
Premiera filmu „Ufam Tobie” będzie miała dwa pokazy – w sobotę Domu Kultury Polskiej i w niedzielę w Litewskim Narodowym Teatrze Dramatycznym. Prezentujemy wywiad ze współinicjatorem nakręcania dokumentu ks. Mariuszem Marszałkiem, pochodzącym z Łodzi, od trzech lat pełniącym posługę w wileńskim Sanktuarium Bożego Miłosierdzia.
Aleksandra Akińczo: Co zadecydowało o powstaniu filmu?
Ks. Mariusz Marszałek: Jesteśmy w Wilnie, w miejscu szczególnie wybranym przez Boże Miłosierdzie. W ubiegłym roku obchodziliśmy 80. rocznicę namalowania obrazu, współautorem którego jest sam Jezus Chrystus. To on, za pośrednictwem św. Faustyny Kowalskiej, kierował pędzlem malarza Eugeniusza Kazimierowskiego. W tym roku natomiast mamy 80. rocznicę publicznego wystawienia obrazu.
Początkowo bł. ks. Michał Sopoćko – spowiednik i duchowy przywódca siostry Faustyny – sceptycznie odnosił się do jej objawień i nie za bardzo wiedział, co ma zrobić z namalowanym obrazem. Dlatego obraz po namalowaniu znalazł się za furtą klasztorną Sióstr Benedyktynek. Wówczas Pan Jezus ponownie ukazał się s. Faustynie i nakazał, by obraz był publicznie czczony.
Zakłopotany ks. Sopoćko wykorzystał sytuację, że został poproszony o wygłoszenie kazania w Oktawie Wielkanocnej w Ostrej Bramie. Poprosił więc proboszcza o wystawienie obrazu, który miał mu być pewną pomocą do jego homilii. I w ten to sposób, w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, rok po namalowaniu, w 1935 roku, obraz został wystawiony. W 80. rocznicę tego wydarzenia postanowiliśmy zaprezentować pierwszy film dokumentalny o historii obrazu.
Film był kręcony na Litwie i w Polsce.
Zastanawialiśmy się, jak tę historię przedstawić, co w niej ważnego. Postanowiliśmy pokazać te miejsca, które są związane z kultem Bożego Miłosierdzia, czyli z bł. ks. Michałem Sopoćką, św. Faustyną Kowalską. Zdjęcia były kręcone w Polsce i na Litwie. Chcieliśmy też robić zdjęcia na Białorusi, ale nie uzyskaliśmy wizy. W filmie występują osoby duchowne: księża, siostry zakonne. Materiał jest wzbogacony o świadectwa osób publicznych, m.in. aktorów Radosława Pazury i Dalii Michalevičiutė, którzy otwarcie mówią o swoim związku z kultem Bożego Miłosierdzia.
Film jest skierowany do współczesnego człowieka, do osób wierzących, ale też do tych, którzy nie mają nic wspólnego z kościołem, czy Bogiem, ale chcą poznać historię obrazu, znanego i popularnego na całym świecie.
Czy film powstał też z myślą o szerzeniu kultu Bożego Miłosierdzia?
Pierwsza myśl, jaka towarzyszyła nam od początku powstawania filmu, była związana z szerzeniem kultu tutaj na Wileńszczyźnie. Moje doświadczenie duszpasterskie w Wilnie pokazało, że jest wiele osób, które nie znają tego kultu. Niektórzy w ogóle nie wiedzą, że w Wilnie, kilkadziesiąt kilometrów od ich miejsca zamieszkania, mają tak wielki skarb.
Pełniąc posługę w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia zauważyłem też, że przychodzą tu grupy obcokrajowców, pojedyncze osoby z całego świata i często nie bardzo wiedzą, gdzie się znajdują. Zauważyliśmy, że istnieje potrzeba przepływu informacji na temat Bożego Miłosierdzia, na temat ważnej roli jaką zajmuje w historii tego kultu Wilno. Dlatego też kolejnym krokiem – o ile uda nam się znaleźć sponsorów – jest przygotowanie tego filmu w wersji DVD, również z napisami w językach angielskim, włoskim, chorwackim.
Mamy nadzieję, że film ten dla wielu pomoże odnaleźć Wilno na mapie kultu Bożego Miłosierdzia.
Czy nie jest paradoksem, że w Wilnie, gdzie zrodził się kult Bożego Miłosierdzia, jest on często nie znany?
Z pozoru jest to paradoks. Kiedy jednak patrzymy na mapę chrześcijańskiego świata, to widzimy, że taka sytuacja nie jest wyjątkiem. Wystarczy wyjechać do Ziemi Świętej – najbardziej świętego ze wszystkich świętych miejsc. Okazuje się, że chrześcijan jest tu mało, a ci, którzy tam mieszkają, na co dzień często nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo to miejsce zostało wybrane przez Bożą Opatrzność.
Wileńskie Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, jest niewielką XVI- wieczną świątynią, jednonawową, włączoną w ciąg kamienic ulicy Dominikańskiej. Oryginał obrazu „Jezu, Ufam Tobie” został tu zawieszony przed dziesięciu laty. Przedtem znajdował się w pobliskim pięknym barokowym polskim kościele św. Ducha. Czy decyzja o przeniesieniu obrazu, która wzbudziła liczne protesty Polaków na Litwie, była słuszną?
Pomimo różnych perturbacji i trudności, pomysł ówczesnego arcybiskupa, metropolity wileńskiego, obecnie emerytowanego kardynała Audrysa Juozasa Bačkisa o przeniesieniu obrazu, okazał się bardzo owocny. Obraz znalazł się w centralnym miejscu, dotychczas bowiem wisiał w bocznym ołtarzu. Kult Bożego Miłosierdzia zaczął się szerzyć. Sanktuarium pomaga budować więzi pomiędzy Polakami i Litwinami. Teraz to miejsce jednoczy ludzi ze sobą oraz ludzi z Bogiem.
Skandal, jaki wywołała przed dziesięciu laty decyzja o przeniesieniu obrazu, spowodował, że obraz i kult Bożego Miłosierdzia w powszechnej świadomości zaistniał z nową siłą. Czy nie jest to kolejny paradoks?
To paradoks, który towarzyszy chyba całej historii zbawienia. Zło chce być bardzo spektakularne, ale Bóg jest większy. Bóg pokonuje zło i z tego zła wydobywa dobro.
Czy musimy dążyć, by wileńskie Sanktuarium Bożego Miłosierdzia było bardziej okazałe, a swą wielkością przypominało, na przykład Sanktuarium w Łagiewnikach?
Mam nadzieję, że nigdy sanktuarium wileńskie nie będzie przypominało krakowskiego. Kraków ma swoją specyfikę, Wilno – swoją. Są to zupełnie dwa różne miejsca, chociaż tak mocno związane z kultem Bożego Miłosierdzia.
Usłyszałem kiedyś mądrą myśl: Wilno jest takim Betlejem Bożego Miłosierdzia. Tutaj się wszystko zaczęło, tutaj doszło do spotkania siostry Faustyny z księdzem Sopoćką, tutaj był malowany obraz, tutaj była podyktowana Koronka do Miłosierdzia Bożego. Tutaj, tak naprawdę były pierwsze obchody Święta Bożego Miłosierdzia.
Kraków natomiast jest takim Rzymem, centrum dowodzenia i nikt na pewno nie będzie próbował odebrać mu tego statusu. Przed nami natomiast jest wielkie zadanie odkrycia i wydobycia tej roli, jaką ma spełniać Wilno w szerzeniu kultu Bożego Miłosierdzia.