
O codzienności i wyzwaniach pracy wolontariusza na ŚDM w rozmowie z zw.lt opowiedziała Katarzyna Miłto, wilnianka studiująca biochemię na Uniwersytecie Jagielońskim.
Joanna Bożerodska, zw.lt: Dlaczego w ŚDM bierzesz udział jako wolontariuszka, a nie pielgrzym?
Katarzyna Miłto: Pielgrzymem byłam na ŚDM w Rio de Janeiro. Właśnie tam postanowiłam, że na kolejne ŚDM wybiorę się jako wolontariuszka. Kiedy dowiedziałam się, że ŚDM odbędą się w Krakowie, nie było już żadnych przyczyn, żeby tego nie zrobić. Pielgrzym przyjeżdża na te święto, kiedy wszystko jest gotowe. Jednak myślę, że proces przygotowawczy jest bardziej interesujący. Poznanie strony organizacyjnej, a mianowicie ilości czasu i siły włożonych do realizacji tego święta, zostawia niesamowite wrażenie.
Jakie prace wykonujesz będąc wolontariuszką?
Pracuję na lotnisku. Mamy kilka obowiązków: rejestrujemy pielgrzymów, rozdajemy pakiety pielgrzyma, pomagamy dojechać do centrum, ogólnie pełnimy funkcje informacyjne.
Z jakimi pytaniami pielgrzymi zwracają się do Ciebie najczęściej?
Wczoraj, na przykład, przybyło dużo ludzi z tym samym problemem: nocleg. Zakwaterowanie pielgrzymom należy się od 25 lipca, jednak sporo ludzi przyjeżdża wcześniej i go po prostu nie znajduje. My jako wolontariusze nie mamy obowiązku załatwienia im noclegu. W całym Krakowie nie ma miejsca, nie ma go też dla nowo zarejestrowanych pielgrzymów. Na razie wysyłamy ich do parafii z nadzieją, że coś tam znajdą. Widziałam już grupy ludzi nocujących na lotnisku. Często również pytają mnie o osobę mówiącą w języku hiszpańskim. Żaden z wolontariuszy na lotnisku nie zna tego języka, jednak na ŚDM przybywa mnóstwo ludzi hispanojęzycznych nie mówiących po angielsku.
Jak wygląda dzień z życia wolontariusza?
To zależy. Na początku mieliśmy bardzo napięty grafik – uczęszczaliśmy na szkolenia pierwszej pomocy, działań antyterrorystycznych, poznawaliśmy wszystkie szczegóły naszych zadań. O godz. 7 rano odbywały się msze św. Byliśmy dzieleni na dwie grupy. Jedna grupa uczęszczała na szkolenia, a w międzyczasie druga wyjeżdżała na wycieczkę do Oświęcimia, Wadowic, Kalwarii, centrum miasta. Było intensywnie. Teraz to różnie bywa, zależy od zmiany. Czasami pracuję w nocy.
Gdzie mieszkasz?
Na początku mieszkałam w hali sportowej “Wisła”, w której bazowało mnóstwo wolontariuszy z całego świata. Teraz mieszkam w domu Katarzyny Kucik, koordynatorki wolontariatu ŚDM w Krakowie.
W jakich warunkach mieszkają wolontariusze na ŚDM w Krakowie?
Uważam, że w bardzo dobrych. Liczyłam na to, że będziemy spali na podłodze. Byłam mile zaskoczona na widok dwupiętrowych łóżek i pryszniców z ciepłą wodą. Mamy tylko problem z internetem, ponieważ sieć nie wytrzymuje ilości użytkowników. Na szczęście mam internet w telefonie.
Przyjechałaś na wolontariat sama. Nie bałaś się?
Nie. Wiedziałam, że chcę być wolontariuszką i nikogo nie namawiałam. Przyznam, że kiedy po raz pierwszy przyszłam do hali sportowej “Wisła”, w której były tłumy ludzi, przez chwilę odczułam samotność i bezradność. Wolontariusze z zagranicy trzymali się grupkami. Na szczęście wszyscy są otwarci i poznałam nowych przyjaciół.
Co Ci daje bycie wolontariuszką?
Trudno określić jednoznacznie. Czuję radość z bycia częścią żywego kościoła. Wolontariusz to również szkoła życia. Cieszy mnie spędzanie czasu w wielokulturowym środowisku, które łączy jedno – religia. Oczywiście wolontariat to także poszerzanie horyzontów, poznawanie ludzi z całego świata.
Jak wspominasz ŚDM w Rio De Janeiro?
Gościły nas rodziny i było trudno, ponieważ Brazylijczycy nie mówili w języku angielskim. Używaliśmy języka migowego, aczkolwiek dotychczas mam kontakt z niektórymi osobami na Facebooku. Nawet wysyłamy sobie kartki świąteczne. Cieszę się, że niektórzy pielgrzymi z Rio przybędą również na ŚDM w Krakowie.
Czy spotkałaś wolontariuszy z Litwy?
Słyszałam język litewski w Hali “Wisła”. Jednak w sali, w której nocowałam, było ponad 200 łóżek, więc nie udało mi się nawiązać kontaktu.
Czego życzysz wolontariuszom?
Cierpliwości. Czeka na nas dużo wyzwań.