„Nagroda zawsze jest czymś przyjemnym. Przyjemnie jest kiedy jesteś doceniony. Sądzę, że na tle całej Litwy nasz wydział prezentuje się bardzo dobrze” – powiedziała zw.lt Stachowska.
Dwa zawody
W Służbie Probacji, Stachowska pracuje od 2005 roku. „Już w ostatnich latach w szkole wiedziałam co chcę studiować. Wiedziałam, że to ma być coś związane z prawem. Nie wiedziałam tylko czy bardziej chcą być adwokatem, czy prokuratorem. Udało się wybrać kierunek, który w pewien sposób łączy te dwa zawody. Bo z jednej strony pomagamy człowiekowi, ale jeśli osoba nie wykonuje swoich zobowiązań, to wraca do więzienia” – podzieliła się Stachowska.
Jeśli człowiek jest zdolny i ma cel, to nieważne skąd pochodzi i do jakiej szkoły uczęszczał – litewskiej czy polskiej
Po szkole ejszyszczanka dostała się na studia prawa penitencjarnego na Uniwersytecie Michała Romera, wówczas uczelnia nazywała jeszcze się Akademią Prawa.
Po studiach Stachowska zaczęła pracować w Inspekcji Poprawczej (obecnie Służba Probacji), jako zwykły inspektor. Po roku wystartowała w konkursie na stanowisko wicedyrektora oddziału wileńskiego i z powodzeniem go wygrała. Stanowisko piastuje do dzisiaj. Od pewnego czasu faktycznie kieruje oddziałem, bo szefowa przebywa na macierzyńskim.
Romantyka w pracy
Swoim przykładem de facto zaprzecza, że będąc Polką pochodzącą z prowincji nie da się zrobić kariery w instytucjach państwowych. „Mogę powiedzieć, że jeśli człowiek jest zdolny i ma cel, to nieważne skąd pochodzi i do jakiej szkoły uczęszczał – litewskiej czy polskiej” – jest przekonana Stachowska.
Podstawowym zadaniem Służby Probacji jest szeroko pojęta resocjalizacja byłych więźniów, z przedterminowym zwolnieniem lub odbywających inne kary niż pozbawienie wolności. Stachowska zauważyła pewne tendencje – pomimo tego, że praca nie należy do łatwych i bezpiecznych, to większość pracowników stanowią kobiety. W Wilnie, wśród 24 pracowników tylko 4 to mężczyźni. „Oczywiście jest pewna romantyka, ale sytuacje bywają różne. Kiedy pracowałam, jako zwykły inspektor, to pewnego razu musiałam sprawdzić pewnego narkomana. Pojechałam wieczorem, wchodzę na 12 piętro, a u niego impreza na całego. Odnotowałam szybko, że jest na miejscu i pobiegłam z powrotem do samochodu” – wspomina po latach prawniczka.
Sytuacja przez lata praktycznie się nie zmieniła. „Nie mamy żadnej eskorty, czy coś w tym rodzaju, jest wieczór, dwie kobiety siadają do samochodu i jadą” – wyjaśniła Stachowska.