„Słońce widziałem dosłownie kilka razy w ciągu kilku miesięcy. W grudniu mój dzień trwał trzy godziny. Dlatego trzeba było umiejętnie zagospodarować swój umysł, nie pozwolić, aby żył on swoim życiem. Trzeba pamiętać, że ta sytuacja, w której byłem – ciągle ciemno, zimno, zamrożone jedzenie, brak ogniska, woda do picia z rzeki – jest trudna dla zdrowia psychicznego” – opowiada Valerjan.
„Codziennie morsowałem i zaobserwowałem pewną zależność – przy kontakcie z lodowatą wodą następuje reset umysłu” – dodaje.
Valerjan Romanovski podkreśla, że podczas trwania projektu miał przez cały czas kontrolę nad sobą i nad tym, co robi – nawet, kiedy wpadł do rzeki, znajdował się w 8 kilometrach od swojej siedziby, a na zewnątrz panował dwudziestostopniowy mróz.