Pospieszalski: Powinniśmy się od was uczyć polskości

"Tożsamość polska poza granicami kraju, w konfrontacji z nie zawsze przychylnym otaczającym światem, utwierdza się, staje się bardziej świadoma i bardziej odporna" - powiedział w rozmowie z zw.lt Jan Pospieszalski, polski dziennikarz, publicysta, który z muzyczną rodziną Pospieszalskich dał na Wileńszczyźnie dwa koncerty kolędowe.

Małgorzata Kozicz
Pospieszalski: Powinniśmy się od was uczyć polskości

Małgorzata Kozicz, zw.lt: Jakie macie wrażenia po koncertach na Litwie?

Jan Pospieszalski: Były to wzruszające spotkania. Czuć, że jest tu trochę inne nastawienie, inne reakcje, że jesteśmy tutaj oczekiwani. Widzowie są bardzo umuzykalnieni, potrafią docenić charakter naszych opracowań. Jeżeli pojawia się jakiś wątek, jak fragmenty Fryderyka Chopina, czy elementy brzmiące jak Kilar czy Szymanowski, to widać, że to znają, że chcą tego słuchać. Niesamowicie rozśpiewani. Spotkanie w Wilnie to piękny akcent na koniec trasy, deser, nagroda za ten trud przebycia kilku tysięcy kilometrów i ciężkiej pracy.

Wcześniej byliście z koncertami na Białorusi. Czy to świadomy wybór – chęć odwiedzenia Polaków na Wschodzie?

Dawno o tym myślałem, od wielu lat zależało mi, żeby przyjechać do tych miejsc, do tych społeczności – z kilku powodów. Mamy sentyment do Kresów, to nasza duchowa ojczyzna, stąd pochodzili wybitni Polacy, wieszczowie, wodzowie, bohaterowie, nawet ci z historii najnowszej, jak np. Wileńska Brygada. To są wszystko rzeczy, które żywo nosimy w sercu. Poza tym, rodzice mojej żony stąd pochodzą, dziadkowie leżą na cmentarzu na Rossie. Chciałem także pokazać, że Polska o was pamięta. Mimo że granice administracyjne tak a nie inaczej przebiegają, jesteśmy wspólnotą, choć nie zawsze administracja publiczna, państwo, potrafi to pokazać. Nie zawsze może lub chce – tak jak to było do tej pory w poprzednich koalicjach i rządach. Mam nadzieję, że ten obóz władzy, który przejął stery nawy państwowej w Polsce, zmieni politykę wobec Polaków którzy tu zostali. Bo to Polska stąd wyjechała, wyście tu zostali i o tym trzeba pamiętać. Ja o tym pamiętam i staram się jak mogę podkreślać, chociażby pracując od trzynastu lat na Białorusi. Pod Mińskiem mamy wakacyjny obóz dla młodzieży katolickiej, na który co roku przyjeżdża 300 osób.

Rozmawiając z tymi ludźmi, czuje Pan, że zachowują oni swoją polskość?

I to nieraz bardziej niż w Polsce. Podkreślają tę tożsamość w konfrontacji z otaczającym światem, nie zawsze przychylnym, ona się utwierdza, staje się bardziej świadoma i bardziej odporna. Stąd być może to my powinniśmy się od was uczyć tego szacunku do polskiej kultury, wierności polskiej tradycji, znajomości polskich obyczajów, historii, bohaterów – to wiem na pewno.

Już nie jako muzyk, a jako dziennikarz, publicysta – jak ocenia Pan obecne stosunki polsko-litewskie?

Mam nadzieję, że one ulegną zmianie. Staram się rozumieć pewne traumy i kompleksy, które często kierują polityką Litwinów wobec mniejszości polskiej na Litwie, odbieram to jednak często jako niesprawiedliwe i niesymetryczne. Tym bardziej liczę na to, że obecna władza środkami dyplomatycznymi, w obrębie wspólnoty europejskiej, będzie miała możliwość reagować na wyraźną niesprawiedliwość, którą jednak zauważam, i którą jako dziennikarz i publicysta odnotowywałem.

Do tej pory jednak takie próby były nieskuteczne. Jak Pan sądzi, w jakim kierunku pójdzie polityka obecnej władzy – prób nacisków, czy partnerskich negocjacji i przekonywania do spełnienia postulatów dotyczących polskiej mniejszości?

Nie mogę wyrokować, nie będę się też bawił w budowanie prognoz. Niemniej wiem, że zabiegi poprzednich ministrów spraw zagranicznych, Radosława Sikorskiego i Grzegorza Schetyny, były niewystarczające. Zmiana nie tylko jest możliwa, ale i konieczna. Liczę na to, że minister Witold Waszczykowski, minister Jan Dziedziczak, to są ludzie, którzy kochają Polskę, mają dobre intencje, ale również i kompetencje i dużo siły woli, abyście taką zmianę tu odczuli.

PODCASTY I GALERIE