
„Po co nam wolność? Po co nam niepodległość? Nie rozumiem tego pytania. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. To tak samo, jakby zapytać: po co nam powietrze, po co mamy jeść?” – oświadczył na wstępie dyskusji Romuald Rudzys. W swej mowie wstępnej sygnatariusz nawiązał do 1918 r., kiedy Taryba również podjęła decyzję o niepodległości, a w jej skład wchodzili Polacy. Rudzys podkreślił, że wówczas nikt nie miał wątpliwości co do decyzji, bo wszyscy wiedzieli, co było przez 120 lat. W marcu 1990 roku decyzje były podejmowane bardzo szybko i wahań było więcej.
„Ale Polacy mają wolność we krwi” – w ten sposób wyjaśnił swą decyzję sprzed 25 lat o głosowaniu za Aktem Odrodzenia Niepodległości Romuald Rudzys. Jego zdaniem 6 deputowanych narodowości polskiej wstrzymało się od głosu w czasie głosowania, gdyż po prostu zabrakło czasu. Gdyby rozmowy z nimi potrwały kilka dni dłużej, to możliwie, że wynik byłby inny.
Polak zawsze walczy o wolność
Zbigniew Balcewicz na początku pochwalił sam fakt powstania Polskiego Klubu Dyskusyjnego. „Bardzo by się chciało, aby do klubu przychodziło jak najwięcej młodych osób, bo to od was zależy przyszłość” – zaznaczył były polityk oraz redaktor naczelny „Kuriera Wileńskiego”, dodając, że decyzja o głosowaniu za Aktem Odrodzenia Niepodległości nie była łatwa, że wahali się nie tylko Polacy, ale również Litwini. „Ja również się bałem. Bałem się, że po głosowaniu mogą nastąpić represje” – wyjaśnił Balcewicz. Stosunki między Polakami i Litwinami, jego zdaniem, wówczas też były niezwykle napięte. Dlatego stanowisko tych polskich deputowanych, którzy wstrzymali się od głosu, w pewnym sensie jest mu zrozumiałe, chociaż nie da się go usprawiedliwić.
Adwokat i sygnatariusz Czesław Okińczyc podkreślił natomiast, że nie rozumiał, nie rozumie i chyba nigdy nie zrozumie tych, którzy wstrzymali się wówczas od głosu. „Kto nie głosował za niepodległością swego kraju, ten nie jest Polakiem. Polak zawsze walczy o wolność” – podkreślił adwokat, podając przykłady walczącego o wolność USA Tadeusza Kościuszki czy polskich lotników walczących w czasach II wojny światowej o wolność Wielkiej Brytanii. Wolność, jego zdaniem, jest po to potrzebna, aby ludzie mogli swobodnie dyskutować. Tak, jak w Polskim Klubie Dyskusyjnym. „Aby można było usłyszeć wiele opinii na jeden temat” – oświadczył Okińczyc.
Na pytanie, co zyskaliśmy dzięki niepodległości, jakie są jej plusy i minusy, Rudzys zauważył, że w niepodległej Litwie plusów jest więcej niż minusów, aczkolwiek transformacja ustrojowa nie zawsze przebiegała bezboleśnie. Okińczyc zaznaczył z kolei , że „tych 25 lat niepodległości pokazało, że w czas uciekliśmy. Gdybyśmy nie uciekli, gdybyśmy nie zostali członkami Unii Europejskiej, NATO, to nie wiadomo, co by z nami było. Podzielilibyśmy najpewniej los Ukrainy”. Podkreślił też, że obecnie żyjemy w wolnym kraju, mamy otwarte granice, możemy studiować lub pracować zagranicą. Niewątpliwie istnieją też problemy: bezrobocie, tragiczna sytuacja wielu emerytów, problemy w stosunkach polsko-litewskich. „Nie są to jednak problemy, których nie da się rozwiązać” — powiedział Okińczyc.
Balcewicz zgodził się z Okińczycem, twierdząc, że faktycznie mamy otwartą drogę na Zachód, a stopa życiowa jest wyższa niż w czasach ZSSR. „Jednak jako pewna zbiorowość, jako społeczność polska, za dużo nie zyskaliśmy, a być może nawet straciliśmy. W 1991 r. zostały przyjęte poprawki do Ustawy o mniejszościach narodowych, które zapewniały używanie języka polskiego na Wileńszczyźnie nie tylko w życiu prywatnym. Potrzebowały tylko szeregu aktów podustawowych, ale w 2010 r. to zostało zaprzepaszczone” – zauważył Balcewicz. Sygnatariusz podkreśliła również, że dzisiaj wiele dyskutuje się o oryginalnej pisowni polskich imion i nazwisk, ale wielu miejscowych Polaków nie chce nawet odruszczyć czy odlituanizować swoich imion i nazwisk. „Jeszcze w 1991 roku przyjęliśmy odpowiedni akt prawny, który na to zezwala, ale wystarczy spojrzeć na strony internetowe polskich szkół bądź na listy kandydatów polskiej partii, żeby przekonać się jak wiele osób nawet z takiego prawa nie skorzystało” — powiedział Balcewicz.
„To moja porażka jako sygnatariusza, że ci „moi” Litwini są tak uparci i nadal nie mamy ustaw o pisowni nazwisk czy podwójnych napisach. Mogę tylko za to przeprosić” – powiedział Okińczyc, dodając, że polska społeczność też musiałaby walczyć inaczej o swoje prawa, że nie można tylko i wyłącznie skupiać się na swej etniczności. Jego zdaniem musieliśmy pokazać, że jesteśmy lojalną grupą społeczną, polska partia mogłaby przygotować np. projekt Ustawy o samorządach, wzorując się na doskonałej polskiej ustawie. Na tym, jego zdaniem, wygraliby wszyscy obywatele Litwy.
Autonomia – pomysł przywieziony z Moskwy
Padło także pytanie o próbach tworzenia polskiej autonomii na początku lat 90. oraz stosunku sygnatariuszy do tej inicjatywy. Okińczyc zauważył, że w okresie walki o niepodległość ze strony litewskiej było mnóstwo „antypolskich wybryków”, ale inicjatorów ruchu autonomicznego radził szukać na Kremlu. „Ten pomysł został przywieziony z Moskwy i było to duże zagrożenie dla integralności Litwy” – powiedział Okińczyc. Dodając, iż w owym czasie i on sam, i inni sygnatariusze dwoili się i troili, żeby ten ruch nie poszedł w kierunku separatystycznym.
„Początkowo autonomiści marzyli o autonomii w składzie ZSSR. Jan Ciechanowicz głosił wręcz ideę utworzenia z byłych kresów RP Polskiej Republiki Sowieckiej. To było bardzo niebezpieczne. I cieszę się, że udało się przekonać liderów autonomistów, żeby opowiedzieli się za autonomią, ale w składzie Litwy. Dzięki temu, wydarzenia na Wileńszczyźnie nie potoczyły się tak, jak na obecnym południowym wschodzie Ukrainy” — zauważył Okińczyc. Balcewicz ze swojej strony dodał, że faktycznie pomysł przywędrował z Moskwy, a celem jego było stworzenie pewnego „parasola ochronnego” przed litewskim nacjonalizmem.
„Udało nam się przekonać deputowanych Rady Najwyższej, że Wileńszczyzna potrzebuje specjalnego statusu, takiej autonomii kulturalnej. W styczniu 1991 roku nawet podjęto stosowną uchwałę. Jednak nigdy nie została w całości zrealizowana. Miedzy innymi dlatego, że autonomiści nie chcieli uczestniczyć w jej dopracowaniu, woleli politykę faktów dokonanych” — zauważył Balcewicz.
Jak nie ma efektów, to trzeba zmieniać taktykę albo prezesów
Podczas spotkania sygnatariusze byli niezwykle krytyczni wobec obecnej sytuacji w polskiej społeczności. Ich zdaniem brakuje Polakom na Litwie wewnętrznej dyskusji, brakuje niezależnych polskich mediów na łamach których mogliby się wypowiedzieć wszyscy, brakuje wypowiedzi litewskich Polaków — z wyjątkiem polityków AWPL — na łamach prasy litewskiej, co stwarza pozory, iż wszyscy Polacy na Litwie myślą tak, jak Waldemar Tomaszewski. Polskim liderom bardzo często brakuje też kompetencji.
„Cały bieda AWPL i ZPL, które zrośli się w jedno, polega na tym, że nie przyciąga ludzi myślących i wykształconych. Opiera się na szarej masie” – zaznaczył Balcewicz.
Okińczyc podkreślił, że idea polskiej partii jest czymś pozytywnym i AWPL ma niemało sukcesów na swoim koncie. Dodał przy tym, że demokracja wewnątrz partii jest niezbędna dla jej dalszego rozwoju, gdyż już dziś widać, iż polska partia nie radzi sobie z rozwiązywaniem tzw. polskich postulatów. „Jak nie ma efektów, to trzeba zmieniać taktykę albo prezesów” – zauważył sygnatariusz.
Na pytanie, co należy robić, żeby sytuacja się zmieniła, Okińczyc odpowiedział: „To wy, młodzież, powinniście wymyślić na to jakiś sposób. Powinniście zaktywizować tę naszą polska społeczność, poderwać ją do lotu. Działajcie wewnątrz AWPL i ZPL, twórzcie polskie lobby w partiach litewskich, a my — sygnatariusze — na pewno będziemy służyli wam radą i pomocą, jeśli będziecie jej potrzebowali.”
Dyskusja z sygnatariuszami, która odbyła się w Instytucie Monitorowania Praw Człowieka, zgromadziła blisko 50 osób. Tak młodych, jak i starszych, w tym kilku członków dawnego Polskiego Klubu Dyskusyjnego, który działał przy ZPL. Padło wiele pytań i spostrzeżeń, w tym niezwykle ostrych i krytycznych, najczęściej o stanie stosunków polsko-litewskich. Starsze pokolenie częściej o problemy oskarżało stronę litewską, młodsze — widziało wiele niedociągnięć w polskim środowisku. Wszyscy się jednak zgodzili, że nadal należy szukać polsko-litewskiego porozumienia.