Konrad Łęcki w Wilnie: Wiedziałem, że mój film spełnił swoje zadanie

W piątek odbyła się wileńska premiera filmu "Wyklęty" w reżyserii Konrada Łęckiego. Film to pełnometrażowy debiut reżysera, który powstawał w ciągu dwóch lat, sfinansowany w większości przez Polaków z całego świata.

Małgorzata Kozicz
Konrad Łęcki w Wilnie: Wiedziałem, że mój film spełnił swoje zadanie

Fot. Joanna Bożerodska

Inspiracją do filmu posłużyła historia ostatniego żołnierza niezłomnego – Józefa Franczaka, ps. „Lalek”, ale także kilku innych postaci partyzanckiego podziemia. Akcja filmu toczy się w Polsce, w drugiej połowie lat 40. XX wieku, ale jego fabuła obejmuje okres od 1920 do współczesności. Bohaterami są członkowie zbrojnego podziemia niepodległościowego walczący z reżimem komunistycznym o powojenny kształt ojczyzny.

„Kiedy zaczynaliśmy zdjęcia w 2014 roku, nie było w Polsce filmu na ten temat. Mimo zmian ustrojowych, które zaszły w naszym kraju, był to nadal temat tabu. Film nie miał przychylności ówczesnych władz ani finansowania Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Film kosztował 2,5 mln złotych i większa część to składki zwykłych Polaków, którzy chcieli, żeby taki film powstał. Czuliśmy silny imperatyw wewnętrzny, żeby poruszyć ten zapomniany temat” – opowiadał podczas spotkania w Wilnie Konrad Łęcki.

Jak powiedział, dla porównania film „Miasto 44” kosztował około 40 mln złotych, toteż możliwości budżetowe twórców „Wyklętego” były mocno ograniczone. Mimo to starano się dbać o najmniejsze szczegóły – zapewnia reżyser.

„Miałem takie ciche marzenie, żeby widz, który będzie oglądał film, nie miał wrażenia, że został po raz kolejny nabity w butelkę. Mimo małych pieniędzy chcieliśmy, aby była to produkcja jak najszczersza. Jeżeli bohater siedzi w jaskini, to zdjęcia były kręcone w jaskini, a nie w studio. Drugim moim celem było pokazanie piękna i tradycji mojej rodzinnej ziemi świętokrzyskiej, która mocno ucierpiała od hitlerowskiego okupanta – to tam powstawał film” – mówił Łęcki.

Jak podkreślił reżyser, film nie jest biografią.

„Jeżeli odnosimy sie do prawdziwej postaci, jesteśmy zobowiązani do dużej szczegółowości, którą dzisiaj trudno uzyskać. Nie chcieliśmy też urazić nikogo z bliskich, uniknąć pretensji rodzin, jakie pojawiły się między innymi po filmie „Historia Roja”. Główny bohater jest wzorowany na kilku postaciach, jakkolwiek główną inspiracją jest Józef Franczak. Większość wypadków przedstawionych w filmie miało miejsce w rzeczywistości” – podkreślił twórca filmu „Wyklęty”.

Mimo że film nie pretenduje do miana życiorysu Franczaka, jego syn zaakceptował ten obraz.

„Film został objęty patronatem prezydenta Andrzeja Dudy, ale wcześniej na przedpremierowy pokaz do Pałacu Prezydenckiego został zaproszony syn Józefa Franczaka – od jego reakcji zależało, czy będzie patronat prezydenta. Nie brałem udziału w tym pokazie. Kiedy zadzwonił do mnie jeden z prezydenckich ministrów, prosiłem zestresowany: „Powiedz, powiedz, co się dzieje”. „On płacze” – usłyszałem. Wtedy wiedziałem, że mój film spełnił swoje zadanie. Syn mówi, że widzi swojego tatę w tym filmie” – wyznał Łęcki.

Obecnie reżyser przymierza się do kolejnego ambitnego tematu – chce zrobić film o Wołyniu.

„Będzie to film o historii Polaków na Wołyniu w latach 40-tych i w okresie powojennym w Bieszczadach, o działalności UPA. Tam, gdzie Smarzowski skończył, ja chcę zacząć. Powiemy, co się dalej działo. Ten film również może wzbudzić kontrowersje – trudno podjąć jakikolwiek temat, żeby nikogo nie urazić. Poprawność polityczna dochodzi do paranoi – za chwilę nie bedziemy mogli mówić, kto wywołal wojnę. Uważam jednak, że nie da się robić filmów troszeczkę pokazujących, troszeczkę nie. Polacy chcą oglądać takie filmy, chcą poznawać swoją historię” – uważa Konrad Łęcki.

POkaz filmu „Wyklęty” w Wilnie został zorganizowany przez Wileńską Młodzież Patriotyczną przy wsparciu Ambasady RP w Wilnie.

PODCASTY I GALERIE