
Przed kilkoma dniami Agnė Bilotaitė, Laurynas Kasčiūnas i Audronius Ažubalis ze Związku Ojczyzny – Chrześcijańskich Demokratów Litwy przedstawili w Sejmie poprawki do Ustawy o oświacie, zgodnie z którymi w szkołach mniejszości narodowych nauczanie nie mniej niż 60 proc. przedmiotów odbywałoby się w języku litewskim.
„Dobra znajomość języka państwowego jest kluczem do udanego życia społecznego i zawodowego. W tym celu proponujemy, aby nie mniej niż 60 proc. przedmiotów w szkołach mniejszości narodowych było wykładanych w języku państwowym, a pozostałe 40 proc. w języku ojczystym. Ponieważ rozumiemy, że takie zmiany wymagają przygotowań, proponujemy, aby weszły one w życie w roku 2023″ – argumentowała posłanka Agnė Bilotaitė.
„Uważamy, że w dłuższej perspektywie proponowane przez nas środki wzmocniłyby budowę społeczeństwa, porozumienie między obywatelami i trzecim stronom byłoby trudniej nas poróżnić” – dodał Audronius Ažubalis.
Pomysł, na swym wideo-blogu w Facebooku, skrytykował przewodniczący socjaldemokratów.
„Dzieci, które ukończyły polskie lub rosyjskie szkoły w Wilnie albo w rejonie wileńskim znają i rozmawiają po litewsku. O tym można przekonać się z nimi rozmawiając. Druga sprawa, zaistnieć na rynku pracy w żaden to (szkoła mniejszości narodowych -przyp.red.) nie przeszkadza. Bo to zależy od wyników w nauce i nawyków zawodowych” – oświadczył Paluckas.
„Patriotyzm i obywatelskość nie zależą od nauczania w konkretnym języku” – dodał polityk.
Zdaniem socjaldemokraty konserwatyści tworzą sztuczne podziały w społeczeństwie. „Nie rozumiem dlaczego konserwatyści to robią. Dalej polaryzują społeczeństwo. Dzielą ludzi na patriotów i nie patriotów. To jest bardzo dziwna sprawa i bez perspektyw.