
„Po zamknięciu elektrowni atomowej w Ignalinie, pod naciskiem UE ze względów bezpieczeństwa, chcieliśmy budować wspólnie nową elektrownię. Nawet zaczęliśmy dzielić energię. Jednak w 2012 r. w trakcie referendum mieszkańcy Litwy odrzucili ten projekt, a nasi sąsiedzi zaczęli budować własną elektrownię. Niby z jednej strony: wolnoć Tomku w swoim domku, ale coraz bardziej ta budowa budzi nasz niepokój. Jak donoszą wolne media – było co najmniej dziesięć wypadków. Eksperci Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej również mają ograniczony wstęp na budowę” – powiedział na wstępie moderator dyskusji Wiktor Zapolski.
Gośćmi PKD byli Piotr Maciążek, redaktor naczelny portalu energetyka24.com, dr Adam Lelonek, prezes Fundacji Centrum Analiz Propagandy i Dezinformacji i zastępca redaktora naczelnego portalu polukr.net oraz Jarosław Niewierowicz prezes Polsko-Litewskiej Izby Handlowej i były minister energetyki RL.
Niewierowicz: Referendum nie było wiążące
Zdaniem Jarosława Niewierowicza podstawowy problem Litwy polega na tym, że władze nadal nie traktują sektora wytwarzania energii elektrycznej jako kwestii strategicznej. „Kwestie budowy nowej elektrowni były traktowane jako karta przetargowa w wyborach. Referendum nie było wiążące. Powiedziałbym, że to referendum nie było o energii atomowej, ale dotyczyło projektu przygotowanego przez rząd konserwatystów. Ludzie nie mieli pewności, że projekt był należycie wykonany. Było poczucie, że rząd próbował go narzucić za wszelką cenę” – podkreślił były minister energetyki Litwy oraz dodał, że socjaldemokraci również sprawę traktowali po macoszemu.
Natomiast ostatnie zawirowania wobec wiceprzewodniczącego Mindaugasa Bastysa, który zdaniem służb specjalnych kontaktował się z przedstawicielami rosyjskiego koncernu Rosatom mogą wskazywać, że „to nie była zwykła gra polityczna” socjaldemokratów.
„Nie jest tak, że możemy patrzeć na projekt elektrowni na Białorusi zaniedbując własną sytuację” – podkreślił Niewierowicz. Dodając, że budowa elektrowni w Ostrowcu budzi pewne obawy odnośnie bezpieczeństwa.
Maciążek: Obniżyć rentowność
Piotr Maciążek jest przekonany, że elektrownia w Ostrowcu powstanie, ponieważ „nie mamy sił, aby wymusić na państwie autorytarnym nie budowania. Budowę mogą zatrzymać problemy finansowe, ale na razie nic na to nie wskazuje”.
Polski dziennikarz jest przekonany, że strona litewska zbyt późno zaczęła poruszać tę kwestię w kontaktach z Polską i Polakami. Tym niemniej pewną presję Litwa przy pomocy Polski i innych krajów może wywierać.
„Jest to projekt typowo eksportowy. Pewne działania krajów bałtyckich polegające na nie eksportowaniu energii obniżyłyby rentowność elektrowni” – zaznaczył polski ekspert. Zwłaszcza, że Polska ma w planach budowę własnej elektrowni nuklearnej i konkurencja w regionie nie jest potrzebna.
Lelonek: Krym i energetyka
Adam Lelonek na wstępie podkreślił, że jest specjalistą w dziedzinie propagandy i informacji, dlatego kwestia Ostrowca go ciekawi przede wszystkim pod względem politycznym. „Temat elektrowni w polskiej przestrzeni medialnej praktycznie nie istnieje, poza grupami ekspertów. I raczej nie stanie się tematem numer jeden” – powiedział prezes Fundacji Centrum Analiz Propagandy i Dezinformacji.
Jego zdaniem społeczeństwa Litwy i Polski cechuje niska świadomość o sytuacji wewnętrznej sąsiada. To nie pozwala na podjęcie wspólnych działań w tym zakresie. Z jednej strony czynnik rosyjski pomyślnie destabilizuje przestrzeń medialną w krajach naszego regionu. Z drugiej, gdy temat nie jest medialny, to politycy go najczęściej omijają. Poza tym Rosja traktuje elektrownię jako kolejny instrument nacisku. „Osiągnęli sukces na Krymie rozwalając przez 20 lat ukraińską armię. Tak samo jest w energetyce” – dodał redaktor portalu polukr.net.
Oba państwa zadaniem Lelonka, musiałyby wytworzyć współpracę w zakresie informacyjnym, tym bardziej, że nie są to duże koszty. „Jeśli chodzi o Polskę, to rosyjska propaganda jest skierowana na to, aby obniżyć pozycję Polski w regionie” – podkreślił ekspert.
Powtórka z Czarnobyla?
Uruchomienie bloku pierwszego elektrowni w Ostrowcu jest zaplanowane na 2018 rok. Niewierowicz zaznaczył, że chęć budowy elektrowni przez Białoruś jest zrozumiała, pytania wywołuje lokalizacja. „Białoruś chce uniezależnić się. Używają tych samych argumentów co na Litwie czy w Polsce. Logika w tym jest, zważając, że są mocno uzależnieni od rosyjskiego gazu. Dla nich to też nie jest komfortowa sytuacja. Co nie jest logiczne, to ten konkretny projekt. Bo brak sieci przesyłowych, szczególnie, jeśli Litwa będzie synchronizowała się z Polską i odetnie część łącz od Białorusi. Wówczas będą musieli zbudować setki kilometrów linii przesyłowych” – wyjaśnił prezes Polsko-Litewskiej Izby Handlowej.
„Odpowiedź jest jedna, że elektrownia jest budowana w tym miejscu po to, że odpowiada interesom firmy, która ją buduje” – dodał były minister.
Z Niewierowiczem zgodził się Maciążek. „Co budzi zapytania? Z perspektywy osób interesujących się projektem, chodzi przede wszystkim o interesy Rosatom, która jest jedną z nielicznych firm nieobjętych sankcjami. Więc dla Federacji Rosyjskiej jest to firma bardzo potrzebna politycznie” – pokreślił dziennikarz.
Poza tym mamy sytuację, podobną do Czarnobyla, gdzie awaria była spowodowana błędami technicznymi. „ZSRR było państwem totalitarnym, zamkniętym, nie było międzynarodowych konsultacji. Tutaj mamy do czynienia z taką samą sytuacją” – powiedział Maciążek.