Rolnicy z Wileńszczyzny: Chcemy, aby ludzie nas po prostu usłyszeli

W Wilnie trwa protest rolników. Sprzeciwiają się oni propozycji rządzących co do zmian podatkowych dla osób zajmujących się rolnictwem.

zw.lt

Na protest rolnicy przyjechali korzystając z około 50 ciągników rolniczych.

Bronisław Potejko, rolnik ze wsi Józefowo rejonu wileńskiego, nie kryje rozczarowania zaistniałą sytuacją.

„Czujemy się trochę oszukani. Praca rolnika jest trudna – nie ma on dni wolnych, codzienne ma opiekować się bydłem. Brakuje robotników, którzy mogliby pomóc wykonywać tę pracę, dlatego tym musi się zająć cała rodzina. Otrzymujemy naprawdę bardzo małe pieniądze, dlatego jest nam bardzo trudno. Dajemy jednak sobie radę” – powiedział w rozmowie z portalem zw.lt.

Według rolnika, sytuacja stała się gorsza w ostatnich latach, gdy zostały wprowadzone sankcje na sery i inne produkty mleczne. „Część produktów zostało przywiezionych nie wiadomo skąd. Czujemy się zupełnie niepotrzebni. Jeżeli chodzi o technikę, mamy ogromną możliwość wyboru. Ale na Litwie nie ma własnego mięsa i bydła, wszystko jest wywożone. Trzy tygodnie temu proponowali nam dosłownie euro za kilogram mięsa. Taka cena wcale nie ma sensu. 600 kilo mięsa wyniesie 600 euro. Za małego zapłaciliśmy 200 euro. Czy opłaca się wtedy zajmować hodowlą bydła? W końcu, to mięso, które mamy, i tak nie zostaje w kraju” – pyta retorycznie rolnik.

Fot. Roman Niedźwiecki

Jak twierdzi Potejko, reakcja władz na akcję nie jest aż dla niego ważna. „Dla mnie jest najważniejsze, aby rolników usłyszeli ludzie. Jest to nawet ważniejsze od reakcji władzy. To zwykli konsumenci, którzy każdego dnia kupują to mięso. Wstyd, że jest ono przywiezione z Egiptu. Rozumiem, że banany u nas nie rosną, ale ziemniaki? A Ukraina? Rozumiem, że jest im trudno i potrzebują pomocy, ale tym niemniej – sami nie możemy na tym zarobić. Nie potrzebujemy, aby nam wszystko padało z nieba. Chcemy, aby po prostu ludzie się zastanowili, co kupują” – wyjaśnia pan Bronisław.

Zobacz Więcej
Zobacz Więcej