"Jako Polacy na Litwie w ciągu tych 30 lat sporo straciliśmy przez nie do końca rozważną politykę etniczną, prowadzoną przez władze. Jednakże mimo wszystko jesteśmy o te 30 lat do przodu. Polaków na Litwie, tak jak wówczas, reprezentują różne środowiska - najlepiej pokazały to ostatnie wybory. Nie mówimy jednym głosem, jednakże każde z tych środowisk walczy o to samo: o prawo do oświaty, o postulaty, które zostały wyartykułowane w końcu lat osiemdziesiątych" - mówi dr Barbara Jundo Kaliszewska, historyk, badaczka dziejów mniejszości polskiej na Litwie w wieku XX, autorka książki "Zakładnicy historii. Mniejszość polska w postsowieckiej Litwie". "Jesteśmy mniejszością, która od 80 lat nie przebywała w granicach Polski, dorasta już czwarte pokolenie, które nigdy nie było obywatelami Polski. Toteż wydaje mi się, że nie ma co się martwić o lituanizację czy rusyfikację. Jest to silna tożsamość regionalna, uwarunkowana historycznie. Dizisiaj powinniśmy to sobie wreszcie uświadomić - jesteśmy odrębnym czynnikiem, niezależnym od Warszawy. Naszym podstawowym partnerem do rozmowy powinno być Wilno, litewscy politycy, z którymi powinniśmy rozmawiać z pozycji partnera - nie klienta, nie ofiary" - podkreśla Jundo-Kaliszewska. Mieszkając od ponad 20 lat w Polsce, Barbara nadal pozostaje ambasadorką swojej małej ojczyzny. "Moi znajomi są przekonani, że Ejszyszki są drugim pod względem ważności miastem na Litwie" - żartuje historyk.