Łukasz Palkowski o konkursie recytatorskim „Kresy”

Osiemnastolatek z Gimnazjum im. J. I. Kraszewskiego w Wilnie już nieraz udzielał wywiadu mediom o blogu kulinarnym. Tym razem stał się jednak bohaterem XXVII Konkursu Recytatorskiego „Kresy 2018”. Z Białegostoku, gdzie odbywały się warsztaty oraz finał konkursu, Łukasz Palkowski wraca z III miejscem.

Łukasz Czunkiewicz
Łukasz Palkowski o konkursie recytatorskim „Kresy”

Miedzynarodowe warsztaty dla laureatów XVII konkursu recytatorskiego im. A. Mickiewicza KRESY 2018 w Białymstoku Fot. Organizatorzy

Łukasz Czunkiewicz, zw.lt: Gratuluję trzeciego miejsca. Powiedz, jak zareagowali twoi rodzice i bliscy na ten sukces?

Łukasz Palkowski: Zareagowali bardzo pozytywnie. Po prostu mnie przytulili. Czuli ogromną dumę. Wszyscy znajomi mi gratulują i to dodaje mnóstwo motywacji na przyszłość.

W ubiegłym roku zdobyłeś wyróżnienie, teraz już masz trzecie miejsce. Co się zmieniło w ciągu tego roku w twoim życiu?

Zmieniło się na pewno podejście do poezji. W ubiegłym roku dobór wierszy tak naprawdę należał głównie do mojej nauczycielki. W tym roku robiliśmy to wspólnie. Jeden wiersz zaproponowała mi moja polonistka Wanda Andruszaniec. Był to „Keczup” Sławomira Mrożka. Przeczytałem i od razu powiedziałem sobie – ,,tak”. To rzeczywiście był wiersz przeznaczony dla mnie. Taki strzał w dziesiątkę. Większość osób odbiera go jako komiczny, ale jest to utwór z bardzo głębokim sensem i można tam nawet znaleźć kilka den. Drugi wiersz natomiast wybrałem sam. Był to fragment „Widzenie senatora” z III części „Dziadów” Adama Mickiewicza. Zobaczyłem siebie na miejscu tego bohatera. Te utwory były mi po prostu bardzo bliskie.

Jaki jest najlepszy sposób na zapamiętywanie długich tekstów?

To jest kwestia bardzo indywidualna. Przyznam, że jestem po prostu leniem. Często uczę się kilka dni przed konkursem. Najlżejszym sposobem dla mnie jest po prostu czytanie i zapamiętywanie takich krótkich urywków. Zabrzmi to chyba bardzo śmiesznie, ale wkładam sobie ten tekst na noc pod poduszkę. Zawsze to robię i z każdym tekstem. To jest kwestia psychologiczna, ale zawsze działa.

Jak wyglądały twoje przygotowania?

Nie siedziałem oczywiście od rana do wieczora nad tymi wierszami. Często po prostu wracałem do nich myślami lub czytałem. Pewien impuls dał mi wystawiony w Wilnie spektakl „Dziady” w reżyserii Eimuntasa Nekrošiusa. Jako że wybrałem sobie fragment z utworu Adama Mickiewicza, bardzo chciałem tam trafić. Co ciekawe, kupiłem jeden z ostatnich biletów. Po obejrzeniu przedstawienia inaczej czułem ten tekst. Fajnie jest zobaczyć, jak ten sam utwór interpretuje inna osoba.

Jak oceniasz poziom tegorocznej edycji?

Poziom był o niebo lepszy niż w ubiegłym roku. Mieliśmy ogromną konkurencję. Nie było osób recytujących źle. Ja też miałem kilku faworytów. Kibicowałem dziewczynom z Czech i chłopakowi z Bułgarii. Oni w końcu też trafili do tej czołówki. To było szczere, naturalne i profesjonalne.

Nie jest to twój pierwszy raz. Czy po tylu konkursach wciąż czujesz tremę?

Oczywiście. Większość tego uczucia nie lubi, jednak mi się wydaje, że człowiek wówczas jest bardziej prawdziwy i naturalny. Trema potrafi być na rękę, chociaż chyba nie dla każdego. Po występie to się zapomina się o niej, bo się czuje już tylko euforię. Niektórzy traktują stres jako wroga, którego trzeba zwalczać. Uważam, że może też być przyjacielem, który pomaga się skupić.

Uczestniczysz w tego typu przedsięwzięciach od małych lat. Pamiętasz swoje początki?

Pamiętam ten pierwszy raz. To była recytacja utworu Stefka Burczymuchy. Była to historia o chłopaku, który niczego się nie boi. W swoich wyobraźniach był taki wielki i dumny z siebie, a w końcu zobaczył myszkę i się wystraszył. Całkiem dobrze mi tam poszło, zająłem nawet jakieś miejsce. Pamiętam też, jak rodzice prosili mnie, żebym zarecytował ten wiersz przed wujkiem i ciocią.

„Kresy” nie są twoim jedynym osiągnięciem w tej dziedzinie. Opowiedz o tych ważniejszych nagrodach w twoim życiu.

Poza konkursem recytatorskim, najważniejszą nagrodą w tym roku był tytuł najlepszego aktora podczas Kabaretonu „Studnia”. Oczywiście „Kresy” stoją na równi. Włożyłem w to strasznie dużo pracy i wysiłku.

Jesteś już w klasie maturalnej. Czy jest to twój ostatni udział w tego typu konkursie?

W tym roku powiedziałem już sobie, że są to moje ostatnie „Kresy”. Chyba dlatego tak bardzo zależało mi na tym, żeby trafić do finału i dać z siebie wszystko. Nie planuję swojej przyszłości powiązać ani z aktorstwem, ani z polonistyką. Poezja zostanie po prostu dla mnie. Czy dalej będę podążał w tym kierunku? Chyba już na zawsze zostanie we mnie ta recytatorska żyłka. Uwielbiam mówić przed publicznością. Szczególnie lubię opowiadać jakieś historie i wydaje mi się, że całkiem dobrze mi się to udaje.

Jakiej rady udzieliłbyś uczestnikom przyszłej edycji konkursu?

Najistotniejszą rzeczą jest dobór odpowiedniego wiersza. Trzeba wybierać po prostu taki, po przeczytaniu którego poczuje się dreszcze lub się uśmiechnie. Radziłbym też trochę poeksperymentować. Ja tego czasami się obawiałem. Można przecież próbować swoich sił z wierszem dziecięcym. Można też z takim, który mówi na tego typu konkursach co druga osoba. Można znaleźć w takich utworach jakiś inny sens. Ważne, żeby osoba recytująca po prostu była pewna swoich sił.

PODCASTY I GALERIE