
„Chcieliśmy, aby na jednej dyskusji w Klubie spotkało się pięciu, naszym zdaniem, najbardziej popularnych kandydatów na mera Wilna. Niestety z różnych przyczyn to nie udało się. Z trzema kandydatami dyskusje odbyły się (Zuokas, Paluckas, Tomaszewski – przep. red.). Dlatego dzisiaj, w nieformalnej atmosferze, kończymy naszą serię spotkań z kandydatami na mera Wilna dyskusja z Remigijusem Šimasiusem i Mykolasem Majauskasem” – przywitał zebranych Artur Zapolski, prezes Polskiego Klubu Dyskusyjnego.
Tradycyjnie na wstępie obaj kandydaci przedstawili swoje wizje miasta, które niewiele się między sobą różniły: uporządkowanie finansów miasta, więcej uwagi dzielnicom sypialnym i przedmieściom, rozwiązanie palących problemów szkolnictwa (przede wszystkim braku miejsc w przedszkolach) oraz obniżenie cen ogrzewania poprzez likwidację monopolu spółki Rubikon-Icor i zwiększenie udziału biopaliw w produkcji energii cieplnej. Majauskas zaznaczył wprost, że w Wilnie jednym z największych problemów są powiązania polityczno-biznesowe. „Jeśli chcemy pożegnać się z Zuokasem, to musimy pożegnać się z Rubiconem” – podkreślił konserwatysta. Jego zdaniem należy również przywrócić podmiotowość starostwom, które powinny stać się szczeblem samorządności mieszkańców, a nie filiami quasi-państwowej administracji samorządu.
Z kim po wyborach?
Uczestnicy spotkania mieli mnóstwo pytań do gości Klub, które dotyczących tak gospodarki cieplnej, renowacji domów wielomieszkalnych, naprawy chodników w dzielnicach sypialnych, przedszkoli, zachowania szkół mniejszości narodowych. Zebranych, interesowało również co z kim kandydaci są gotowi nawiązać współpracę koalicyjną po wyborach i czy zrezygnują ze stanowiska mera, jeśli ich partie pozostaną w opozycji.
Remigijus Šimašius odrzekł, że ze stanowiska mera nie zrezygnuje, a będzie starał się przekonać oponentów do swoich racji lub próbował sformować koalicję mniejszościową. I Šimašius, i Majauskas wykluczyli raczej możliwość koalicji z Artūrasem Zuokasem. Šimašius zauważył, ze z trudem wyobraża sobie również koalicję z Akcją Wyborcza Polaków na Litwie, która działa w bardzo podobny sposób jak „zuokasowcy”. Majauskas natomiast stwierdził, że nie widzi sensu w byciu merem, jeśli się nie ma po swojej stronie większości w radzie, zaś przy formowaniu koalicji najważniejsze są dla niego zasady, a nie partie, toteż przed ogłoszeniem wyników nie chce na ten temat wypowiadać się. Dodając, że w pewnych kwestiach światopoglądowych AWPL jest mu bliższa niż inne partie.
Samorząd wileński powinien obcować z petentami także po polsku
Obaj kandydaci odnieśli się także do kwestii polskiej. Remigijus Šimašius rozdał zebranym własne ulotki w języku polskim, w których podkreślił, iż zawsze był za oryginalną pisownią nielitewskich imion i nazwisk, a jako minister sprawiedliwości wniósł do parlamentu projekt odpowiedniej ustawy. Rozdał też zebranym nalepki ze swoim poparciem dla zainicjowanej przez blogera Tomasza Samsela akcji „Żółw”. „My, liberałowie, nie dzielimy ludzi według narodowości. Absolutna większość problemów Wilna dotyczy w jednakowym stopniu i Litwinów, i przedstawicieli mniejszości narodowych: komunikacja miejska, wysokie koszty ogrzewania, renowacja domów wielomieszkalnych, brak miejsc w przedszkolach. Oczywiście są też specyficzne, powiedziałbym symboliczne, problemy dotyczące mniejszości narodowych, które należy rozwiązać. Zawsze byłem za oryginalną pisownią imion i nazwisk, nie mam też nic przeciw dwujęzycznym tabliczkom z nazwami ulic. Uważam, że wileński samorząd powinien obcować z petentami nie tylko po litewsku, ale i po polsku, rosyjsku czy angielsku, bo są ku temu i obiektywne przyczyny, i możliwości” — powiedział zebranym jeden z liderów Ruchu Liberałów. Skrytykował również reformę oświaty z roku 2011. Generalnie, jego zdaniem, trzeba szukać porozumienia. „Trzeba zrobić tak, aby prezydent Polski mógł bez żadnych oporów złożyć kwiaty pod pomnikiem dla litewskich partyzantów, a litewska prezydent złożyłaby kwiaty pod pomnikiem żołnierzom AK” – wyjaśnił Šimašius.
Mykolas Majauskas z kolei przypomniał zebranym, iż przed dwoma laty był inicjatorem spontanicznej akcji „Lithuania loves Poland”, która pokazała, że wbrew obiegowej opinii i w litewskim, i w polskim narodach są ogromne pokłady wzajemnej miłości i szacunku. „Niestety jest to — że użyję pojęcia ukutego przez Richarda Nixona — silent majority, milcząca większość, zaś stosunki polsko-litewskie zdominowała krzykliwa radykalna mniejszość. Pracowałem w Polsce, Anglii, Australii, wszędzie spotykałem się z Polakami, przez pewien czas mieszkałem w jednym pokoju z Polakiem i zawsze nasze stosunki układały się idealnie” — powiedział M.Majauskas.
Czy będzie polska msza w Katedrze?
Jednym z najciekawszych momentów dyskusji było pytanie Remigijusa Šimašiusa do kandydata konserwatystów: czy poprze apel, który Remigijus Šimašius skierował do arcybiskupa Gintarasa Grušasa, aby zezwolić wreszcie na msze święte po polsku w Katedrze Wileńskiej? Arcybiskup odpowiedział podobno Šimašiusowi, że społeczeństwo jeszcze do tego nie dojrzało. „Nie rozumiem, dlaczego msze w najważniejszym kościele Wilna i Litwy nie mogą się odbywać po polsku, skoro połowa wiernych w diecezji wileńskiej stanowią Polacy? Myślę, że gdyby mój apel poparłby jeden z liderów konserwatystów, tradycyjnie będących w lepszej komitywie z Kościołem, miałby większy wpływ” — zauważył Šimašius.
Mykolas Majauskas, który podkreślał przez całe spotkanie swoje przywiązanie do chrześcijańskich wartości, w tej sprawie nie chciał jednak zająć jednoznacznego stanowiska: „Wydaje mi się, że w obecnej sytuacji to by doprowadziło tylko do kolejnych niepotrzebnych spięć na tle narodowościowym.”
Na koniec padło też tradycjne „klubowe” pytanie o trzy pomniki, które wystawiliby kandydaci w Wilnie, gdyby zostali merami. „Na pewno w Wilnie nie stanie pomnik Antanasowi Smetonie. Jeśli kowieńczycy chcą, to niech mu stawiają pomnik u siebie. Natomiast generalnie najlepsze pomniki są te, których inicjatywa wychodzi od ludzi, mieszkańców, a nie władz. Najlepszym tego przykładem jest najsłynniejszy wileński pomysł, absolutnie crazy — Frankowi Zappie” — uważa Šimašius. Majauskas w tej kwestii był bardziej kategoryczny. Za jego rządów w Wilnie na pewno stanie pomnik Jonasowi Basanavičiusowi oraz znikną sowieckie rzeźby z Zielonego Mostu.
Generalnie dyskusja odbyła się w dosyć przyjaznej, pełnej humoru atmosferze. Kandydat konserwatystów Mykolas Majauskas ciągle nazywał liberałów „braćmi”, ale jednocześnie próbował dociąć Remigijusowi Šimašiusowi, Remigijus Šimašius nie pozostawał mu dłużny.
Dyskusja trwała ponad dwie godziny i zgromadziła około 30 uczestników.