Sebastian Nowakowski: Chciałem być niestandardowy, wybrałem Syberię

"W Tomsku mieszkają bardzo serdeczni ludzie, z każdym można się zaprzyjaźnić" - powiedział zw.lt Sebastian Nowakowski, który przez kilka lat był nauczycielem języka polskiego na Syberii. Niedawno przybył do Wilna, oddelegowany przez Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą.

Antoni Radczenko
Sebastian Nowakowski: Chciałem być niestandardowy, wybrałem Syberię

Fot. zw.lt

Antoni Radczenko: Wróciłeś z Syberii. Powiedziałeś, że jeszcze chciałbyś tam powrócić, dlaczego?

Sebastian Nowakowski: To było moje marzenie, zawsze chciałem tam pojechać. Nie wiem, skąd się wzięło. Studiowałem filologię rosyjską, więc może dlatego obudziło się takie zainteresowanie. Chciałem być nie standardowy, dlatego wybrałem nie bardziej znane rosyjskie regiony, a właśnie daleką Syberię. Zresztą bardzo mnie interesuje to, co jest na Północy.

Więc wakacje na południu raczej odpadają?

Nie, wolę spędzać wakacje zimowe, kiedy jest wszystko zasypane śniegiem.

A dlaczego wybrałeś rusycystykę, nie jest to chyba najbardziej popularny kierunek?

Nie zastanawiałem się nad tym. Po prostu poszedłem, zdałem egzamin i zostałem przyjęty. Myślę, że w ważnych rzeczach dużą rolę odgrywa przypadek.

Wyjechałeś na Syberię jako nauczyciel?

Wyjechałem jako nauczyciel języka polskiego. Byłem oddelegowany przez Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą. Przyjechałem do Domu Polskiego w Tomsku.

Jak Cię przyjęto w Tomsku?

Zostałem przyjęty bardzo dobrze, bardzo serdecznie, takich rzeczy po prostu się nie zapomina. Jestem bardzo wdzięczny za to, jak mnie przyjęto i jak ze mną współpracowano. Ludzie tam są bardzo otwarci. Właściwie z każdym można się zaprzyjaźnić. Czułem się tam jak u siebie w domu. Co do życia kulturalnego, to moja aktywność była bardzo rozmaita. To było nauczanie w szkole, prowadzenie kursów, nauczanie dzieci i dorosłych. Pracowałem w kółku teatralnym. Pomagałem przy organizacji konkursu chopinowskiego w Tomsku. To jest bardzo ważna impreza.

A czy nie bałeś się jechać do Rosji? Media ciągle piszą, że to jest kraj skorumpowany, panuje tam bandytyzm…

Absolutnie się nie bałem. Tym bardziej, że instytucja, która mnie wysłała, dbała o mnie. Wszystko było doskonale zorganizowane.

Czy kursy języka polskiego były skierowane przede wszystkim do miejscowych Polaków?

Głównie do Polaków, ale w sumie każdy zainteresowany kulturą polską mógł przychodzić, więc albo to byli ludzie polskiego pochodzenia, którzy chcieli uczyć się języka i poznawać swoją kulturę, albo ludzie, którzy byli zainteresowani Polską i językiem.

Wspomniałeś, że znajomość języka polskiego wśród potomków Polaków jest słaba. Mieszkałeś tam przez kilka lat. Za kogo siebie uważają ci ludzie – za Polaków, Rosjan polskiego pochodzenia…?

To jest bardzo trudne pytanie. Musiałbym pobyć w ich skórze. Wszystko zależy od czyjejś śmiałości. Niektórzy polskie pochodzenie zatajają. To znaczy wcześniej zatajali, ponieważ to było dosyć niebezpieczne. Tak mi się wydaje.

Teraz przybyłeś do Wilna. I jak ci się podoba? Co pierwsze rzuciło Ci się w oczy?

W Wilnie czuję się, jakbym nie wyjeżdżał z domu. Jest to bardzo blisko. Z drugiej strony, czy jest aż tak duża różnica między Wilnem a Tomskiem? Z pewnością jest w przyrodzie, w języku. Bo generalnie wszędzie na świecie żyje się tak samo.

PODCASTY I GALERIE