„Tylko 1/3 osób w seminarium decyduje się na święcenia. Pozostali odnajdują inne powołania, albo pojawiają się lęki, które sprawiają, że ludzie rezygnują nawet tuż przed święceniami. W szkole w pamiętnikach pisaliśmy „Kochaj i szalej, nie myśl, co dalej”. Podobnie jest i w kapłaństwie – trzeba pokochać i oddać się tej pasji. Jak ciebie to nie obchodzi, jak ciebie nie boli serce, nie interesuje ciebie kościół, osoba pana Jezusa, która jest u źródeł powołania, to nie trzeba się łudzić, że sam pociągniesz kogoś innego”.
„Przez te pół roku, odkąd jestem księdzem, zrozumiałem, że najważniejsze dla księdza jest nie tyle być ekspertem od zarządzania, ekspertem od zbierania ofiar albo formułowania pięknych ogłoszeń i tworzenia wciąż nowych grupek w kościele. Kapłan jest na tyle ważny dla ludzi, na ile widzą oni w nim autentycznie człowieka bożego. W kontaktach z wiernymi trzeba wiele mądrości. Ludzie przychodzą z kosmicznymi problemami, a seminarium nie daje takiego wykształcenia, że masz odpowiedzi na wszystko. Tej odpowiedzi może udzielić tylko relacja z Panem Bogiem, która pozwala na wszystko spojrzeć głębiej, z innej perspektywy” – uważa młody kapłan.