,,W tym roku po raz pierwszy odbędą się bezpośrednie wybory merów miast, dlatego warto zapytać kandydatów do tego stanowiska, co proponują, jaka jest ich wizja Wilna. Zapytamy również czy zależy im na polskich głosach i jak chcą je pozyskać’’ – przywitał zebranych prezes PKD Artur Zapolski. Dyskusję moderował politolog Mariusz Antonowicz.
Na dyskusję byli zaproszeni sekretarz Litewskiej Partii Socjaldemokratycznej, były dyrektor administracji samorządu wileńskiego Gintautas Paluckas, konserwatysta, były doradca premiera Andriusa Kubiliusa Mykolas Majauskas oraz obecny mer Wilna Artūras Zuokas. Jednak Mykolas Majauskas zrezygnował z udziału w dyskusji w ostatniej chwili.
Szczególna uwaga oświacie mniejszości narodowych
,,Nie tylko z podręczników, ale również z własnej praktyki wiem, że Wilno jest miastem wielokulturowym. Jego ducha i aurę tworzyli przedstawiciele różnych narodowości’’ – powiedział na wstępie obecny mer Wilna Artūras Zuokas, podkreślając, że wszyscy jesteśmy mieszkańcami stolicy kraju, dlatego łatwo jest prowadzić między sobą dialog. Zuokas zaznaczył, że dobrze współpracuje mu się z AWPL, z którą współtworzy koalicję w samorządzie. Szczególną uwagę władze miasta, jego zdaniem, poświęcają oświacie mniejszości narodowych. Mer przypomniał, że udało mu się uratować przed likwidacją wileńską Szkołę Średnią im. Joachima Lelewela. ,,Kiedy się dowiedziałem od przedstawicieli polskiej wspólnoty o historii tej szkoły i jak wiele znaczy dla Polaków, jak wielu wybitnych Polaków się w niej uczyło, postanowiliśmy zachować tę placówkę. Bo czy chcielibyśmy, aby zamknięto szkołę, w której się uczył Jonas Basanavičius? Z pewnością nie’’ – oświadczył Zuokas.
Mówiąc o swych planach, obecny mer Wilna, wśród priorytetowych zadań wymienił transport publiczny, oświatę, renowację cmentarza na Rossie oraz organizację Roku Ogińskiego.
Także kandydat socjaldemokratów nie szczędził komplementów AWPL. ,,W latach 2007-2009, kiedy byłem dyrektorem administracji samorządu, wówczas nasza współpraca układała się bardzo dobrze’’ – powiedział Paluckas. Zaznaczył, że Zuokas rządzi już Wilnem łącznie 10 lat. ,,Można ten okres nazwać epoką Zuokasa, ale wcześniej czy później będzie musiała się skończyć. Dlaczego nie teraz? Wilno rozwija się nierównomiernie. Zadbane jest tylko centrum, które nakierowane jest na turystów, czego nie można powiedzieć o dzielnicach mieszkalnych takich jak Szeszkinia czy Justyniszki, nie mówiąc już o Nowej Wilejce i Grzegorzewie. Nasza wizja Wilna jest trochę inna niż obecnego mera. Jesteśmy za równomiernym rozwojem wszystkich wileńskich dzielnic’’ – oznajmił socjaldemokrata.
„Nie jest tajemnicą, że w Wilnie jest sporo szkół polskich, a przede wszystkim rosyjskich, którym brakuje uczniów. Z jednej strony ekonomicznych rachunek wymaga ich zamknięcia, z drugiej te szkoły są dla mniejszości narodowych niezwykle ważne: i jako centra oświatowe, i jako centra kultury, poza tym z powodu ich niedużej liczby zamknięcie nawet jednej takiej szkoły oznacza, że dzieci będą musiały dojeżdżać na drugi koniec miasta. Jak zamierzać rozwiązać ten dylemat?” — zapytał kandydatów bloger Aleksandr Radczenko. I Zuokas, i Paluckas nie różnili się zbytnio w swoich planach. Zuokas widzi dwa wyjścia z sytuacji – łączenie takich szkół, tworzenie filii i w ten sposób oszczędzając na wydatkach na administrację zachowanie placówek oraz tworzenie w szkołach przedszkoli. Paluckas zgadzając się z merem dodał, że istnieje też trzecie rozwiązanie: podjąć polityczną decyzję i zwiększyć koszyczek ucznia dla takiej niedokompletowanej szkoły kosztem innych szkół.
Na pewno nie poparłbym Panki
„Mam dwa pytania. Gdybyście panowie mieli wystarczająco pieniędzy, którym trzem osobom postawilibyście w Wilnie pomniki? A drugie pytanie: komu udzielicie poparcia w drugiej turze wyborów, jeśli do niej nie traficie?” — zapytał znany politolog Andrzej Pukszto.
,,Zacznę od drugiego pytania, bo jest łatwiejsze. Jestem realistą i dlatego nie będę odpowiadał na mało realistyczne pytania’’ – zażartował Zuokas. W stolicy natomiast widziałby pomniki upamiętniające Jonasa Basanavičiusa, Witolda Wielkiego oraz monument na placu Łukiskim.
„Ja zacznę z od pierwszego pytania, bo jest trudniejsze. Jestem z zawodu informatykiem i nie czuję się na silach, aby podejmować takie decyzje o stawianiu pomników bez konsultacji ze specjalistami. Wystarczy przypomnieć jak wiele kontrowersji budzą rzeźby na Zielonym Moście” — powiedział Paluckas. W drugiej turze na poparcie socjaldemokraty nie mogliby liczyć skrajni narodowcy i nacjonaliści: „Na pewno nie poparłbym Panki, gdyby jakimś cudem do tej drugiej tury trafił.”
Zapytani przez moderatora Mariusza Antonowicz, czy wydaliby zezwolenie na przemarsz ulicami Wilna nacjonalistów i neonazistów, kandydaci różnili się w swoich odpowiedziach. „Zgodnie z ustawami i Konstytucją samorząd musi takie zezwolenie wydać, niezależnie od tego, kto maszeruje: nacjonaliści czy mniejszości seksualne. Osobiście jednak zawsze organizatorów pochodu na 11 marca uprzedzam: jeśli padnie chociaż jedno obrażające mniejszości narodowe hasło – zwrócimy się do prokuratury o wstrzęcie postepowania karnego” — powiedział Zuokas. Natomiast Gintautas Paluckas stwierdził, iż samorząd ma jednak sporo do powiedzenia w sprawie takich przemarszów i osobiście takiego zezwolenia nacjonalistom by nie dał.
Jesteśmy dobrą alternatywą dla Tomaszewskiego
Prawnik Grzegorz Miłoszewicz zapytał kandydatów, czy mają jakieś propozycje dla tych wileńskich Polaków, którzy nie głosują na AWPL.
,,Jesteśmy dobrą alternatywą dla pana Tomaszewskiego. Jeśli więc któryś Polak nie głosuje na AWPL, to powinien zagłosować na nas’’ – zażartował mer Wilna oraz dodał, że z zawodu będąc dziennikarzem, a z przekonania „odpowiedzialnym liberałem”, rozumie problemy mieszkających w stolicy Polaków. Mer jednocześnie skrytykował reformę oświaty z roku 2011, która ujednoliciła egzamin maturalny z języka litewskiego, twierdząc, że sprawa ta była upolityczniona i skłóciła ze sobą wiele osób. Przypomniał również zebranym, że jako poseł na sejm sprzeciwiał się w 2009 roku likwidacji Departamentu ds. Mniejszości Narodowych.
Natomiast zdaniem Paluckasa partie narodowościowe na dłuższą metę nie mają racji bytu. Skrytykował też litewskich narodowców za zbytnie akcentowanie własnej narodowości. ,,My socjaldemokracji staramy się nie akcentować spraw narodowościowych, a skupiamy się na problemach gospodarczych i socjalnych, czyli uniwersalnych, które dotyczą wszystkich osób’’ – oznajmił kandydat.
Od przedsiębiorcy Wiktora Zapolskiego padło pytanie o napisy informacyjne po polsku w Wilnie: „W Polsce w wielu przygranicznych miejscowościach są billboardy po litewsku, są napisy po litewsku na witrynach sklepowych, ceny i nazwy towarów są podawane w dwóch językach. Dlaczego Wilno nie bierze przykładu z Polski?”. ,,Informacja turystyczna w Wilnie jest w czterech językach. Można ją uzyskać zarówno pisemnie, jak i ustnie’’ – zaznaczył Zuokas. Zdaniem Paluckasa po części za brak reklam po polsku odpowiadają sami przedsiębiorcy. „Ale rozumiem podtekst pana pytania. Chodzi panu zapewne o oficjalne napisy po polsku. Ubolewam, że do dnia dzisiejszego nie mamy na Litwie Ustawy o mniejszościach narodowych, która by te kwestie rozwiązała. Projekt tej ustawy, który razem z AWPL współtworzyli socjaldemokraci, leży w sejmie. Mam nadzieję, że do końca kadencji parlament rozwiąże ten problem’’ – powiedział socjaldemokrata.
Podczas spotkania, które zgromadziło blisko 80 osób, padło także wiele innych pytań. Wilniankę Annę Romanowską np. interesowała wizja rozwoju transportu publicznego w Wilnie. „Czy będziemy budowali metro czy jednak linie tramwajowe?” — zapytała. „Nie będziemy budowali metra” — niemal jednogłośnie odparli kandydaci. Socjaldemokrata Saulius Povilaitis postulował stworzenie w administracji samorządowej specjalnego działu, który zajmowałby się problemami mniejszości narodowych. Prawnik Andrzej Czajkowski z kolei przypomniał o przypadającej w tym roku rocznicy pierwszego upadku Wilna (8 sierpnia 1655 roku wojska rosyjskie i ukraińskich kozaków zdobyli stolicę Litwy i urządzili rzeź mieszkańców) i pytał, czy nie jest planowane upamiętnienie tej daty. Zapytani o olbrzymi dług Wilna kandydaci zgodzili się ze sobą, że jego wielkość zależy nie tyle od samorządu, co od polityki rządu, Ministerstwa Finansów oraz przyjmowanych przez sejm ustaw.