
Koniec roku. Jak jesteśmy przyzwyczajeni zachowywać się w końcu roku? Rok – akademicki, rok spędzony w naszej własnej pracy, szkolny rok lub rok pracy sejmu. Dowolny rok. Człowiek w końcu roku lubi nakreślić linię i liczyć. Liczymy wydatki w uciekającym roku, myślimy o powodzeniach i porażkach. Oczywiście rozważamy o ludziach, ktoś stał się przyjacielem, a ktoś może nawet wrogiem. Zaraz już jakiś polityk przedstawia sprawozdanie z pracy urzędów, tłumaczy jakie osiągnięcia są w tym roku.
Dlaczego tak robimy? Bo planujemy przyszłość. W końcu roku robimy refleksję, aby uczyć się na błędach i iść na przód. Planujemy życie w następnym roku.
A jak Kościół zachowuje się na końcu roku liturgicznego? Gdy czytamy dzisiejszą Ewangelię to wygląda całkowicie nie do tematu. O końcu świata mowa idzie? Naprawdę? O końcu świata? Czy przypadkiem nie zbyt mocno Kościół podsumowuje ubiegły rok głosząc koniec świata? Sprawa polega na tym, że taką cechę Kościół przyjął od Jezusa. Taki był charakter Jezusa i taka była Jego misja. Prowadzić ludzi nie do kolejnego roku, ale jeszcze dalej.
O co tu chodzi z tym końcem świata. Dzisiaj to spokojniej, ale na pewno pamiętacie jak rok temu zbliżał się grudzień 2012 roku i jak często w prasie, telewizji czy internecie wyskakiwał wyraz Apokalipsa. Coś strasznego, dziwnego i tajemniczego. Apokalipsa! Bardzo pasuje do tego wyrazu Bruce Willis ratujący świat wraz ze swą ekipą.
Gdyby w pierwszych wiekach chrześcijaństwa ktoś powiedziałby, że za miesiąc będzie Apokalipsa to ludzie powiedzieliby – no nareszcie już. Nareszcie nie zostanie tajemnic i rzeczy niewiadomych. Nareszcie objawienie nastąpi.
Tak! Właśnie objawienie [odsłonienie] jest głównym momentem Apokalipsy. Przypomnijmy sobie pierwszą stronę Pisma Świętego. Księga Rodzaju mówi: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię” [Rodz. 1,1]. A teraz przypomnijmy jedną z ostatnich kartek pisma Świętego. Księga Apokalipsy Świętego Jana głosi: „I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma” [Ap. 21,1]. Apokalipsa – objawienie wszystkiego, co Pan Bóg przyszykował dla nas i czego jeszcze nie poznaliśmy. Nowe niebo i nowa ziemia.
Oczywiście. Dobrze rozumiem, że boimy się zniszczenia i śmierci. Żeby powstała nowa ziemia i nowe niebo stare musi gdzieś zniknąć. Czytamy w dzisiejszej Ewangelii: „Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, powiedział: Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu”. Nie myślę, że żydom spodobały się takie słowa Jezusa. Dziś mamy zakończenie odpustu w Ostrej Bramie. Wyobrażam jak byśmy reagowali gdyby ktoś przyszedł i powiedział: Ładna jest kaplica w Ostrej Bramie. Przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, ale szybko nie zostanie z niej kamienia na kamieniu. Myślę, że nie szukalibyśmy słów w kieszeni dla takiej osoby.
Boimy się zniszczenia i śmierci. Tak samo jak boimy się wszystkiego, czego nie wiemy. Przyszłości, ciemności, nieznanych doświadczeń. Boimy się i Apokalipsy [objawienia] gdyż całkowicie nie znamy co i w jaki sposób tam będzie.
Jak dzisiaj jako chrześcijanin muszę kończyć kolejny rok liturgiczny? Radzę starać się naśladować tą cechę Jezusa. Wpatrywać się nie w dom, w którym teraz mieszkam, ale w dom, który będzie dla mnie zbudowany na nowej ziemi, pod nowym niebem.
Dzisiaj z pewnością wiemy tylko o jednym – Jezus przebywając na ziemi chciał tylko dobra dla człowieka. Wyłącznie dobra. Sensem całego Jego życia było dobro dla człowieka. Więc jeżeli zachęca ludzi czekać na nową ziemię i nowe niebo może to dla nas znaczyć tylko jedno – dobro.