Dorota Skoczyk, zw.lt: Kiedy w ogóle zaczęłaś śpiewać?
Śpiewać zaczęłam chyba kiedy miałam trzy lata. Mój tata grał w polskiej kapeli folkowej. Wtedy zaczęła się moja “podróż muzyczna”, a najbardziej polubiłam właśnie śpiew. Wtedy już czułam, że najbardziej w życiu chcę właśnie śpiewać na scenie.
Zaś poważnie do studiów na wokalistyce zaczęłam przygotowywać się w pierwszej klasie gimnazjalnej. Wtedy też zmieniłam szkołę. Prawie dwa lata spędziłam wówczas przy pianinie, ćwicząc różne techniki wokalne i prawie nie spotykając się z przyjaciółmi.
Więc uczyłaś się też gry na pianinie?
Ukończyłam szkołę muzyczną w Trokach, gdzie uczyłam się gry na skrzypcach. Miałam też lekcje z pianina, jako dodatkowego instrumentu. Co prawda na skrzypcach już nie gram, cały czas poświęcam na śpiew.
W końcu też zdecydowałaś się na studia muzyczne?
W 2011 roku uczestniczyłam w projekcie „Łapa”. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co chcę śpiewać i jak się za to poważnie zabrać. Nie wiedziałam, czy wolę jazz, czy pop muzykę. Właściwie to nie bardzo wiedziałam czym w ogóle jest jazz. Podczas tego festiwalu spotkałam piosenkarkę Danutę Błażejczyk, która mnie zachęciła do śpiewania. To rozwiało wiele wątpliwości, zrozumiałam że rzeczywiście chcę zaangażować się w muzykę, że chcę zrobić taki pierwszy poważny krok i rozpocząć studia muzyczne.
Zrozumiałam, że “there is no way back”, czyli nie ma drogi z powrotem. Rozpoczęłam naukę wokalistyki w Kolegium Wileńskim na kierunku muzyki popularnej. Na tym kierunku jest bardzo dużo jazzu, właściwie wszystkie wokalne ćwiczenia techniczne to był jazz. Po zdobyciu bazy technicznej można było wybierać, czy ktoś chce zostać przy jazzie, czy robić coś bardziej współczesnego.
I wtedy już zostałaś przy muzyce jazzowej?
Na początku myślałam że “ja i jazz” to niemożliwa kombinacja. Uważałam że jazz jest już niemodny, zbyt “retro”. Chciałam czegoś nowoczesnego. Zajmowałam się też przez jakiś czas muzyką elektroniczną, chciałam wypróbować coś nowego.
Podczas studiów też miałam okazję grać z profesjonalnymi muzykami jazzowymi, którzy przychodzili do studia, otrzymywali nuty i potrafili natychmiast zagrać jakiś utwór. Wystarczyło tylko powiedzieć im tempo. Pomyślałam że to coś niesamowitego, że są tak zgrani, a w dodatku jest w tym dużo improwizacji. Właśnie o czymś takim marzyłam, żeby mając jakiś bagaż techniczny móc na bieżąco improwizować, a nie tylko odtwarzać piosenki. Jazz do tego bardzo pasuje.
Jazz to też emocje. To, jak się w ten moment czujesz, przez muzykę automatycznie zostanie przekazane słuchaczom. Jeżeli czujesz się na przykład źle, technicznie być może wykonanie zabrzmi dobrze, ale słuchacz poczuje, jaki jest twój stan emocjonalny. Uważam że ten przekaz emocjonalny w muzyce jest bardzo ważny.
W muzyce popularnej, w odróżnieniu od na przykład jazzu, znacznie większą rolę odgrywa część wizualna, elementy show. Słowa piosenek też mają nieraz mniejsze znaczenie niż w jazzie, często chodzi głównie o rozrywkę.
Jazz, przynajmniej w moim rozumieniu, jest znacznie głębszy. Nie tylko bawi, ale też skłania do refleksji i przemyśleń. Rozumienie muzyki tylko jako rozrywki jest zbyt płytkie.
Jazz to nie tylko “retro”. Jest wiele nowych stylów sięgających tradycji jazzu, takich jak soul, R&B, neo-soul, także gospel.
Z kim najczęściej grasz?
Ostatnio najczęściej występuję jako wokalistka w duecie z pianistką Anastasiją Szaniną. Zapoznałyśmy się jeszcze na studiach i już bardzo dużo razy byłyśmy razem na scenie, zaaranżowałyśmy wspólnie wiele utworów. Dlatego w tym roku powiedziałam Anastasiji, że w końcu powinnyśmy założyć swój zespół, zacząć tworzyć “brand”.
Teraz już gramy pod nazwą Jazz Vibrations, czyli wibracje, albo fale jazzowe. Pianistka inspiruje się m.in. Billem Evansem. Wykonujemy jego stare aranżacje. Anastazja zaś gra głównie tradycyjny jazz. Zaś mój wokal nie jest typowo jazzowy, tylko bardziej w stylu nowoczesnego soulu. W połączeniu otrzymujemy syntezę tradycyjnego jazzu z nowymi trendami. Natomiast obie uwielbiamy jazzowe ballady, które są naszym “konikiem” oraz utwory romantyczne.
Gdzie najczęściej występujecie?
Często są to restauracje, sale koncertowe. Niedawno wystąpiliśmy na przykład w Narodowej Galerii Sztuki. Nasz zespół można też zaprosić na różnego rodzaju imprezy: otwarcie wystawy, spotkanie świąteczne, ślub, urodziny, wieczór integracyjny.
Czasem uczestniczę w festiwalach i konkursach, ale najczęściej solo, bez zespołu. Jestem laureatką Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, uczestniczę w festiwalach i konkursach w różnych miastach Litwy. Niedawno uczestniczyłam w konkursie w Judkrantė. Z projektem Jazz Vibrations czasem występujemy w Kownie.
Gdzie wystąpicie 20 grudnia? Czy można będzie usłyszeć utwory świąteczne?
20 grudnia wystąpimy w sali koncertowej White Piano Hall. To miejsce jeszcze niedawno nazywało się piano.lt. Wystąpimy w ramach trwającego ponad miesiąc festiwalu muzycznego pod nazwą “Muzyczne Boże Narodzenie” (lit. Džiazuojančios Kalėdos).
Do naszego duetu “Jazz Vibrations” dołączy basista oraz perkusista. Można będzie usłyszeć aranżacje powstałych na przeciągu ostatnich stu lat utworów Billa Evansa, Diany Krall, Kirka Franklina, Roberta Glaspera i innych. Styl można określić jako soul romantyka, gospel oraz swing. Będą to w większości świąteczne utwory, jednak niekoniecznie te najbardziej znane. Co ciekawe, wielka część tych starych angielskich utworów świątecznych to właśnie jazz.
Czy tworzysz własne utwory? Może też macie już jakieś nagrania?
Jeżeli chodzi o moją twórczość, to dopiero w tym roku zaczęłam coś tworzyć. Najczęściej jest to muzyka soul i R&B, bo w tym najlepiej się czuję. Co prawda moja partnerka trochę się na początku sprzeciwiała, bo chce grać klasyczny jazz. Wkrótce, jeszcze nie podczas tego, ale może podczas kolejnego koncertu, pokażemy coś ze swoich utworów.
Wiem też, że prowadzisz indywidualne zajęcia z wokalu, czy lubisz to nie mniej niż scenę?
Przede wszystkim cieszę się z tego, że przychodzą do mnie osoby, które mają silną motywację i naprawdę chcą śpiewać. Na początku myślałam: kto w ogóle do mnie przyjdzie, bo przecież dopiero ukończyłam studia. Motywują też słowa uczni. Wczoraj na przykład kobieta, starsza ode mnie o ponad 10 lat, powiedziała: „tak dobrze się na tych lekcjach czuję, jest to dla mnie pewnego rodzaju terapia”. Wypracowuję też swoją metodykę nauczania.
Najczęściej przychodzą młode dziewczyny, które usłyszały mnie podczas koncertu i wiedzą czego chcą się nauczyć.
Na Litwie w ogóle nie ma prawie profesjonalnych nauczycieli muzyki soul, tej współczesnej odmiany jazzu, albo neo-soulu. Łatwiej znaleźć klasyczny jazz. Więc jak ludzie słyszą mój śpiew i chcą się rozwijać w tym właśnie kierunku, to do mnie piszą. Uczę też nie tylko technik śpiewu, ale też harmonii jazzowych i czytania nut.
Czego głównie chcą się nauczyć osoby, które przychodzą na twoje zajęcia?
Większość chce podszkolić warsztat techniczny. Niektórzy już coś umieją, ale chcą zrobić kolejny krok w swoim rozwoju muzycznym. Chcąc lepiej śpiewać, trzeba dobrze poznać nasz “instrument wokalny”, to, na jakiej zasadzie funkcjonuje. Uczymy się na przykład prawidłowego oddychania pracując z diafragmą. Ja sama uczyłam się tego przez dwa lata. Niektórzy łapią tę technikę w ciągu kilku miesięcy. Każda osoba wymaga bardzo indywidualnego podejścia.
Zdolności oraz włożona praca dają swoje owoce. Jednak uważam że praca jest nawet ważniejsza. Talent jest właściwie na drugim miejscu. Dużo talentów siedzi po prostu w domu, więc żeby cokolwiek osiągną potrzebna jest praca i jeszcze raz praca.