Jest Pan pierwszy raz w Wilnie?
Na Litwie byłem trzy razy. Natomiast koncertowo jesteśmy pierwszy raz. Wreszcie.
Zawsze podkreślał Pan, że nie jest piosenkarzem politycznym. Jednak w swoich piosenkach często komentował Pan realia polityczne. Czy interesuje się Pan relacjami polsko-litewskimi?
Mam świadomość historii i mam świadomość, jaka jest tutaj sytuacja współczesna. Być może nie wiem perfekcyjnie. Ostatnio jakby sytuacja się pogorszyła. Podobno nowa pani prezydent jest nie bardzo propolska. Nie przyjechałem tutaj, aby zaogniać jakiś problem. Generalnie bardzo się cieszę, że możemy tutaj zagrać. Bo tak się składa, że częściej gramy dla Polaków na Zachodzie, a na Wschodzie jakoś nie.
Dlaczego?
Właśnie też bym zadał to pytanie. Nie znam odpowiedzi. Zawsze chciałem zagrać z T.Love tutaj, zawsze chcieliśmy zagrać we Lwowie. W Wilnie zagramy dzisiaj, a we Lwowie mamy zagrać w następnym roku. Wilno jest miejscem bardzo ważnym dla Polaków. Chociaż mam nadzieję, że jacyś Litwini też przyjdą na koncert. Więc z tej okazji nauczyłem się kilku słów po litewsku.
Urodził się Pan w Częstochowie. Częstochowa i Wilno mają dwa najważniejsze dla Polaków sanktuaria. Czy te miejsca również są dla Pana ważne. Z tego co wiem, jest Pan człowiekiem wierzącym, ale również antyklerykalnym…
Wiadomo, w kościele jest wiele zła, ale jestem człowiekiem wierzącym. Nie ukrywam tego. Jestem wierzący, poszukujący, upadający, podnoszący się, jak każdy człowiek. Co łączy te dwa miasta, to z pewnością dwa słynne obrazy Matki Boskiej. To są dwa miejsca ważne w historii Polski. Chociaż architektonicznie to są zupełnie inne miasta.
Był Pan kilka razy w Wilnie. Co Panu udało się zwiedzić?
Tak, to jest mój trzeci pobyt w Wilnie. Widziałem obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej. Byłem w kilku kościołach. Byłem w miejscach, gdzie przebywał Mickiewicz z filomatami. Wczoraj byliśmy na kolacji. Było bardzo dobre jedzenie. Później mieliśmy spacer po nocnym Wilnie. Było bardzo miło.
A jak w ogóle smakuje Panu kuchnia litewska?
Jest ciężka, ale dobra. Bardzo lubię cepeliny. W Polsce na to się mówi kartacze.
A litewskie piwo?
Tak, piliśmy „Švyturys“. Jest dobre. Szczególnie ciemne piwa mi smakują.
Mieszkał Pan w akademiku na Kickiego. Mieszkało tam wiele osób zza wschodniej granicy. Czy spotkał Pan kogoś z Litwy?
Studiowałem w 80- tych latach. Wtedy nikogo nie było z Litwy. Głównie to byli Koreańczycy lub ktoś z Afryki. Mój syn w danej chwili jest na Erasmusie i jest na Sardynii, ma koleżanki Litwinki. Powiedział, że są fajne.
Swą karierę rozpoczął Pan przed 30. laty. Czy myślał Pan kiedyś, że można śpiewać rocka po 50-tce?
Gdyby ówczesny Muniek spotkał się ze mną dzisiejszym, to ówczesny Muniek mnie by chyba wyśmiał. Trzeba zrozumieć jedną rzecz, w tamtych czasach rock’n’roll był trochę młodszy. Pierwszą kapelę założyłem w roku 1981. To było 30 lat od debiutu Elvisa, dzisiaj już mamy 60 lat od debiutu Elvisa. Więc wtedy nie wierzyłem facetowi, który ma powyżej 30. Jak grał wtedy zespół Perfect, to dla mnie oni byli zgredami. Słuchałem zespołów w moim wieku. Dlatego zainteresował mnie punk rock. Być może nie byli wirtuozami, ale byli w moim wieku i chcieli coś powiedzieć. Więc młody Muniek raczej nie dogadałby się ze mną. Ja bym mu coś nawijał, nie pouczałbym, ale kilka rzeczy bym powiedział…
To co właśnie powiedziałby Pan młodemu Muńkowi…
Nie da się nic zmienić. Nie może dwudziestolatek mieć umysłu pięćdziesięciolatka. Musi popełnić wszystkie możliwe błędy, głupoty. Pięćdziesięcioletni facet ma większe doświadczenie. Co mógłbym mu powiedzieć, z pewnością nie to, że musi być jak ja. Energia i głupota młodości, w sensie pozytywnym, jest czymś super.
Muzyka rockowa zawsze była muzyką protestu. Czy nadal Pan tak uważa?
Dzisiaj rock’n’roll nie ma takiej siły, jak w latach 60-tych. Nie zmienia świata. Nie zmienia go ani obyczajowo, ani seksualnie. Nie ma już takich bohaterów jak Janis Joplin, Jim Hendrix czy Kurt Cobain. To nie znaczy, że trzeba umierać młodo. Bo dzisiaj jest wszystko takie sztuczne, wyprodukowane. Nawet jak chcesz być buntownikiem, to produkują buntownika.