szans na realizację planu wojny prewencyjnej. Podobnego zdania był również Jarosław Wołkonowski. Moderator dyskusji, historyk Jacek Jan Komar zauważył, że jednak ten projekt Piłsudskiego miał swoje pozytywne skutki. „Wygląda na to, że Hitler autentycznie takiej perspektywy wojny z Polską się wówczas przestraszył, został podpisany pakt o nieagresji z Polską, który niewątpliwie oddalił na jakiś czas wojnę” — podkreślił historyk i publicysta.

Rosja odrzucona na Wschód

Mimo iż prelegenci starali się unikać przeprowadzania bezpośrednich analogii wydarzeń z czasów II wojny światowej z dniem dzisiejszym, bloger Zbigniew Samko „wymusił” na nich na zakończenie dyskusji zajęcie stanowiska także w sprawie Ukrainy oraz działań rosyjskich na Donbasie.

„Niewątpliwie to co się dzieje na Ukrainie napawa niepokojem. Jednak oceniając kwestie globalnie, z punktu widzenia geopolityki, którą wykładam, Rosja nie ma żadnych szans w starciu z Zachodem. Zachód, nawet gdyby doszło do wojny, niewątpliwie by tę wojnę wygrał. Niewiadomo tylko ile by w razie takiego rozwoju wydarzeń zostało by z Litwy. I wątpię, aby ktokolwiek z nas chciał to sprawdzić” — powiedział Antanas Kulakauskas. Optymistyczny co do wyniku obecnego starcia Rosji z Zachodem był również prof. Jarosław Wołkonowski. „Gdy w roku 1980 Związek Sowiecki wszedł do Afganistanu USA znaleźli sposób na jego rozbrojenie w sposób pokojowy. Po prostu na tyle obniżyli ceny ropy naftowej i gazu, które były głównym źródłem dochodów ZSSR, że sowieckie imperium się rozpadło nie będąc w stanie utrzymywać swojej biurokracji, a przede wszystkim wojska. Podobny scenariusz może być zrealizowany także dzisiaj, a Ukraina może się stać dla Rosji tym, czym Afganistan dla ZSSR. Z drugiej strony niewątpliwie przed samą Ukraina stoją ogromne wyzwania. Musi zwalczyć klany oligarchiczne, korupcje, zbudować od zera nie tylko społeczeństwo obywatelskie i demokratyczne, ale i gospodarkę” — zauważył Wołkonowski.

Wszyscy trzej historycy byli zgodni, że najpewniej nie da się zachować Ukrainy w granicach sprzed konfliktu o Krym i Donbas, jednak Šarūnas Liekis zwrócił uwagę na to, że nawet z Krymem i Donbasem Rosja została dziś zepchnięta tak daleko na wschód, jak nigdy od czasów cara Alekseja Michaiłowicza. „I w naszym interesie jest, aby tam pozostała” — dodał historyk i politolog.

PODCASTY I GALERIE