Polskość można podziwiać, można rozwijać, ale można też się z niej… śmiać. Saulius Andrukonis o poszukiwaniu tożsamości

Saulius Andrukonis wystąpi z programem komediowym “Tutejszy” po polsku już 20 listopada w K2 Comedy Club w Wilnie. Ten występ jest efektem wielu rozważań na temat tego kim się jest, a odkrywanie własnej tożsamości, również tej narodowej, na Litwie jest okazją do przeżycia wielu niecodziennych sytuacji. Także tych śmiesznych. Kto to jest “tutejszy”? Czy Macierz tutejszego Polaka przyjmuje jak swojego? Czy w ogóle można zmierzyć poziom Polaka w Polaku i czy rozwijanie i odkrywanie swojej tożsamości może tak naprawdę nie mieć końca? Ze stand-uperem Sauliusem Andrukonisem, trochę jak “Tamtejszy” z “Tutejszym”, rozmawiał Tomasz Bździkot.

Tomasz Bździkot
Polskość można podziwiać, można rozwijać, ale można też się z niej… śmiać. Saulius Andrukonis o poszukiwaniu tożsamości

Fot. zw.lt

Co słowo “tutejszy” oznacza? Czy “tutejszy” musi być stąd? Czy jeśli istnieje “tutejszy”, to oznacza, że istnieje też “tamtejszy”?

Dla mnie, na dany moment, “tutejszy” to chyba jest raczej charakterystyka nie osoby, która żyje tu i ma jakieś cechy specyficzne dla jakiegoś miejsca, a przede wszystkim osoba, którą bardzo trudno standardyzować. Ta definicja “tutejszego”, którą znałem, którą słyszałem w dzieciństwie, to Polak z Wileńszczyzny. Polacy z Wileńszczyzny często siebie nazywają “tutejszymi”, ale później poznałem trochę inne definicje “tutejszego”. Teraz to dla mnie raczej taka osoba, którą bardzo trudno standardyzować, osoba wolna i otwarta w różnych kontekstach.

Akurat tak się składa, że rozmawiamy 11 listopada, czyli w polskie Święto Niepodległości, więc polskość musi się pojawić w tym temacie. Czy “tutejszy” od polskości jest zupełnie odrębny, czy polskość w tym ujęciu wileńskim w słowie “tutejszy” się znajduje?

Na pewno znajduje się to słowo w kontekście polskości, bo to jest słowo w języku polskim przede wszystkim. Mówiąc o polskości, w moim przypadku, to ta polskość była już od tego momentu, jak się urodziłem…

Gdzie nadano Ci imię Saulius. Nawiązuje do tego, bo też w swoim programie się z tego imienia w jakiś tam sposób śmiejesz…

Tak, i to dużo. W pewnym sensie, nie mogę powiedzieć, że zrobiłem na tym karierę komika, ale na pewno dużo żartów zostało napisanych z tego powodu. Ale też mówiąc o tym, gawęda w domu się odbywała w języku polskim, była też polska szkola, czy Msza Święta w języku polskim, czy też 12 lat w zespole ludowym, więc polskości, myślę, we mnie wystarczy. Rozmawialiśmy na ten temat chwilę wcześniej i ja w zespole ludowym spędziłem 12 lat, a Ty ile? Jeśli tak wąsko patrzymy na polkość, to jestem bardziej Polakiem niż Ty.

Jeśli patrzymy pod względem zespołu ludowego, to jak najbardziej. Nie jestem “tutejszy”, ja jestem “tamtejszy” jeśli chodzi o pochodzenie. Tu od razu się zastanawiam… Bo ja z zespołem ludowym nic nie miałem do czynienia. Np. zespół “Mazowsze”, i tu się przyznam szczerze z ręką na sercu, po raz pierwszy zobaczyłem na żywo w Wilnie, więc to jest dosyć chyba z tej perspektywy śmieszne i być może ja się powinienem tego wstydzić. Ale przechodząc do pytania, czy każdy tutejszy Polak musi występować w zespole ludowym?

Moim zdanie, chyba tylko jeśli istnieje taki stereotyp, że dzieci, a może nawet bardziej rodzice tych dzieci, są zangażowani, żeby ich dzieci występowały w zespole ludowym.

Ale moim zdaniem to nie jest konieczne, bo Polska, polskość i kultura to nie tylko zespół ludowy, pieśni ludowe, tańce ludowe, to coś więcej.

To co jest składnikiem twojej polskości? W papierach? Litwa. Imię? Saulius. Co się składa według ciebie na twoją polskość? Oczywiście możemy powiedzieć o tym, że komunikujesz się w języku polskim, w domu mówisz w języku polskim, mówimy tutaj o tradycji rodzinnej. Czy na to się składa polskość, czy to jest to wiele szersze pojęcie, które być może – bo ja nie mówię, że mamy to teraz zrobić – ale które być może jest trudne tak naprawdę do zdefiniowania i cały czas w jakiś sposób powinniśmy je odkrywać?

Widzisz, akurat w dokumencie, który potwierdza, że się urodzilem jest napisane Saulius Andurkonius, Lankas, czyli Polak. To po pierwsze. Po drugie, to środowisko. Jak już mówiłem: rodzina, szkoła, Kościół, zespół albo też inne zajęcia. Wyrosłem w takim środowisku, gdzie wszyscy rozmawiali po polsku i jakieś tam najważniejsze wydarzenia w życiu odbywały się w języku polskim. Ta polskość była w moim życiu i jest może teraz trochę w inny sposób, bo teraz rzadziej bywam w kościele, do szkoły już nie chodzę, nie jestem w zespole, ale będę występować w języku polskim, teraz rozmawiamy w języku polskim, słucham polskich piosenek. Czasami jakiś film można obejrzeć, książkę przeczytać w języku polskim. Pojechać do Polski, czy też wziąć udział w jakichś wydarzeniach rozrwykowych. Tutaj, na Wileńszczyźnie, tej polskości jest więcej niż wystarczająco.

Czy “tutejszy”, kiedy jeździ do Polski, do “tamtejszych”, jest traktowany jako pełnoprawny Polak? Czy to Lankas, jeśli chodzi o narodowość w dokumencie tożsamości, czy język polski, który trochę się różni pod względem akcentu, niż ten, powiedzmy, taki akcent warszawski… Czy to wystarczy? Czy jeśli “tutejszy” pojedzie do “Macierzy” to jest traktowany jako stuprocentowy Polak? Macierz Cię przyjmie, utuli, ogrzeje, powita kwiatami, chlebem i solą?

Bardzo fajne pytanie. Ja chyba zacznę od tego, że przed tym, jak pojechałem pierwszy raz do Polski, byłem wychowywany i nauczany tej polskości w takich instytucjach tradycyjnych – rodzina, szkola, kościół. I taki obraz się ułożył w mojej głowie z biegiem czasu, kiedy jeszcze się uczyłem w szkole, że Polska to Adam Mickiewicz, że Polska to Chopin, że Polska to święty Jan Paweł II. I dla mnie “Polak” to był ktoś pomiędzy tymi trzema postaciami. I kiedy po raz pierwszy jechałem do Polski, czułem się jakoś nieprzyjemnie wobec siebie, bo przyjeżdżam powiedzmy, do Warszawy i wychodzę z autobusu i myślę: “po Warszawie chyba chodzą tylko postacie podobne do Mickiewicza, Chopina i świętego Jana Pawła II. A ja taki nie jestem, ja Saulius Andrukonis. Przepraszam, że nie jestem taki fajny jak Wy. Ale z biegiem czasu poznajesz taką familiarną Polskę i rozumiesz, że tych granic jest tak naprawdę mniej niż sobie wybrażałeś.

Czy to na przykład odkrywanie swojej pewnej tożsamości, nie tylko narodowej, będąc tutejszym na Litwie, może być w jakiś sposób skomplikowane? Ja powrócę do swoich doświadczeń. Polska jest mimo wszystko krajem jednolitym narodowo, w niej aż takich dużych, skupisk mniejszości narodowych w Polsce nie ma. No i dla mnie gdzieś tam dojrzewając, nie było tych pytań, to dojrzewanie w tożsamości narodowej był bardzo w moim przypadku naturalne i nie stawiało pytań. Stąd moje pytanie, jak tutaj to odkrywanie tożsamości wygląda i być może na ile to jest właśnie przedmiot do żartów?

Będąc tutejszym, chyba jednym z największych przywilejów jest to, że osoba, która nazywa się osobą tutejszą, zna wiele języków co już wzbogaca i zwiększa możliwości.

To jest coś, co przyznam szczerze podziwiam, bo tutaj oczywiście poza angielskim, którego się człowiek już uczy na tym etapie w szkole, to Polacy mają w pakiecie trzy języki, bo jest polski, litewski i ten rosyjski też gdzieś się łapie.

Tak, i też szczególnie w dzieciństwie, miałem możliwość oglądać dużo różnych kanałów i będąc przed telewizorem, oglądałem jakieś kreskówki po litewsku, jeżeli tam coś było nieciekawe, to przełączałem na kresówki w języku polskim, potem kolejne oglądałem po białorusku… I tak naprawdę mogę teraz oglądać też po ukraińsku, po rosyjsku, po angielsku. Dostęp do mediów właśnie w kilku językach, sprawia, że możesz się zapoznać właśnie z różnymi językami. Natomiast będąc mniejszością narodową w pewnym kraju, to już masz taką podwójną możliwość poznać dwie kultury jednocześnie… co też może komplikować z pewnego punktu widzenia to świadome zrozumienie swojej tożsamości. Dla kogoś to może być bardzo skomplikowane, że ja na przykład jestem obywatelem Litwy, ale według narodowości jestem Polakiem. W moim kontekście tak po prostu jest.

To co Twoim zdaniem powinno się robić, a być może są popełniane jakieś błędy niebiorące poprawki na zachodzący postęp, polityczny, technologiczny, krótko mówiąc postęp, jeśli chodzi o pielęgnowanie tej polskości, być może rozwijanie również tutaj kultury polskiej?

Oczywiście chcę powiedzieć, że nie mam przy sobie jakiegoś planu, jak zarządzać tą sprawą, jakie przeprowadzić kroki, kto musi przyjechać, kto musi wyjechać. Sam uważam, że w ogóle jakichkolwiek wydarzeń w języku polskim i związanych z polskością generalnie na Litwie wystarczy. Szczególnie jeżeli my mówimy o takich imprezach, gdzie występują właśnie zespoły ludowe, bo będąc uczniem, kiedy byłem w zespole ludowm to, nie powiem, że kilkanaście, ale na pewno wystarczająco razy w roku miałem okazję zatańczyć Poloneza, Krakowiaka, Kujawiaka i…

Ja akurat Poloneza raz w życiu. Na studniówce.

Ja Poloneza kilka razy w roku. Prze lat dziesieć. Takich imprez na pewno wystarczy, ale jak wcześniej mówiłem, że Polska to nie jest tylko Mickiewicz, Chopin i święty Jan Paweł II. Każdy z nas ma w sobie coś fajnego, unikalnego, co chce robić i chyba moim zdaniem najważniejsze jest wspierać te inicjatywy, które są związane nie tylko z historią, ale też z tereźniejszością. Na przykład dla mnie, jedną z takich najciekawczych inicjatyw ostatnio był “Robczik” Bartosza Połońskiego. Książka, ale też byłem na spektaklu i byłem bardzo przyjemnie zdziwiony, że pierwszy raz czytałem książkę, no moim zdaniem książkę w języku polskim…

Właśnie miałem mówić, że kiedy ja ją miałem w rękach, to nie do końca mógłem wszystko zrozumieć i tutaj właśnie przechodzimy do tego wątku, który nam towarzyszy od samego początku. Trochę nam się zrobiła, mam wrażenie, taka rozmowa “tutejszy” kontra “tamtejszy”, ale przepraszam, że Ci przerwałem…

Kiedy czytałem tą książkę właśnie dla mnie, było fajnie, chyba nawet po raz pierwszy w literaturze, może nawet powiem, że w sztuce generalnie, widzieć po raz pierwszy to, co naprawdę dzieje się w moim życiu. Co dzieje się ze mną, dookoła mnie i to wyglądało bardzo autentycznie. I tak trochę mówiąc o krokach, które trzeba podjąć to właśnie chodzi przede wszystkim o autentyczność. Chyba nikt z nas już nie jest, trochę się tego przyczepiłem, Adamem Mickiewiczem i chyba trzeba robić coś swojego. Co samemu mi się podoba, co dla mnie jest fajne. Żeby Tomek robił to co się podoba dla Tomka. Żeby Saulius robił to co się podoba dla Sauliusa. I właśnie te autentyczne inicjatywy mogą, moim zdaniem, pomóc.

Czyli rozumiem, że odrzucamy pewien ideał, że: “Proszę Państwa, to jest Polak, tego Polaka Wam przedstawiamy, wszyscy musimy się dopasować do tego mitycznego Polaka, w którym zawiera się Kościół, zespół ludowy, Polonez, harcerstwo, Adam Mickiewicz, Dziady, święty Jan Paweł II”.

Ja uważam, że to jest bardzo skromna charakterystyka Polaka, bo chyba to jest moim zdaniem po prostu za mało. Każdy z nas ma w sobie coś więcej.

Kultura to też jest bardzo pojemne określenie właśnie.

Moim zdaniem to takie określenie zbyt może standardyzowane i o tego w żadnym wypadku nie myślę, że o tego trzeba się odmówić, ale to na pewno można wzbogacić. Każdy może to wzbogacić poprzez swoją jakąś osobistą interpretację. Też byłem niedawno na spektaklu “Projekt Mickiewicz” w Teatrze Kameralnym w Wilnie. Spektakl złożony z dwóch części. W pierwszej widzimy jedną część “Dziadów” takich jak u Mickiewicz, a potem są takie “Dziady”, których u Mickiewicza nie ma. To dla mnie osobiście jest bardzo fajny przykład, jak można wziąć coś fajnego z przeszłości i to wzbogacić tym, co przeżywamy w tereźniejszości.

Kulturę można wzbogacać, kulturę można rozwijać, ale czy z kultury można się śmiać?

Moim, zdaniem można się śmiać z wszystkiego.

Czy to jest stanowisko każdego stand-upera? Czy powinno być stanowiskiem każdego stand-upera? Czy komik nie do końca ma określone granice czy w jakiś sposób sam każdy sobie indywidualnie swoje granice wyznacza?

Chyba każdy sobie indywidualnie wyznacza te granice, jeżeli chodzi o mnie, to żart dla mnie w pewien sposób… Może nawet to nazwę językiem miłości. Jeżeli z czegoś się śmieje przeważnie na swoim występie, jeżeli ja robię występm piszę stand-up, sprzedaję bilety, wołam wszystkich na swój stand-up i dla was opowiadam żart na jakiś temat… Znaczy, że jest to dla mnie ważne, że to mnie obchodzi. To raczej z mojego punktu widzenia podejście z takim szacunkiem do pewnej sprawy.

Czyli rozumiem, że podejście z uśmiechem zawsze jest podejściem serdecznym?

Podejście z emocją jest podejściem serdecznym. Jeżeli ty podchodzisz do czegoś w taki zimny sposób, no to oczywiste, że to Cię nie obchodzi. Natomiast jeżeli są jakieś emocje, czy też śmiech, czy też jakiś smutek, może nawet złość, to znaczy, że osoba nie jest obojętna, że to ją obchodzi i dla mnie osobiście to zawsze jest ciekawie obserwować.

Czyli wychodząc z tego założenia, z polskości można się śmiać, na polskość nawet można się zdenerwować, można się gniewać, ale ważne, żeby kultura polska, będąć na przykład “tutejszym”, polskość nie była obojętna. Bo tak to trochę rozumiem z tego, co mówisz.

Jako, że też pracuje jako wykładowca, to gdybyś był moim studentem, to bym powiedział super, prefekcyjny wniosek, siadaj 10, to wszystko. Bardzo fajne.

Bardzo dziękuję Panie Profesorze! Ale wracając do komedii i stand-upu… czy gdybyś nie miał tożsamości “tutejszego”, gdybyś z tą tożsamością się nie zderzał cały czas, to czy nadal byłbyś stand-uperem? Czy to wywołuje u ciebie tyle różnych emocji, tyle uśmiechu, masz z tego powodu tyle żartów, że jesteś w stanie opowiedzieć kilka programów i tak naprawdę to wszystko w jakiś sposób się składa?

To znaczy ja mogę tylko jakoś teoretycznie spekulować, jakby było, kiedy życie ułożyłoby się w inny sposób, ale z powodu tego, że mam dużo myśli i też spostrzeżeń na temat tożsamości i szukania siebie w tym świecie, to z tego powodu jak najbardziej pojawia się dużo żartów. Też chcę zwrócić uwagę, że jeszcze nie miałem takiego programu, który byłby tak skoncentrowany na temacie tożsamości. To raczej pozbierane żarty z moich, ja bym nawet powiedział pierwszych występów i to są takie myśli, których jeszcze wtedy nie umiałem sprzedać publiczności. Natomiast teraz, jako że mam trochę tego doświadczenia na scenie, to też pozbierałem kilka myśli, pisałem, patrzyłem na jakieś tam myśli i żarty już z innego punktu widzenia, już starszy ja, trochę inny ja i trochę to uzupełnilem i widzę, że z tego układa się całkiem fajny program i też jest to czym porozmawiać.

Czy twoim zdaniem stand-uper musi być dobrym obserwatorem, żeby ten żart publiczności sprzedać? Też wydaje mi się, obserwując występy komików z perspektywy czy to widza czy też z perspektywy publiczności, że żart, z którego się śmieje w tej gawędzie, w jakiś sposób musi mnie dotyczyć. Muszę nagle sobie zdać sprawę: “o faktycznie, faktycznie tak jest i to jest na przykład bardzo śmieszne”.

Moim zdaniem musi być nie tylko dobrym obserwatorem, ale też być osobą z empatią, bo ja mogę coś obserwować, co mnie onchodzi i mogę potem pójść, opowiadać na przykład tam, nie wiem, dwustu ludziom i nikogo to nie obchodzi. Natomiast ten nawyk, który potrzebny jest komikowi to coś zobaczyć, zinterpretować w własny sposób, ale też podejść do tego w taki sposób, który by rezonował z innymi osobami. Właśnie tak jak mówiliśmy o polskości, żeby po prostu ta osoba, która ogląda, słucha stand upu… Żeby nie było jej to obojętne.

Czy w takim razie byłbyś w stanie ten sam program wystawić na przykład w Warszawie w języku polskim i on byłby zrozumiały dla tamtego grona odbiorców?

Myślę, że tak, bo większość tego materiału, który 20 listopada będę opowiadał, już był opowiadany i w języku polskim, i w języku litewskim, i w języku angielskim. Jeżeli chodzi właśnie nie tam o jakieś konkretne słowa, a o moje myśli i emocje, widzę, że niezależnie czy to będzie jakiś tam Litwin ze Żmudzi, czy to będzie czysty Polak z Warszawy czy to będzie jakiś tam migrant z Stanów Zjednoczonych… Ja już widziałem, jak z tych żartów śmieją się różni ludzie i myślę, że chyba na dany moment największą moją taką siłą, jako komika, jest szczerość. Kiedy szczerze mówisz, to chyba wtedy nawet nie zależy to od języka i narodowości, po prostu każdy z nas nie jest głupi i widzi, kiedy jest to szczere, a kiedy nie.

To chyba też nie jest tak, tak mi się przynajmniej wydaje, że nie musisz być z jakiejś mniejszości narodowej, czy mieć postawionych już na starcie masy pytań, żeby tak naprawdę przez lwią część swojego życia poszukiwać swojej tożsamości. Poszukiwanie swojej tożsamości też tej indywidualnej, ale również tej osadzonej w jakiejś grupie, nie mówię tutaj o grupie jako naród, ale po prostu, pewnej grupie społecznej, to ono chyba u każdego też trochę trwa.

Zgadza się. Każdy z nas, ktoś może nawet podczas całego swojego życia, po prostu szukać swojego miejsca pod Słońcem. Mi podoba się to podejście do życia jak do podróży. Ktoś może szukać siebie całe życie i nie znaleźć tak naprawdę do końca. Z mojego punktu widzenia, mnie samego, bardziej fascynuje właśnie podróż. Coś spróbować, coś zobaczyć, mamy jakieś punkty startowe. Na przykład w moim wypadku to były: Polak z Litwy, szkoła, Kościół, zespół…. Już jakieś pozycje startowe są i dalej, po trochu, coś próbujesz, coś poznajesz, coś nowego odkrywasz dla siebie i też zaczynasz widzieć siebie w inny sposób. Chyba właśnie mnie zdziwiło jeszcze to, że przed moim występem dużo osób zaczęło mówić: “poruszasz taki specyficzny temat, to tutejszy, to Polacy na Litwie, to bardzo jakiś niszowy temat, chyba nikt nawet nie przyjdzie, będzie bardzo trudno sprzedać bilety”. I tak dalej. I myślę, no nie, to chyba poszukiwanie siebie, swojej tożsamości to temat, który tak czy inaczej jest bliski każdemu z nas. Ja w ogóle swojej twórczości staram się szukać takich tematów, że tak powiem ponadczasowych, żeby to nie było aktualne tylko 20 listopada, ale też i za kilka lat.

https://tickets.paysera.com/lt/event/saulius-andrukonis-tutejszy-stand-up

PODCASTY I GALERIE