– Pamiętam, jak pewnego dnia przyszła do nas matka młodego człowieka, ze łzami w oczach prosząc o przyjęcie jej syna do hospicjum – opowiada zastępczyni dyrektora Hospicjum im. bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie Aneta Górniewicz. – Chłopak miał szybko postępującego raka. Aktywne leczenie onkologiczne niestety nie przyniosło rezultatów, choroba się nasilała. Chłopaka wypisano ze szpitala i tyle…
Matka chłopaka powiedziała, że zdaniem lekarzy jej synowi zostało najwyżej pół roku życia…
Chłopak odczuwał silne bóle, a razem z nim cierpiała również cała jego rodzina. Zdesperowani bliscy nie wiedzieli, co począć ani jak mu pomóc.
– Choroby onkologiczne wiążą się z ogromnym bólem – opowiada Aneta. – Czasami jest on dla chorych po prostu nie do zniesienia.
Chłopak został przyjęty na oddział stacjonarny hospicjum, gdzie od razu wdrożono terapię przeciwbólową. W hospicjum spędził kilka miesięcy, jednak ani przez jeden dzień nie cierpiał z powodu bólu.
– Uśmiech nie znikał z jego twarzy – wspomina Aneta. – U nas miał dobrą opiekę, nie cierpiał. Stał się częścią naszej wielkiej hospicyjnej rodziny, ale sporo czasu spędzał również z bliskimi, którzy go odwiedzali. Żył znacznie dłużej niż przewidywali lekarze. I czas ten upłynął mu bez bólu, a wręcz był wypełniony uśmiechem, spełnionymi marzeniami, spotkaniami z bliskimi.
Pani w kapeluszu
W pamięć Anety zapadł jeszcze jeden przypadek, kiedy do hospicjum przywieziono karetką młodą kobietę. Wniesiono ją na noszach, gdyż z powodu ciężkiej choroby nie mogła wstać o własnych siłach.
– Lekarze nie dawali jej już żadnej nadziei – wspomina Aneta. – Po zakończeniu długiego leczenia onkologicznego usłyszała, że medycyna nie jest w stanie jej pomóc i że zostało jej kilka miesięcy życia.
Aneta pamięta, że kobieta ta na początku nawet nie zdawała sobie sprawy, gdzie trafiła.
– Gdy otworzyły się drzwi karetki, zobaczyłam przed sobą piękne podwórko z morzem kwiatów – opowiadała pacjentka pracownikom hospicjum. – Pomyślałam, że chyba przywieziono mnie do jakiejś kawiarni.
Personel hospicjum przyjął młodą pacjentkę jak członka rodziny. Zastosowano u niej terapię przeciwbólową i ruchową, udzielono innej niezbędnej pomocy.
– Sytuacja pacjentki była trudna, ponieważ połowa jej ciała była sparaliżowana, jednak jej upór, postanowienie, by przeciwstawić się chorobie i wola życia były bardzo silne – wspomina Aneta. – Pół roku później jej stan poprawił się na tyle, że mogła nawet wrócić do domu.
Mimo powrotu do domu, jak opowiada Aneta, kontakt z pacjentką się nie urwał. Hospicjum nadal udzielało jej wsparcia i pomocy psychologicznej.
Pewnego słonecznego letniego dnia kobieta zapragnęła kupić kapelusz, żeby wyglądać pięknie i elegancko. Nie czekając długo, pracowniczka hospicjum zabrała ją do sklepu, gdzie razem wybrały piękny czerwony kapelusz.
Właśnie on stał się taką swoistą wizytówką, nieodłączną częścią wizerunku tej pacjentki. Gdy odwiedzała hospicjum, zawsze go zakładała.
Formy pomocy hospicyjnej
Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie udziela pomocy osobom z chorobami onkologicznymi w terminalnym stadium choroby, kiedy lekarze stwierdzają, że nie są już w stanie pomóc i nie ma dłużej możliwości stosowania leczenia onkologicznego, w tym chemioterapii.
Jak mówi Aneta, istnieją dwie formy pomocy hospicyjnej – hospicjum stacjonarne i hospicjum domowe. Co ważne, w obu przypadkach pomoc jest udzielana zarówno dorosłym, jak i dzieciom, zaś o jej formie decydują stan zdrowia pacjenta oraz możliwości jego rodziny. Formy te wzajemnie się uzupełniają.
– Na oddziale stacjonarnym hospicjum mamy 14 łóżek dla dorosłych i 12 łóżek dla dzieci, świadczymy również usługi w ramach hospicjum domowego, które polegają na udzieleniu pomocy choremu w jego domu – opowiada Aneta. – Bardzo się staramy, żeby nie odmawiać proszącym o pomoc – mówi zastępczyni dyrektora hospicjum. – Choroba nie wybiera płci ani wieku. Dokładamy więc wszelkich starań, by móc udzielić pomocy każdemu, kto po nią do nas przychodzi.
Budynek hospicjum
Początki założenia wileńskiego hospicjum sięgają 2008 roku, kiedy do Wilna na zaproszenie kardynała Audrysa Juozasa Bačkisa przyjechała siostra Michaela Rak ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego.
Powierzono jej niezwykle trudną i zarazem ważną misję – otwarcie hospicjum dla osób terminalnie chorych. Do potrzeby takiego ośrodka należało dostosować XVI- wieczny budynek, położony w odległości kilku minut pieszo od Ostrej Bramy, przy ulicy Rasų. Prace rekonstrukcyjne i renowacyjne trwały od 2009 do 2012 roku.
Aneta dołącza do zespołu
– Dołączyłam do personelu hospicjum tuż po ukończeniu studiów magisterskich – wspomina Aneta. – Znałyśmy się już wtedy z siostrą Michaelą. Pewnego dnia, po mszy w kaplicy ostrobramskiej, rozmawiałyśmy o nowo otwartym hospicjum. Wtedy też siostra Michaela zaproponowała mi włączenie się w pomoc.
Jak mówi Aneta, początkowo miała wątpliwości, czy poradzi sobie z tak trudną emocjonalnie pracą, czy da radę unieść ciężar skrajnych uczuć.
Dziewczyna jednak podjęła decyzję, żeby spróbować. Pragnęła dołączyć do ważnej i szlachetnej misji, jaką jest niesienie pomocy i wsparcia potrzebującym i cierpiącym. Zawsze też chciała czuć, że wykonywana przez nią praca ma głęboki sens.
– Po łacinie hospitium oznacza dom gościnny lub gościnę – mówi Aneta. – Pojęcie medycyny paliatywnej wywodzi się z kolei z łacińskiego słowa pallium, oznaczającego płaszcz.
Oba te pojęcia wpisują się w charakter i sposób działania wileńskiego hospicjum. W ośrodku panuje rodzinna atmosfera i warunki sprawiające, że pacjent jest zawsze w centrum uwagi. Wszystko zostało tu stworzone i zorganizowane z należytą starannością, z uwzględnieniem dobra i zdrowia pacjentów.
Hospicjum działa w oparciu o ustawy Republiki Litewskiej, rozporządzeń Ministra Ochrony Zdrowia Republiki Litewskiej oraz inne obowiązujące przepisy prawa litewskiego.
Unikalna pomoc wieloprofilowa
Jak opowiada Aneta, pomoc udzielana przez hospicjum jest wieloprofilowa – lekarze hospicyjni, pielęgniarki, psycholodzy, pracownicy socjalni nie tylko pomagają swoim pacjentom na każdym możliwym polu, ale także ściśle współpracują z ich rodzinami, którym pomagają zmierzyć się z ciężarem psychicznym choroby bliskich.
– W hospicjum pomoc otrzymuje każdy, kto jej potrzebuje – mówi Aneta. – Nigdy nie różnicujemy swoich pacjentów ze względu na narodowość, rasę, poglądy polityczne czy wyznanie. Wszyscy są dla nas tak samo ważni i każdemu służymy pomocą i wsparciem w jednakowej mierze.
Aneta zwraca uwagę również na to, że hospicjum to unikalne miejsce dialogu międzykulturowego i międzywyznaniowego. Łączy ono pacjentów i pracowników o różnych wyznaniach i mówiących w różnych językach.
– Czasem pytają nas o to, w jaki sposób jesteśmy w stanie zorganizować pracę i w tej wielości języków i kultur dojść do wspólnego mianownika – dzieli się swoimi przemyśleniami kobieta. – Odpowiadam wtedy, że wspólnym mianownikiem hospicjum jest język serca i miłości. Razem tworzymy ciepłą rodzinną atmosferę miejsca, w którym wszyscy czują się dobrze.
Koordynowanie pracy wolontariuszy
W hospicjum Anecie zaproponowano stanowisko administratora. W zakres jej obowiązków wchodzi, między innymi, koordynowanie pracy wolontariuszy.
Wolontariusze są bardzo ważną częścią hospicjum. Wolontariat zaczyna się od wypełnienia ankiety, w której każdy przyszły wolontariusz wybiera, do której grupy wsparcia hospicjum chciałby dołączyć. Ma do wyboru trzy obszary: medyczny, niemedyczny (obsługa, sprzątanie, pomoc w gospodarstwie) i akcyjny (pomoc w pozyskiwaniu darowizn, organizacji wydarzeń).
Kiedy zbiera się większa grupa wolontariuszy, organizowane są szkolenia.
Po przeszkoleniu każdy wolontariusz ma jeszcze czas na podjęcie decyzji, czy rzeczywiście chce i czy ma powołanie, by nieść posługę ciężko chorym pacjentom.
Jeśli decyzja jest pozytywna, kandydat na wolontariusza staje się nowym członkiem hospicyjnej rodziny.
Wiek i specjalizacje zawodowe wolontariuszy
– Jeśli chodzi o wiek naszych wolontariuszy, to żartujemy, że nasi wolontariusze są w wieku „50-„ i „50+” – opowiada z uśmiechem Aneta. – To osoby od uczniów po seniorów, którzy mają czas i chcą go pożytecznie wykorzystać.
Wolontariusze to osoby w różnym wieku i o różnych specjalizacjach zawodowych – to między innymi nauczyciele, prawnicy, informatycy.
– Cieszymy się, że nawet w czasie pandemii nasi wolontariusze znajdują sposób, aby wspomóc hospicjum – mówi Aneta. – Wolontariuszki na przykład robią na drutach piękne czapki, rękawice, szaliki, a dla najmniejszych pacjentów – cudowne zabawki.
Kobieta przyznaje, że różni wolontariusze to też różne charaktery i temperamenty. Łączy ich jednak pragnienie niesienia pomocy cierpiącym i chorym znajdującym się w trudnej sytuacji.
Praca w hospicjum wymaga szczególnego powołania, ponieważ jest ona wypełniona wyzwaniami, z którymi nie każdy jest w stanie sobie poradzić.
Pracownicy hospicjum
Jak twierdzi Aneta, osoby pracujące w hospicjum powinny się wykazywać dużą empatią wobec bliźnich i otwartością na pacjenta, który zazwyczaj znajduje się w trudnym stanie medycznym i psychicznym.
Praca z takimi chorymi nie należy do najłatwiejszych.
– Chorzy odczuwają wszystko we wzmożony sposób, więc z łatwością wychwycą nawet najmniejszą nieszczerość ze strony pracownika – dzieli się przemyśleniami Aneta. – Każdego dnia pracownik spędza z pacjentem dużo czasu. W ten sposób się poznają.
Z powodu poważnej choroby pacjent hospicjum może nie być w stanie poradzić sobie ze wszystkim samodzielnie. Pracownicy hospicyjni, poza tym, że wykonują zabiegi medyczne i prowadzą z chorymi szczere rozmowy, pomagają im się ubrać, umyć, zjeść czy wykonać inne czynności.
Aneta przyznaje, że nawet po wyjściu z hospicjum, po pracy, nie może przestać myśleć o swoich podopiecznych.
– Szczególnie boli mnie widok młodych pacjentów – mówi Aneta. – Ich historie pozostają w moim sercu na zawsze. Nawet po zamknięciu drzwi hospicjum nie mogę przestać myśleć o chorych, jak i o tym, co jeszcze mogłabym dla nich zrobić.
Zdaniem Anety praca w hospicjum to dla niej prawdziwa szkoła życia, która pozwala zrozumieć, jak kruchy i ulotny jest czas.
Pięć etapów godzenia się z chorobą
Pacjenci w różny sposób reagują na pracę personelu hospicyjnego i stosowane zabiegi, gdyż każdy z nich jest na innym etapie zrozumienia swojej choroby i sytuacji.
Według psychologów w przypadku osób nieuleczalnie chorych można mówić o pięciu etapach relacji z chorobą – od całkowitego zaprzeczenia jej po pełne zrozumienie i akceptację.
– Bardzo ważne, aby pracownik potrafił dokładnie rozpoznać stan, w jakim znajduje się chory, i odpowiednio na niego reagował – mówi Aneta. – Pacjent wyraża swoje emocje poprzez określone działania, charakterystyczne dla danego etapu.
Pacjent, który jeszcze nie przeżył etapu pojednania z chorobą, może być
poirytowany. Taka osoba zazwyczaj mówi, że niczego nie chce, niczego nie
potrzebuje.
W rzeczywistości jednak pod tą reakcją może kryć się niewyartykułowana prośba o pomoc: „Zostań jeszcze ze mną, porozmawiajmy, potrzebuję cię…”
W hospicjum pacjentom pomaga psycholog, który pracuje z każdym z nich
indywidualnie. Obecny jest również kapelan, który spowiada i udziela sakramentów.
Wzajemna pomoc pacjentów
Przed wprowadzeniem kwarantanny wolontariusze hospicyjni pomagali chorym, czytając im książki czy rozmawiając. W ten sposób próbuje się odciągnąć pacjenta od trudnych myśli.
Zdaniem Anety, nie mniej ważne jest wsparcie osób, które znajdują się w podobnej sytuacji – na przykład chorych przebywających w tej samej sali w hospicjum.
– Zdarzało nam się nieraz obserwować, jak chorzy nawzajem się wspierają,
opowiadają sobie nawzajem, jak przeżyli najtrudniejsze chwile, jak się z nimi zmagali – mówi kobieta. – W takich chwilach pacjent rozumie, że nie jest sam ze swoim bólem, z chorobą, że jego sąsiad pokonał jeszcze większy kryzys, a on sam może wiele wynieść z cudzego doświadczenia.
Aneta zwraca uwagę na to, że jedną z głównych zasad w hospicjum jest
bezwarunkowe poszanowanie wolności pacjenta.
– Jeśli nasz pacjent naprawdę czegoś nie chce, nigdy nie będziemy go do tego zmuszać ani niczego mu narzucać – mówi Aneta. – Dlaczego mielibyśmy to robić? Osobista wolność pacjenta jest dla nas czymś świętym. W hospicjum staramy się przede wszystkim spełniać życzenia naszych pacjentów. Zawsze obchodzimy ich urodziny, zdając sobie sprawę z tego, że mogą być one ich ostatnimi…
Pacjenci wierzący i niewierzący
Jak zauważa Aneta, wierzący i niewierzący pacjenci inaczej oceniają i przeżywają swoją sytuację.
– Wszyscy wiemy, że prędzej czy później nadejdzie godzina odejścia z tego świata – dzieli się przemyśleniami kobieta. – Wierzącym łatwiej to przyjąć, ponieważ żywią przekonanie, że ich życie na tym się nie kończy. Cieszę się, że niektórzy pacjenci właśnie w hospicjum na nowo odkryli wiarę, przyjęli chrzest.
Osobie niewierzącej trudniej jest zaakceptować moment zbliżającego się odejścia. Takiego człowieka przytłacza wielka niewiadoma. Nurtują go pytania, na które nie jest w stanie znaleźć odpowiedzi.
– Niezależnie od tego, czy dana osoba jest wierząca czy nie, zawsze staramy się zachęcić ją do zastanowienia się nad tym, jaką drogą życiową przeszła – mówi Aneta. – Może w życiu takiej osoby było coś, co chciałaby zmienić, może są ludzie, których skrzywdziła, a teraz chciałaby poprosić o wybaczenie? Nie jest na to za późno. Wystarczy tylko zdobyć się na odwagę i nie zwlekać. Bardzo byśmy chcieli, żeby każda osoba opuszczała ten świat w poczuciu, że jest dobrym człowiekiem i w zgodzie ze sobą. Dobro zbawia nas w wieczności.
Kruchość życia
Aneta pamięta, że jak tylko rozpoczęła pracę w hospicjum, poproszono ją o
wywieszenie informacji na tablicy ogłoszeń, znajdującej się tuż obok d jednej z sal, w której leżało dwóch mężczyzn. Drzwi od sali były otwarte. Z wnętrza dochodziły odgłosy włączonego telewizora.
– Pamiętam, że w filmie, którzy oglądali pacjenci, padły słowa „jutro jeszcze
pogadamy” – wspomina Aneta. – Wtedy usłyszałam głębokie westchnienie jednego z mężczyzn. „Dla mnie jutro może nie nadejść” – powiedział z bólem.
Słowa te na zawsze pozostały w pamięci kobiety.
– Nawet przez chwilę nie zastanawiamy się nad tym, jak kruche jest życie – mówi Aneta. – Kiedy wstajemy rano, to przecież nie wiemy, czy doczekamy wieczora. A może będziemy mieli wypadek samochodowy lub dostaniemy udaru?
Kobieta jest przekonana, że żyć należy w prawdzie, aby w ostatniej chwili życia nie żałować, że się kogoś skrzywdziło. Tym samym zrozumieć, że wciąż jeszcze jest czas, aby coś naprawić, kogoś przeprosić.
– Pragnieniem i zadaniem wszystkich pracowników hospicjum jest codzienna posługa chorym, udzielanie im wszelkiej możliwej pomocy: medycznej, duchowej, wsparcia psychologicznego i społecznego – mówi Aneta. – Hospicjum to rodzina o wielkim i pałającym miłością sercu. Sercu otwartym dla wszystkich, którzy cierpią.
Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie zapewnia bezpłatną profesjonalną opiekę medyczną i pielęgniarską dzieciom i dorosłym nieuleczalnie chorym na choroby onkologiczne i inne na oddziale stacjonarnym hospicjum oraz w domach pacjentów.
Prosimy o przekazanie 1,2% podatku na rzecz Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie. Więcej informacji: http://bit.ly/HospicjumWilno