Według autora, „Wileńskie ABC” nie jest typowym przewodnikiem po Wilnie. Tytuł wyjaśnia, że różnego typu wydarzenia, miejsca i historie można „zaszufladkować”, czyli dodać do grupy A, B lub C. W taki sposób pojawia się podział na wydarzenia bardziej i mniej ważne.
Wołkanowski twierdzi, że pomysł na książkę powstał spontanicznie, a była ona pisana wręcz eksperymentalnie, ale z miłości do czytelników, którzy już od dziesięciu lat obserwują posty historyka na grupie „Wilno” na Facebooku. Jedną z przyczyn powstania pozycji była właśnie chęć zachowania informacji, jaką na co dzień można przeczytać na grupie „Wilno”. „Jeżeli pewnego dnia serwery padną, cała informacja zniknie, a chciałbym, aby jednak pozostała” – tłumaczy autor.
W książce można się zapoznać z miejscami, o których wilnianie często nie pamiętają lub nawet nie mają pojęcia, a są warte uwagi. „Ten, który kocha swoje miasto, nie musi znać drobnych szczegółów dotyczących każdego budynku. Musi jednak mieć szansę na to, że znajdzie miejsce, gdzie można wyszukać potrzebnych informacji. Takim miejscem jest również ta książka” – wyjaśnia Wołkanowski.
„Jest bardzo dużo książek o Wilnie, ale są one monotematyczne. Nie jest to wada – to są bardzo dobre pozycje. Książkę o kościele pw. śś. Apostołów Piotra i Pawła kupi jedna osoba, która jest rzeczywiście zainteresowana tematem. A co zrobić osobie, która jest zainteresowana kolejnictwem, a nikt nie napisał książki na ten temat? Takie tematy się pojawiają, ale nikt szczegółowo ich nie bada. Napisałem tę książkę dla Andrzeja, który się interesuje kolejnictwem, dla Bolesława, który się interesuje teatrem, a także dla pani Czesławy, która chce wiedzieć więcej o aeroklubie i kobietach, które w tym okresie latały samolotem. To jest jeszcze jedno wyjaśnienie, dlaczego książka nosi taki właśnie tytuł” – dodaje historyk.
Według autora, dobór tematów był subiektywny. „Wybrałem to, co na jakimś etapie mnie zainteresowało. Wiem też, o czym nie napisano. Mimo, że jest to książka o formie popularnej, powstała na korzeniu i fundamencie naukowym. Zdaję sobie sprawę, że wśród czytelników może się znaleźć jedna lub kilka osób, które będą potrzebowały źródeł. Odpowiem na wszystkie pytania. Ponieważ jest to popularna forma, ograniczyliśmy przypisy do minimum, aby czytelnik nie czuł się znudzony. Mimo, że jest to dzieło faktograficzne, dodaliśmy do niego narrację, co dla części historyków jest wręcz niedopuszczalne” – tłumaczy wybraną formę autor.
Dostęp do informacji, według historyka, był jednak bardzo trudny. Materiały do niektórych wątków były gromadzone przez lata – od poszukiwania pewnego nazwiska do konkretnych źródeł. Dlatego w książce można znaleźć również różne plany, mapy i inne źródła ikonologiczne.
„Największą tragedią dla autora jest potrzeba skracania materiału. Chciałbym przekazać wszystko, ale trzeba było ująć to w ramy wydawnicze. „Antokolski anturaż” – jeden z rozdziałów książki, przedstawia wydarzenia, o których można opowiadać bez końca – pisać o każdej ulicy, fragmencie, mieszkańcach… Było dla mnie wielką męką, aby zdecydować, czym mam zamknąć rozdział i w jakim momencie mam przestać. To, że jest to książka autorska, a nie pisana na zlecenie, dawało mi swobodę wyboru” – powiedział Wołkanowski Radiu Znad Wilii.
Daniel Samulewicz, wydawca „Wileńskiego ABC”, podkreślił, że zachwyca się historykami, którzy wykorzystują swoje siły, aby wyszukać dane historyczne. „Obserwując pracę drukarni, myślałem, że książka umiera. Nie może konkurować z innymi mediami, staje się rzeczą niszową. Jednocześnie są możliwości przedstawienia ciekawych treści w sposób atrakcyjny. Miałem pomysł, że książka może być zabawna. Gdy Waldemar zaproponował mi wydanie swojej książki, zrozumiałem, że jest to akurat to, o czym marzyłem. Jest to narracja, do której można podejść nie do końca poważnie. W tej pozycji znajdują się rzeczy, które od razu nie są oczywiste – znaczki, podkreślenia. W grach takie rzeczy się określa tytułem „jaja wielkanocne” („Easter eggs”). Na przykład, tajemnice, które można odkryć za pomocą światła UV” – tłumaczy wydawca.
Gulnara Galiachmetowa, autorka pomysłu wizualnego książki, podkreśliła, iż jest to dla niej pierwszy taki projekt, w trakcie którego pojawiła się możliwość pomóc autorowi przybliżyć czytelnikom treść w formie nowoczesnej. „Bardzo się cieszę z wyników. Mam nadzieję, że zadowoleni będą również czytelnicy” – wyznała ilustratorka.
Książka została wydrukowana dopiero w ubiegły piątek. Pierwsza dostawa – 80 egzemplarzy – została wykupiona jeszcze w trakcie spotkania. Wydawcy zapewniają, że „Wileńskie ABC” można będzie nabyć w księgarniach (w tym również w „Elephasie”) oraz w Internecie. Twórcy projektu już zapowiedzieli powstanie drugiego tomu pozycji.
Wydawcy nie wykluczają, że inni badawcy Wilna mogą również wydać swoje prace dotyczące dziejów tego miasta. Stałyby się zatem częścią cyklu, który również nosiłby nazwę „Wileńskie ABC”.