Rowerem przy -100 stopniach – kolejny ekstremalny trening Valerjana Romanovskiego

Przebywanie przez 1,5 godziny w niewystępującej w przyrodzie temperaturze -100 stopni Celsjusza, a dodatkowo przejażdżka rowerem (co prawda stacjonarnym) w takich warunkach? Udało się to pochodzącemu z Wilna rekordziście kolarzowi Valerjanowi Romanovskiemu i jego partnerowi survivalowcowi Piotrowi Marczewskiemu. To kolejny etap projektu "Oswajamy mróz", a także przygotowań do wyprawy na syberyjską Jakucję, gdzie w 2020 roku Valerjan chce przejechać samotnie 1000 kilometrów.

Małgorzata Kozicz
Rowerem przy -100 stopniach – kolejny ekstremalny trening Valerjana Romanovskiego

„Nie traktowałbym to jako wyczyn, tylko jako kolejny trening. Prawie rok temu miałem już test stugodzinny w temperaturze -50 stopni Celsjusza, a teraz odbyłem pierwszy trening – bo będzie ich więcej – w temperaturze -100 stopni. Efektem tych treningów będzie rekord, który chcemy ustanowić na Stadionie Narodowym w kwietniu podczas targów rowerowych. Przy okazji tych treningów poznajemy dogłębnie, jak się zachowuje organizm, analizujemy, co się dzieje, jak się zmienia temperatura ciała, tętno. Jestem podłączony do oprzyrządowania i zdalnie zespół monitoruje, jakie procesy zachodzą w organizmie” – opowiada w rozmowie z zw.lt Valerjan Romanovski.

Nad przebiegiem treningu czuwali dr Michał Maj, opiekun medyczny projektu i Wawrzyniec Kuc, kierownik zespołu VR Team. Sportowcy przebywali przez 1,5 godziny w komorze mikroklimatycznej, którą specjalnie dla celów tego ekstremalnego treningu udostępniło santarium „Włókniarz” w Busku-Zdroju. Valerjan jechał na rowerze stacjonarnym, Piotr natomiast przebywał w bezruchu lub wykonywał proste ćwiczenia fizyczne.

„Sprawdzamy, gdzie są słabe punkty, bo w takich warunkach szybko wychodzi na jaw, kiedy jest coś nie tak z butem lub rękawicą. Analizujemy, w jakich miejscach ubrań jest za mało lub za dużo, bo tak też bywa. W trakcie treningu doprowadzamy cało do wyziębienia, a potem staramy się podnieść tę temperaturę do góry” – tłumaczy Romanovski.

„Treningi trwają na bieżąco, nie jest tak, że mieliśmy przerwę, a tu nagle wchodzimy do komory przy -100 stopniach. Są to zarówno treningi fizyczne, jak i morsowanie – spędzamy w przeręblu nawet pół godziny” – mówi kolarz.

Jak dodaje, ważnym elementem przygotowań jest dostosowanie roweru oraz odzieży do takich nietypowych warunków. Zajmuje to około kilku miesięcy.

„Pod zewnętrzną warstwą jest kilka innych, i każda z nich ma jakieś przeznaczenie. Na przykład but jest złożony z pięciu warstw – na początku dwie skarpety z odpowiednich materiałów, potem wojłok, but kolarski, który został sprowadzony ze Stanów Zjednoczonych po teście przy temperaturze -30 stopni, na to futro z królika, a zewnętrzną warstwę stanowi but wojskowy ocieplany, który w sumie popękał na podeszwie” – wymienia Valerjan Romanovski.

Na kilkuwarstwową odzież składają się ubrania termiczne, z wełny merynosa, ale sportowcy korzystają też z materiałów naturalnych, których używają na przykład Jakuci.

Najwięcej wątpliwości przed treningiem wzbudzała kwestia, jak takie niskie temperatury zniosą oczy. „Ludzie wchodzą do kriokomory w celach leczniczych, są to jednak znacznie krótsze okresy czasu – około 3 minut. Okazało się jednak, że oczy nie zamarzają, dopóki człowiek funkcjonuje, oko funkcjonuje tak samo jak człowiek”.

„Byliśmy dobrze przygotowani, mamy duże doświadczenie. W takich sytuacjach najbardziej się liczy nie na sprzęt, ubranie, bo to wszystko może zawieść i zawodzi. Trzeba się skupić na człowieku, który jest obok, bo on najszybciej zareaguje, kiedy mamy problem, wyłapie moment, kiedy zachodzi hipotermia. W takich temperaturach najprostsze czynności mogą być problemem – na przykład założenie rękawicy czy zapięcie suwaka” – podkreśla kolarz.

PODCASTY I GALERIE