zw.lt: Co Pana sprowadza na Litwę?
Piotr Hałasik: Podjąłem ideę tak zwanej polityki pingpongowej. Na przełomie lat 60-tych i 70-tych, kiedy stosunki dyplomatyczne między Chinami i Stanami Zjednoczonymi były zerwane i politycy nie mogli się porozumieć, stworzyli drużyny sportowe. Od gier tych drużyn rozpoczęły się później rozmowy polityków. Jestem człowiekiem otwartym i uważam, że polityka raczej wiele rzeczy niszczy niż buduje. Chciałem być prekursorem, który przyczyni się, by sympatia między Polakami a Litwinami zaczęła się od hokeja. Jesteśmy na tym samym poziomie. Tak się składa, że w przyszłym roku są Mistrzostwa Świata w Hokeju na Lodzie w Wilnie. Chciałbym poprzez sport zintegrować Polaków mieszkających na Litwie. Prosić ich, by wypełnili halę sportową, dopingowali polską drużynę. Zresztą, okazja nadarzy się już w tym miesiącu, bo w końcu sierpnia odbędzie się w Elektrėnai Turniej Czerepanowa – zawody reprezentacji i drużyn juniorów. Wystąpią w nim ekipy z Polski i Litwy. Myślę że łączenie narodów poprzez sport to dobry kierunek, bo nie niesie za sobą żadnego zagrożenia, a wręcz odnowę prawdziwej przyjaźni.
Czy ta przyjaźń wymaga reanimacji?
Ja sam i gros moich przyjaciół nie możemy zrozumieć wielu rzeczy, które dzieją się na linii Polacy-Litwini. Dla nas w sercach Litwini są najbliżsi. Przynajmniej ja tak to odbieram, tak się uczyłem na lekcjach historii. Na Kongresie Światowych Federacji Hokeja w Sztokholmie zaprzyjaźniłem się z kierownictwem Litewskiej Federacji Hokeja na Lodzie. Na początku rozmowy odbywały się tylko i wyłącznie po angielsku, bo „nie rozumieli” po polsku. Po dłuższej rozmowie odkryliśmy polską mowę, a skończyliśmy wręcz na „unii lubelskiej”.
Na Litwie hokej nie jest szczególnie popularną dziedziną sportu. Jak zachęcić widzów – dlaczego warto przyjść na zawody?
Dla Polaków z Wilna warto przede wszystkim dla orzełka w koronie – tu przyjedzie reprezentacja po to, żeby te mistrzostwa wygrać. Każdy sportowiec lepiej, mocniej się czuje, kiedy ma za sobą kibica, ma doping. Szczególnie nam zależy, by kibicowali nam Polacy z Litwy. Wiem, że na Litwie hokej nie jest popularny, skoro jednak Litwa zgłosiła akces, żeby być gospodarzem mistrzostw, znaczy coś się jeszcze tli. Zobowiązałem się nawet, że, jeżeli stosunki sportowe między naszymi krajami będą się rozwijały, raz czy dwa razy do roku będziemy organizować mecze towarzyskie Polski i Litwy. Podchwycili ten pomysł litewscy koledzy. Chcemy pokazać, że niezależnie od spraw politycznych, my tu na dole potrafimy się integrować i dobrze się razem bawić.
Jaka jest ogólna sytuacja hokeja w Polsce?
W Polsce hokej przechodzi bardzo trudny okres. Trzydzieści lat temu to był sport numer dwa po piłce nożnej. Z powodu braku środków hokej się zmarginalizował. Przyszedłem do federacji z zamiarem odbudowania tej dyscypliny sportowej. Stworzyłem wielki program, przewidujący plan działań do roku do 2018, czyli do olimpiady w Korei, z założeniem, że Polska ma grać na tej olimpiadzie. Zatrudniłem dwóch najlepszych trenerów – Wiaczesława Bykowa i Igora Zacharkina. To są legendy hokeja. Zatrudnienie tych dwóch szkoleniowców sprawiło, że jest ogromna chęć grania wśród polskiej reprezentacji. Zawodnicy nie myśleli nigdy, że mogą mieć tak wspaniałych trenerów. I tak przy pomocy szkoły rosyjskiej chciałbym odbudować hokej w Polsce. Nie boję się, że ktoś mi zarzuci rusofilię – brałem po prostu najlepszych. Rozmawiam z prezydentami miast w Polsce, gdzie jest baza materiałowa, ale nie ma hokeja. Próbuję zachęcić, żeby reaktywowali sekcje. Hokej jest dość drogą dyscypliną i bez współpracy z miastem żaden klub sobie nie poradzi. Podpiszę porozumienie z telewizją publiczną o transmisji na kanale sportowym 60 meczy hokejowych. Dzięki tym krokom chciałbym stopniowo odbudowywać hokej w Polsce. Nie pobieram wynagrodzenia jako prezydent federacji. Podpisałem dwa duże kontrakty ze sponsorami, jeśli jednak te środki nie spłyną – a wiadomo, że w biznesie bywa różnie – to sytuacja polskiego hokeja będzie naprawdę krytyczna. Chcę ożywić tę dziedzinę sportu, ale jeżeli mimo wielu starań nie otrzymamy finansowania, nie pozwolę zniszczyć swojego nazwiska. Odejdę ze stanowiska. Wszystko ma się wyjaśnić w ciągu najbliższych dwóch miesięcy.
Czy można liczyć na wsparcie państwa?
Nie. Jest w Polsce taki kryzys, że zostały obcięte finanse dla Ministerstwa Sportu, które później dzieli te środki na federacje. W roku 2013 hokej wpadł do tzw. „drugiego koszyka”. Uważam, że to słuszne, bo płacić trzeba tym, którzy coś osiągnęli. Z drugiej strony, jeśli chodzi o kwoty które zostały przyznane – lepiej żeby w ogóle ich nie było.
Powstaje zamknięty krąg: Nie ma wyników, nie ma finansowania, a bez finansowania nie będzie też wyników?
Dlatego też pierwszym moim krokiem było pozyskanie sponsorów i najlepszych trenerów. Najważniejsze zaś będą Mistrzostwa Świata, które odbędą się na Litwie. Przyjeżdżamy tutaj w roli faworyta, i jeżeli ten faworyt nie zawiedzie, zdobędzie mistrzostwo świata, Polska wróci na zaplecze elity światowej. To będzie sukces dla polskiego hokeja.
Jest Pan człowiekiem spoza środowiska hokejowego. Dlaczego zależy Panu na tej dziedzinie sportu?
Znaleźli mnie „łowcy głów”. W każdym środowisku, kiedy dzieje się źle, powstają zwalczające się grupy. Wymyślono więc, że jak ktoś przyjdzie z zewnątrz, będzie mu łatwiej, bo nikomu nie nadepnie na odcisk. W pierwszej turze wyborów dostałem ponad 80 proc. głosów. Wszyscy mi zawierzyli, nie chciałbym zawieść tego zaufania. Chciałbym, by coś po mnie pozostało. By ludzie powiedzieli po latach: Przyszedł taki, był prekursorem, pobudził i ustawił polski hokej na właściwe tory.