
Wicemarszałek Sejmu RP Małgorzata Gosiewska twierdzi, że mimo smutnej rocznicy obchody w Ponarach tak naprawdę są budujące. „Pokazują, że jest pamięć, a z tego zła, które tu kiedyś się działo, płynie dobro, bo jesteśmy w stanie wybaczyć i stanąć ponad to, co się stało. Często uczestniczę w różnych patriotycznych wydarzeniach. Tak naprawdę świeżo wróciłam z Ukrainy, gdzie odwiedziłam podobne miejsce, zwane Czarny Las – również poruszające, z podobną historią. Polacy, w szczególności inteligencja, byli tam również mordowani. To są mocne momenty” – mówi wicemarszałek polskiego Sejmu.
„Dobrze, że są takie organizacje, jak Rodzina Ponarska. Są ludzie, którzy na przestrzeni lat przyjeżdżają tutaj, mówią o tym, przekazują prawdę tej ziemi młodym ludziom, z którymi w tym roku wyjątkowo są tutaj. Nie można ukryć, że o tym mówimy. Ich obecność sprawia, że przyjeżdżają też politycy – jak litewscy, tak i polscy. Sama czuję się im wdzięczna” – przyznaje Gosiewska.
Jednak według polityk, trochę żal, że polityczny świat litewski „jeszcze nie zauważa, że tu ginęli Polacy”. „Wymienia się różne społeczności, natomiast o tym, że tu ginęli Polacy, na tych uroczystościach poprzedzających nasze zwrócił uwagę – podkreślę – Ambasador Stanów Zjednoczonych. Jest jeszcze wiele do zrobienia w relacjach polsko-litewskich. Jesteśmy jednak otwarci na takie rozmowy” – powiedziała w rozmowie z polskimi mediami.
Jak zauważa, jest wiele takich tematów, które są bardziej znane wśród Kresowian, niż wśród Polaków w Polsce. „Przez wiele lat Polakom, szczególnie młodemu pokoleniu, wmawia się, że idziemy do przodu, że liczy się przyszłość, a przeszłość możemy sobie darować. Likwidowano lub ograniczano lekcje historii, sprowadzano patriotyzm do czegoś niemodnego. Zmieniamy to, ale potrzebny jest czas” – uważa wicemarszałek.
„Mam biuro poselskie na terenie dzielnicy Wola w Warszawie. Staram się mówić często przy każdej okazji, na przykład, o rzezi Woli. Czy jednak ta wiedza jest w Polsce, na Litwie czy w Niemczech powszechna? 50-70 tys. osób zostało brutalnie zamordowanych. Ponary są jednym z miejsc, które zasługują na informacje, badania i upamiętnienie” – oznajmiła Gosiewska.
Wicemarszałek uważa, że w najbliższym czasie będą odrabiane zadania, również te, o jakie chodzi w dialogu polsko-litewskim. „To mają być wspólne uroczystości. Chodzi o to, aby Litwini mieli świadomość o tym, kto zginął w Ponarach. Z kolei niepolitycy, którzy chcą szerzyć wiedzę o Ponarach, niech tu przyjeżdżają, mówią o tym, uczą dzieci, przekazują wiedzę. Wydaje się, że tego jest tak mało, ale tak naprawdę – to bardzo dużo. W zasadzie, na Litwie pod tym względem już wiele się dzieje. Dialog polsko-żydowski doprowadził do rzeczy dobrych – jak na części oficjalnej, tak i tu, byliśmy razem. Społeczeństwo polskie, żydowskie, Rodzina Ponarska, przedstawiciele Muzeum Gaona w Wilnie – wszyscy byli razem. Zostało tylko przekonać stronę litewską do współpracy” – podsumowuje Małgorzata Gosiewska.

Prezes Stowarzyszenia Rodzina Ponarska, Maria Wieloch, w przemówieniu podkreśliła, że to już po raz 6. Rodzina Ponarska przyjeżdża na Wileńszczyznę, aby czcić pamięć zamordowanych. „Mam nadzieję, że obecność licznej naszej grupy w bieżącym roku uświadamia wszystkim obecnym, że Ponary – to nie tylko miejsce Holocaustu. Tu w Ponarach mordowano obywateli II Rzeczpospolitej. Żydzi byli mordowani za swoje pochodzenie, ale w tych samych dołach leżą Polacy, likwidowani za walkę o wolną Ojczyznę. Młodzież Patriotyczna, polska inteligencja, kapłani, naukowcy, profesorowie Uniwersytetu Stefana Batorego – zamordowano tu członków naszych rodzin” – podkreśla prezes.
„Tu zginął mój tatuś. Tu zamordowano mego ojca, mówi Zbyszek siedzący tutaj. Ogłądałem przez okno rozładunek Żydów – mówi Tadeusz. Do dzisiaj nie można pozbyć się wspomnień o zapachu palonych ciał. Mimo upływu lat, trauma Ponar stale w nas siedzi. Tak samo, jak potrzeba upamiętnienia pomordowanych i nieustanna walka o ich pamięć. Przykre, że mimo, iż upłynęło 76 lat od zakończenia wojny, nasza wiedza o liczbie i tożsamości ofiar jest nadal skrywana. Wielokrotnie apelowałam o powołanie zespołu, w skład którego wchodziliby uznani historycy. Konieczne jest bowiem przeprowadzenie badań w archiwach niemieckich, litewskich, rosyjskich, białoruskich i polskich, a następnie opracowanie całego materiału. Bez realizacji takiego projektu będziemy nadal w wielu kwestiach opierać się na przypuszczeniach i domysłach, a co gorsze – nie poznamy nawet nazwisk naszych bohaterów, którzy ginęli za wolność Ojczyzny” – ubolewa Wieloch.
Przypomniała zebranym, że „stale natrafiamy na „brak dobrego czasu”, a dzisiaj nawet pandemia nam się sprzeciwia”. „A przecież prawda musi zobaczyć światło dzienne. W Muzeum Okupacji i Walk o Wolność, gdzie wczoraj byliśmy dzięki obecności dr Arūnasa Bubnysa, dowiedzieliśmy się, że Polacy nie mają tam swojej sali wystawienniczej. Romowie mają całą ścianę. Otrzymujemy informację, że coraz więcej polskich grup odwiedza to muzeum. Nie ma jednak jeszcze folderów w języku polskim. Może kiedyś za sprawą Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu taką sytuację uda się zmienić. Ciągle oczekujemy większego zaangażowania się władz państwa o upamiętnienie tych największych na Kresach Wschodnich zbrodni z czasów II wojny światowej” – stwierdziła prezes Rodziny Ponarskiej.

Rita Tamašunienė, poseł litewskiego Sejmu, również wzięła udział w obchodach. „Wydawałoby się, piękny las pod Wilnem. Jednak w 1941 r. stał się miejscem boleści na całe życie dla narodu polskiego, żydowskiego. Dobrze, że karty historii zostały przewrócone. Od czasów niepodległości Litwy na pewno jest to miejsce pamięci, które ludzie odwiedzają, by te boleśne karty historii pozostały w naszej świadomości i zostałyby przekazane przyszłym pokoleniom. Niech takie tragedie, jak ludobójstwo i mord ponarski nie powtórzą się w naszym kraju. Oddajemy hołd poległym, pomordowanym – kwiatom narodu, inteligencji, jak też tej ziemi. To nie tylko ogromna strata dla narodu, straciła również cała Litwa. Właśnie ci najlepsi zostali wywiezieni i zamordowani. Oddając hołd, pamiętajmy o tym. Pielęgnujmy naszą pamięć, mimo upływu lat i zmniejszającej się Rodziny Ponarskiej” – nawołuje posłanka.
Edward Trusewicz, wiceprzewodniczący Związku Polaków na Litwie, powiedział, że w tym miejscu „nie należy dużo mówić, ale o tym miejscu należy mówić bardzo dużo”. „Proszę, czyńmy to. Niech spoczywają w pokoju” – dodał.

Stanisław Pieszko, prezes Fundacji Samostanowienie, podkreślił w przemówieniu, że dzisiaj nie tylko obchodzimy 80. rocznicę początku Zagłady, ale 79. rocznicę Zagłady Wolnych Polaków, którzy zginęli i których na tej tablicy jest większość. „Cieszę się, że w tym roku przybyło tutaj tak wiele młodych ludzi, bo młodość – to przyszłość. Chciałbym, aby oprócz Dnia Katyńskiego powstałby i Dzień Ponarski. To już jest najwyższy czas. Myślimy o tym, że na Kresach polskość trzyma się na trzech ostojach: kościół, szkoła i rodzina. Aby to zachować, trzeba o tym pamiętać” – twierdzi Pieszko.
Dzień Zagłady Żydów Litewskich został ustanowiony w 1994 roku. Jest powiązany z datą likwidacji Getta Wileńskiego.
Od grudnia 1941 r. do połowy września 1943 r. niemieccy żołnierze zamordowali ok. 40 tys. Żydów mieszkających w Wilnie. Ogółem na Litwie zginęło ok. 200 tys. osób żydowskiego pochodzenia. Podczas II wojny światowej las w Ponarach stał się miejscem masowych mordów, które są nazywane największą zbrodnią, dokonaną na ludności żydowskiej i polskiej na terenach Wileńszczyzny.