Antoni Radczenko: Skąd pomysł na podróż do USA?
Marek Kołosowski: Kiedy byłem w Izraelu pomyślałem sobie, że warto zastanowić się nad poważniejszymi, bardziej dalszymi podróżami. Zrobiłem listę dziesięciu krajów, które chciałbym odwiedzić. Tak naprawdę Stany Zjednoczone Ameryki były chyba na miejscu czwartym, bo bardziej chciałem odwiedzić Bahamy lub Barbados. Wspólnie z najlepszym kumplem postanowiliśmy jednak zacząć od kraju bardziej cywilizowanego. Poza tym Ameryka z jej niesamowitą przyrodą i dużymi miastami zawsze była w sferze moich marzeń. Chcieliśmy zobaczyć, jak wygląda na żywo. Po nowym roku kupiliśmy bilety.
Czyli lecieliście z Wilna?
Tak, lecieliśmy z Wilna do Los Angeles z przesiadką w Warszawie, a wracaliśmy z Nowego Yorku. W międzyczasie zwiedziliśmy też Miami.
Jak wyglądała wasza podróż?
Do Los Angeles przylecieliśmy Polskimi Liniami Lotniczymi LOT. Spędziliśmy tam dwa dni. Naszym celem było przede wszystkim Zachodnie Wybrzeże oraz Parki Narodowe. Tego nie da się zrobić bez samochodu. Swego Mustanga wynajęliśmy poprzez aplikację Turo, którą bardzo polecam, ponieważ da się wynająć dobre auto w przystępnej cenie. Poza tym nie wymaga ona karty kredytowej, wystarczy debetowa. Za dziewięć dni, wliczając pełne ubezpieczenie oraz internet, zapłaciliśmy 690 dolarów. Przeliczając na euro zapłaciliśmy ok. 630. Oczywiście, można znaleźć tańsze oferty, ale jeśli ma się w planach przejechanie 4 tys. kilometrów, to na aucie radziłbym nie oszczędzać. W ciągu dziewięciu dni udało nam się zwiedzić Kalifornię, Arizonę, Utah oraz Nevadę. W stanie Utah znajduje się przepiękny Zion National Park, a Arizona jest znana z kanionów. Nevadę musieliśmy odwiedzić ze względu na stolicę hazardu Las Vegas. Stamtąd pojechaliśmy do San Francisco zaliczając piękny park Yosemite i słynną Pacific Coast Highway (która jest jedną z najpiękniejszych dróg w Ameryce) wróciliśmy do Los Angeles. Następnie polecieliśmy do Miami, gdzie spędziliśmy pięć dni, a stamtąd do Nowego Yorku.
Co zrobiło na ciebie największe wrażenie?
Ludzie. Naprawdę Amerykanie są bardzo życzliwi, otwarci i pomocni. Wszyscy się szanują, nie patrząc na stan majątkowy czy status społeczny. Wszyscy rozumieją, że muszą pracować i każda robota jest potrzebna dla kraju. Opowiem taką historię. Jechaliśmy autostradą i komputer pokazał nam, że mamy otwarte drzwi. Początkowo nie mogliśmy się zorientować o które drzwi chodzi. Okazało się, że mamy niezamknięty bagażnik. Zatrzymaliśmy. Od razu zatrzymał się inny samochód, gdzie kierowca zapytał: czy może nam w czymś pomóc? Inna historia wydarzyła się w Nowym Yorku. Mieszkaliśmy raczej daleko od centrum. Pewnego razu trafiliśmy na ulewę. I jeśli chodzi o autobusy w NYC, to trzeba mieć karnet miesięczny. Nie ma tam biletów jednorazowych. Kierowca widząc jednak dwóch zmokniętych turystów bezpłatnie podrzucił nas praktycznie do samego mieszkania.
A czy były jakieś przykre doświadczenia?
Być może widok bezdomnych w Los Angeles. Zapytałem nawet taksówkarza: Kalifornia jest bogatym stanem, rynek pracy jest na wysokim poziomie, skąd tylu bezdomnych? Taksówkarz powiedział, że to pytanie zadaje każdy turysta. Racjonalnej odpowiedzi brak, po prostu ludzie wybierają taki sposób na życie.
Amerykańskie jedzenie?
Ma Bardzo tłuste. Praktycznie na każdym kroku są fastfoodowe restauracje. Porcje są naprawdę ogromne. Kilka razy nie mogliśmy ich nawet zjeść. Oczywiście, jeśli się poszuka, to można znaleźć knajpy z bardziej zdrowszym jedzeniem. Zwłaszcza to dotyczy większych miast. Poza tym można kupować produkty w sklepach, gdzie ceny są podobne do litewskich, a w niektórych przypadkach nawet tańsze. Tylko trzeba uważać, bo cena na stoisku jest jedna, a przy kasie nalicza się jeszcze podatek. Podobnie w niektórych kawiarniach – poza ceną stałą jest naliczany podatek plus napiwek. Czasami można zapłacić naprawdę pokaźną sumę. Amerykanie nawet nam radzili, aby wszystko wyjaśnić przed zamówieniem. Pod tym względem McDonald czy Burger King jest lepszą opcją, ponieważ cena jest niezmienna.
Dużo legend chodzi o amerykańskiej policji. Jakie jest twoje doświadczenie?
Podczas naszej podróży samochodem ani razu nie widzieliśmy radiowozu. Zresztą rozmawialiśmy z miejscowymi o tym. Podobno policja nigdy nie czepia się bez przyczyny. Jeśli są jakieś drobne wykroczenia, to na pewno nie będzie problemu.
Gdzie nocowaliście?
W Stanach spędziliśmy 20 dni i noclegi wybieraliśmy poprzez aplikacje. Polecam trzy: Airbnb, gdzie za opłatą możesz przenocować u gospodarzy, Booking, czyli hotel lub hostel oraz najbardziej przydatna do taniego podróżowania Couchsurfing. Za pośrednictwem tej ostatnie piszesz po prostu którego dnia i o której godzinie będziesz w danej miejscowości i pytasz, czy ktoś może cię przenocować za darmo. Dzięki tej aplikacji z 20 noclegów znaleźliśmy 17 bezpłatnych. Co pozwoliło nam zaoszczędzić 400-500 euro. Niestety skorzystaliśmy tylko z 14, ponieważ były pewne problemy z dopasowaniem czasu. Korzystając z Couchsurfingu trzeba bardzo dobrze opisać siebie i szukać osoby o podobnych zainteresowaniach. Mieszkaliśmy u nauczyciela, więc wcześniej mu napisałem, że moja babcia jest emerytowaną nauczycielką i bardzo chciałbym dowiedzieć się o amerykańskim systemie oświaty. Warto przejrzeć też pod profilami opinie. Być może już przyjmował kogoś z Litwy lub Polski. Wówczas łatwiej nawiązać kontakt. Zresztą podróżując po Ameryce nie warto rezerwować hoteli zawczasu, bo odległości są duże i jeśli nie daj Boże coś stanie się z samochodem, to po prostu stracisz pieniądze. Natomiast hoteli tam naprawdę jest dużo i praktycznie zawsze są wolne miejsca.
U kogo spaliście?
Bardzo różnie. W Las Vegas nocowaliśmy u specjalisty IT, który miał duży dom i pięć samochodów. Poza tym byli prawnicy, producent muzyczny, recepcjonista oraz nauczyciel. Przykładowo pod Yosemite mieszkaliśmy u pary emerytów. Ich syn zabrał nas na miasto. Byliśmy w klubach. Poznał nas ze swoimi znajomymi. Poza tym mieliśmy u nich śniadanie i kolację oraz dali nam jedzenie na drogę.
Ile kosztowała wasza podróż?
Początkowo przeglądałem oferty biur podróży. I tam taka podróż kosztowałaby nas ok. 6 tys. euro na osobę. Natomiast nam udało się wyłożyć za nią 2300-2400 euro. To razem z lotami, transportem, wyżywieniem oraz imprezami. Sądzę, że to nie są duże pieniądze.
Która to była twoja podróż?
To był mój 30 kraj. Sądzę, że jak na 25 lat to jest całkiem dobry wynik. Ta podróż dała mi więcej pewności siebie. Mam nadzieję, że do 30 uda mi się zaliczyć 50 krajów.
Dokąd teraz się wybierasz?
Jesienią planowałem pojechać do Libanu lub Iranu. Nie wiem czy się uda. Nie wiem, czy pieczątka USA w paszporcie nie przysporzy mi jakichś problemów. O sprawy bezpieczeństwa raczej się nie martwię, ponieważ moi znajomi z tych stron mówili, że Bliski Wschód nie jest taki, jak piszą o tym media. Natomiast w następnym roku planuję odwiedzić Amerykę Południową.