W tym roku do odbycia obowiązkowej służby wojskowej zostanie wezwanych 3 tys. młodzieńców, w tym około 1 tys. ochotników, którzy już się zgłosili.
Z listami poborowych można zapoznać się na stronie internetowej Ministerstwa Ochrony Kraju.
„Jestem pacyfistą, nie chcę wojować. Jeżeli zacznie się wojna, to nie chcę nikogo zabijać i nie chcę być zabity” – mówi w rozmowie z zw.lt Ernest Tylingo.
Wyobrażam sobie, że jest to 9-miesięczny obóz, gdzie nabierasz siły fizycznej i duchowej
Młody muzyk widzi wojsko jako prawie roczny obóz, gdzie się pracuje nad wytrwałością fizyczną i moralną. „Wojsko to jest trochę taka męska sprawa. Dziadkowie, ojcowie byli w wojsku i stąd pochodzi ten taki symbol wojska, że po wojsku jest się prawdziwym mężczyzną. W danym momencie wojsko byłoby dla mnie większym osiągnięciem niż stopień bakałarza. W wojsku człowiek nabiera siły fizycznej, staje się silniejszy moralnie. Wyobrażam sobie, że jest to 9-miesięczny obóz, gdzie nabierasz siły fizycznej i duchowej”- wytłumaczył Ernest.
Innego zdania jest kolega Ernesta i perkusista zespołu Will’N’Ska Daniel Wasilewski, który uważa, że obowiązkowa służba wojskowa jest zwyczajną stratą czasu. Nie ukrywa, że poczuł ulgę po tym, jak się okazało, że nie ma go na liście. „Nie widzę sensu, żeby iść do wojska, bo to strata czasu dla osób młodych i perspektywicznych, które ukończyły studia albo mają dobrą pracę. Przecież mogą iść bezrobotni z Giełdy Pracy, którzy siedzą w domach i nic nie robią” – powiedział Daniel.
Wilnianin Arnold Rusakiewicz należał do ostatniej grupy potencjalnych poborowych jeszcze w roku 2008, kiedy zlikwidowano obowiązkową służbę wojskową. Wówczas, jak mówi, „nikt się tego nie bał, bo była to normalna sprawa”. W tym roku mężczyzna także trafił na listę poborowych.
”Wszystko byłoby normalnie, gdyby nie sens przywrócenia służby. Zaczęło się to od propagandy litewskiej, że Ruscy nas atakują (chociaż atakują oni nas, zdaniem polityków, już od początku niepodległości), mimo że nigdzie w oficjalnej retoryce nie ma na to dowodów. Tym bardziej, że na Ukrainie nastał pokój, podpisano rozejm. Byłoby wszystko w porządku, gdyby istniał normalny powód, a nie jakaś niezdrowa panika i pośpiech. Metoda losowania też jest nielogiczna i podejrzana, czy nie bardziej logiczne byłoby wezwanie do służby tych ludzi, którzy naprawdę nie mają innego wyboru, a nie tych, którzy coś już budują w swoim życiu i mają plany” – mówi Arnold.
Nie widzę sensu, bo nie wierzę w iluzje polityków, że będziemy zaatakowani
„Chciałbym iść do wojska gdybym nie miał nic innego do roboty i gdybym stwierdził, że jest do tego poważny powód. Obecnie nie widzę sensu, bo nie wierzę w iluzje polityków, że będziemy zaatakowani. Nie mam motywacji, bo mam pracę, mam ludzi obok, którzy mnie potrzebują. A największym hamulcem są przekonania. Jestem pacyfistą i chociaż rozumiem, że to nie jest wojna ani zagrożenie dla mego bytu, nie toleruję samego faktu przygotowania zgrupowania do starć. Pewien sens w tym, oczywiście, jest. Są jakieś doświadczenia, wiedza, szkolenia, rozwój dyscypliny, odpowiedzialności, odwagi…Będzie minimalne wsparcie finansowe, zniżka na uczelniach. Odrywanie ludzi od zbudowanego gruntu jest jednak nieprzemyślane i nieodpowiedzialne pod względem ekonomicznym i socjalnym. Nie widzę sensu w przymusowym służeniu swemu państwu, gdyż człowiek bez motywacji nigdy nie spełni oczekiwań, a cały ten spektakl polityczny okaże się kompletnym krachem i pośmiewiskiem” – przewiduje Arnold.
Zgoła odmienne zdanie reprezentuje Karol Gorbaczewski, obecnie student Politechniki Warszawskiej. Wie, że z powodu studiów raczej nie trafi do wojska, mimo że znalazł się na liście. Przekonuje jednak, że gdyby nie studia, chętnie spędziłby 9 miesięcy w armii.
„Niezmiernie się cieszę, widząc swoje nazwisko na liście. Osobiście uważam, że głupotą jest opinia pokutująca w naszej częściowo zdegradowanej społeczności, że praca policjanta, strażaka czy żołnierza to praca dla głupich, którzy nic w życiu nie potrafią. Myślę, że takie zawody są prestiżowe, tyle, że nie u nas. Chętnie bym poszedł do wojska, gdybym nie studiował. W wojsku muszą służyć arystokraci i degeneraci, a przede wszystkim ci pierwsi, bo oni prowadzą tych drugich do boju” – uważa Karol.
Służba wojskowa to jest honor i cześć. Uważam, że tak musi być
„Weźmy przykład Wielkiej Brytanii – tam każdy z rodziny królewskiej służył w wojsku i nawet niektórzy na wojnie walczyli, dla nich służba wojskowa to jest honor i cześć. Uważam, że tak musi być. Szkoda, że radziecki świat oduczył nas od takich rzeczy. Poborowe wojsko pewnie jest droższe i mniej ekonomiczne niż profesjonalne, ale w czasach, gdy przy granicy Litwy i Polski trwa wojna (Ukraina), myślę, że nauczenie cywilów podstaw sztuki wojskowej jest potrzebne. Mam też nadzieję, że dzięki wojsku poborowemu zmniejszy się liczba ludzi świętujących „Dzień Pobiedy” czy „Dzień WDW” – dodaje student z Warszawy.
Karol podkreśla, że wojsko nie powinno być uważane za miejsce, w którym się degraduje, a w szeregach poborowych przydałoby się jak najwięcej osób z wyższym wykształceniem.
Ogółem na liście poborowych znalazło się 36 tys. 825 mężczyzn w wieku od 19 do 26 lat. Im wyższy numer poborowego na liście, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że trafi na służbę. Po sporządzeniu list pierwsze wezwania poborowi otrzymają pocztą już po tygodniu, pozostali – mniej więcej po miesiącu. Po przybyciu do oddziałów służby poborowej zostanie oceniona przydatność młodych mężczyzn do służby.
Po otrzymaniu wezwań wszyscy poborowi będą musieli we wskazanym terminie przybyć do oddziałów służby poborowej i złożyć dokumenty – jeżeli nie zostanie ustalone, że służba dla poborowego ma być odroczona, zostanie skierowany do sprawdzenia stanu zdrowia.
W pierwszej kolejności do jednostek będą przydzielani ochotnicy, następnie – osoby ze sporządzonej listy. Ochotnicy mają przywilej wybierania miejsca służby. Właśnie od ich wyborów będzie zależało, ilu poborowych rozpocznie służbę w sierpniu.