
„Priorytetem zarówno zajezdni wileńskiej, jak i naszego samorządu jest zaspokojenie interesów wszystkich pracowników zajezdni (a nie poszczególnych grup uprzywilejowanych) oraz poprawa komfortu podróżowania mieszkańców Wilna. (…) Nie mam wątpliwości, że prędzej czy później osiągną (związek zawodowy kierowców i zarząd spółki – przyp. red.) porozumienie” – powiedział w poniedziałek na Facebooku mer Wilna.
Zaznaczył też, że podczas poniedziałkowego strajku sytuacja na ulicach stolicy jest lepsza niż oczekiwano.
„Przede wszystkim dziękuję tym kierowcom, którzy wykonują dzisiaj swoją pracę i przewożą pasażerów. Dziękuję również Wilnianom, którzy nie wpadli w panikę – sprawdzali na bieżąco dostosowany rozkład jazdy na stronie www.stops.lt i podróżowali zgodnie z nim, wybrali pracę z domu lub alternatywne formy dojazdu. Jadąc do pracy (wiem, że zapytacie, więc od razu mówię – rowerem) nie zauważyłem większych korków” – napisał R. Šimašius.
Przewodniczący związku zawodowego kierowców Algirdas Markevičius zapowiedział w poniedziałek, że strajk powinien trwać do czasu zawarcia nowego układu zbiorowego pracy.
Szef spółki Darius Aleknavičius ze swojej strony obwinia związek za to, że nie był w stanie zapewnić wymogu realizacji co najmniej połowy wszystkich tras w czasie strajku.
Obie strony planują przedyskutować swoje stanowiska negocjacyjne w poniedziałek po południu.