Ewelina Mokrzecka, zw.lt: Jesteś bardzo młodą aktorką. W Teatrze Oskarasa Koršunovasa grasz w dość odważnej sztuce – Bóg jest DJ, gdzie jest miłość, seks, nienawiść, przemoc… Czy twoi bliscy widzieli przedstawienie? Jaka była ich reakcja?
Jovita Jankelaitytė: Wiąże się z tym bardzo ciekawa historia… Na premierę Bóg jest DJ zaprosiłam mojego brata i postanowiłam, że rodziców nie zaproszę. Nie chciałam, żeby to oglądali, bo to jest trochę inne pokolenie i się bałam niezrozumienia. Ten spektakl jest skierowany do człowieka młodego, człowieka XXI wieku, który codziennie budzi się z telefonem, z komputerem… Dla którego technika jest czymś więcej, niż dla pokolenia naszych rodziców. W związku z tym nie chciałam, żeby byli na przedstawieniu, nie chciałam ich traumatyzować. Mama wciąż nalegała, żeby jednak mogli przyjechać, martwiła się, dopytywała… Moi rodzice byli dotąd na wszystkich moich premierach, zawsze ich zapraszam. Tym razem również przyjechali (śmiech). Zobaczyłam ich, jak wchodzili i zaczęłam się zastanawiać – co teraz? Jak mam odegrać niektóre sceny? Ale się uspokoiłam. Ze strony aktorskiej to było nowe doświadczenie, które wiele wniosło. Po sztuce rodzice powiedzieli, że bardzo im się spodobało, że są pod ogromnym wrażeniem. Tato powiedział, że momentami czuł, jakby siedział przed telewizorem, oglądając jakiś serial albo telewizyjne show. Nie spodziewałam się takiej reakcji, ale rodzice zawsze mnie wspierali w tym co robię.
Podczas spektaklu widz jest świadkiem namiętnego pocałunku… Co czujesz w tym momencie? Jaka była reakcja twojego chłopaka?
Pocałunek jest odwiecznym pytaniem aktorów, bo w teatrze aktor się całuje z wieloma mężczyznami, kobietami… Każdy aktor pewnie przez to przeszedł. Oczywiście, na początku było dziwnie. Nie mogłam zrozumieć co ten pocałunek znaczy, czy to ja – Jovita go całuje, czy Ona, czyli odgrywana przeze mnie postać. W tym spektaklu chcemy osiągnąć to, żeby widz nie mógł odróżnić prawdy od gry. Żeby widz się zastanawiał – to był prawdziwy pocałunek? A może jednak gra aktorska?
Wracając do pytania, kiedyś ustanowiłam sobie zasadę, że kiedy jestem na scenie to nie jestem Jovitą, nie mam kompleksów, które mam na co dzień, zachowuję się tak, jak odgrywana przeze mnie postać, wtedy myślę jak ona…
Co czujesz po odegraniu tak trudnej sztuki? Jakie emocje ci towarzyszą?
Emocje są, ale chyba dlatego, że w teatrze jestem od niedawna. Poza tym to, o czym mówimy w tej sztuce jest dla mnie bardzo ważne i mnie boli. Po spektaklu zawsze czule wszystko odbieram i przeżywam wspólnie z tymi postaciami, które gram. Przeżywam ich tragedie, ludzi, którzy to oglądają. Za każdym razem po odegraniu tego spektaklu czuję też spełnienie pewnej misji, że może ktoś nas usłyszał, może coś zmieni w swoim życiu.
W sztuce aktorzy próbują złapać kontakt z widzem, ta interakcja czasem go peszy, a sztuka bulwersuje. Czy zdarza się, że widz opuszcza salę?
Ten spektakl jest masywną prowokacją, a widz jest trzecią postacią i tak naprawdę wiele od niego zależy. Reakcje zawsze są bardzo różne, zawsze też jesteśmy na to przygotowani. Nie ma tu żadnych ograniczeń. W każdym momencie widz może wstać i coś powiedzieć, wejść do gry albo z niej wyjść. Zdarza się, że kiedy gram, to zauważam niezadowolonego odbiorcę. Kiedyś podczas spektaklu miałam nawet krótką dyskusję z pewną kobietą, która była bardzo niezadowolona. Kiedy widzę takie reakcje, to staram się na to reagować, ale w tym spektaklu tak dużo się dzieje, że nie zawsze udaje nam się to wyłapać, ale jak coś widzimy, to jeszcze bardziej prowokujemy.
Czy trudno było wywalczyć pierwszą rolę w spektaklu Bóg jest DJ? W końcu podczas premiery miałaś 19 lat…
Akurat tak się zdarzyło, że aktorzy, którzy mieli odgrywać główne role nie mogli. Reżyserka rozpoczęła poszukiwania nowych. Zaważyła tutaj ogromna chęć, bardzo zależało mi na tej roli. Chciałam jeszcze bardziej poznać tę sztukę, zrozumieć ją. Największym wyzwaniem było wcielenie się w postać, którą gram. Należało zmienić wszystko – mowę, sposób poruszania się… Musiałam stać się innym człowiekiem. To nie są takie postacie w które aktor może łatwo się wcielić. Należy utrzymać granicę pomiędzy sobą, a postacią.
Jak się w takim razie zaczęła Twoja przygoda z teatrem? Zawsze wiedziałaś, że chcesz grać?
To nie było tak, że marzyłam, by zostać aktorką. Od samego dzieciństwa chciałam być piosenkarką. Zawsze śpiewałam, skończyłam szkołę muzyczną w Solecznikach, uczestniczyłam we wszystkich konkursach, ale nigdy nie miałam nic wspólnego z aktorstwem. Teatr był zawsze takim magicznym miejscem, gdzie się dzieją jakieś dziwne rzeczy, gdzie zawsze jakoś inaczej pachnie. Tak na dobrą sprawę największy wpływ miał na mnie mój chłopak Bartek. Byłam w 12 klasie i przyszedł ten czas, kiedy musiałam się zdecydować co do swojej przyszłości. Rozważałam różne możliwości. Wiedziałam jedno, że na pewno nie chcę studiować muzyki, bo to dla mnie coś świętego do czego zawsze mogę wrócić. Nie chciałam zniszczyć mojego hobby poprzez studia i profesję, ale wiedziałam też, że muszę studiować coś interesującego, muszę być aktywna. Rozumiałam, że mam w sobie bardzo dużo energii, którą muszę gdzieś wyładowywać. Pewnego wieczoru Bartek zapytał mnie, dlaczego nie chcę spróbować aktorstwa? Wtedy zaczęłam się tym interesować, przygotowywać do egzaminów wstępnych… i mi się udało za pierwszym razem.
Z tego co wiem, Oskaras Koršunovas wystawia teraz w Warszawie. Może niedługo na deskach jednego z warszawskich teatrów będzie można zobaczyć również Ciebie?
Oczywiście, że jest taka możliwość, ale na razie nie wiadomo kiedy. W ubiegłym roku wystawialiśmy Bóg jest DJ we Włoszech, braliśmy udział w konkursie European Young Theatre i zajęliśmy drugie miejsce. Zawsze jesteśmy otwarci na propozycje wyjazdowe. To bardzo ciekawe, w jaki sposób odbierają nas ludzie w innych krajach. We Włoszech publiczność była podekscytowana tematem, wszystko wybuchło…
Jednym z podstawowych narzędzi aktora jest słowo. Ukończyłaś co prawdę litewską szkołę, ale pochodzisz z polskiej rodziny i rejon solecznicki raczej nie jest litewskojęzyczny. Czy nie zastanawiałaś się nad podjęciem studiów aktorskich w Polsce?
Miałam taki pomysł, ale po ukończeniu litewskiej szkoły to nie było takie proste. Pogrzebała mnie biurokracja. Poza tym miałam za mało czasu. Musiałam się skoncentrować na jednym, czyli na studiach na Litwie.
Gdzie widzisz siebie w przyszłości? Jednak teatr, czy rozważasz również grę w filmach, serialach?
Na razie nie miałam styczności z telewizją i z kinem, dlatego też bliższy i bardziej zrozumiały jest teatr. Ale kto wie… może kiedyś zagram w jakimś fajnym filmie, jeżeli ktoś mnie zaprosi? Może polubię kino, zostanę tylko aktorką filmową, pojadę do Hollywood i zrobię karierę… (śmiech). Tak na poważnie, obecnie trudno coś mówić na ten temat. Dzisiaj żyję przygotowaniami do sztuki ,,Oidipo mitas”w reżyserii Gintarasa Varnsasa , której premiera odbędzie się 29-30 kwietnia oraz próbami do spektaklu mojej ukochanej reżyserki Kamilė Gudmonaitė ,,Timonas Atienietis”.