Katarzyna Zvonkuvienė przedstawiła nową piosenkę dla słuchaczy Radia Znad Wilii!

Piosenkarka Katarzyna Zvonkuvienė przedstawiła słuchaczom Radia Znad Wilii swoją nową piosenkę "Kochaj, śmiej się i płacz". Jest to wyjątkowy utwór dla wokalistki, ponieważ został nagrany w języku polskim. Katarzyna opowiedziała również o życiu w trakcie kwarantanny i zmianach światopoglądowych.

Krystyna Juckiewicz

Większość słuchaczy jest zaciekawiona nową piosenką o tym, jak Katarzyna przeżywała kwarantannę. Na początku pytanie ogólne – czy mogłabyś ucharakteryzować życie muzyków w czasie kwarantanny? Jak to wyglądało w przypadku Ciebie i innych twórców?

Powiem szczerze, że wszystkich ludzi twórczych kwarantanna dotknęła z tej nie najlepszej strony. Tempo ciut zahamowało. Jednak chyba nie ma tego złego, co by nie wyszło na dobre. W ciągu przynajmniej tych dwóch miesięcy cieszyło mnie, że mogliśmy sobie rodzinnie koncertować, bo uczestniczyliśmy z mężem w telewizyjnym show, w którym rodzinnie śpiewaliśmy – o ile jest to możliwe. Przynajmniej próby na pewno były rodzinne, bo Donatuś pomagał wydawać dźwięki z bębna, Kornelka ciągnęła gitarkę i próbowała coś tam powtarzać za mamusią. Nam się wydawało, że wszystko jest bardzo smutne, jednak były też plusy. Wreszcie zaczęliśmy muzykować we czwórkę. Te codzienne próby, granie na różnego rodzaju instrumentach – to dobry przykład rodziców.

Nie ukrywam, nie jestem tak dobrą gospodynią i nie jestem osobą, która lubi być w takim zamknięciu, dlatego trudno to przeżywałam. Jednak mój mąż schudł o 10 kilogramów po kwarantannie. Chyba Zvonkuvienė nauczyła się gotować śniadania, obiady i kolacje. Sama przytyłam o trzy kilogramy! Nie to jednak mi przeszkadzało, ale samo uczucie przebywania w domu i ciągłe podjadanie. Otwierasz lodówkę i ciągle jesteś przy tym gotowaniu, sprzątaniu i praniu. Zawsze jest to jednak coś – mąż częściej wraca do domu i widzisz dzieci od rana do wieczora. Nie ukrywam, że moje życiowe tempo nigdy się nie zmniejszało – nawet po urodzeniu dzieci. Takim jestem człowiekiem – potrzebuję publiczności i kontaktu z nowymi ludźmi.

Czy możemy mówić o nowych nawykach, sposobach prezentacji świata artystycznego? Czego muzyków nauczyła kwarantanna?

Wreszcie wzięłam gitarę w ręce, ukroiłam paznokcie, o których zawsze marzyłam. Przez wiele lat grałam na akordeonie i na gitarze. Zawsze marzyłam o tych długich paznokciach i karierze piosenkarki. Na różne sposoby eksperymentowałam, a tu powróciłam do Kasi z rejonu wileńskiego, która brała gitarę, szła do pobliskiego kościoła i śpiewała. Może częściej się wzruszałam, prawda, miałam takie odciski na palcach, które rozdarłam do krwi. Twierdziłam mężowi, że na Drogę Krzyżową idę w tę kwarantannę.

Wydaje mi się, że znowu odnalazłam siebie. Nareszcie nagrałam polski utwór, myślę, może warto wydać płytę w języku polskim? Wcześniej nagrałam płytę w języku litewskim, a także krążek wielojęzyczny. Mam wiele marzeń, sporo poukładałam w głowie. Priorytety bardzo szybko się wyłoniły. Cieszę się, że tej pracy się zmniejszyło, bo inaczej bym nigdy nie zahamowała. Nauczyłam się być mamą, żoną, bardziej spokojną osobą, która wie, czego chce od życia. Mój mąż napisał mi piosenkę o tym, że życie się zaczyna po czterdziestce i chyba tak jest. Przeżywam nowy etap.

A co na danym etapie jest takie ważne?

To lato jest naszym latem rodzinnym. Tak, koncertuję, ale nie jest tego aż tyle, jak wcześniej. Wtedy dzieci mnie widywały bardzo krótko i mało, bo większą część czasu spędzałam za kierownicą. Nie ukrywam, miałam obawy, było łez z tego powodu, że odbywało się mniej koncertów. Fajnie, gdy mogę sobie pozwolić wpakować dzieciaków do auta i pojechać do koleżanki i tam z nimi wykąpać w basenie. Fajnie, gdy mogę męża wreszcie wyrwać ze studia i wywieźć go na łono przyrody.

Muzyka zawsze znajduje się w naszym życiu. Jest lżej, bo moje dzieci mają prawie cztery latka, to już ludziska! Łatwiej jest im coś wyjaśnić, o coś poprosić. W studiu ładnie się zachowują – nawet możemy coś nagrać. Jeszcze rok temu było to niemożliwe.

Przedstaw szczegóły dotyczące nowych piosenek!

Planów jak zwykle mamy bardzo dużo. Cieszę się, że mam nowy polski utwór. Mój mąż jest w toku przeróbki pewnej polskiej pieśni ludowej. Kiedyś zrobiliśmy nową wersję piosenki „Lipki”. Mam to w dwóch wersjach – litewskiej i polskiej. Folk i muzyka kościelna jest bardzo bliska dla mnie i chciałabym jakoś to przełożyć na swoją stylistykę, bo z „Promyczkami” robiliśmy to w wersji oryginalnej, młodzieżowej. Muzyka kościelna zabrzmiała wtedy całkiem inaczej! Wielbić Boga możemy na różne sposoby.

Porozmawiajmy o nowym utworze. Skąd pomysł na piosenkę o takim przekazie?

Pierwszy pomysł należy do mojego męża, który napisał tekst i muzykę do piosenki „Mūsų meilės miestas”. Po pewnym czasie moja najlepsza koleżanka – Jolanta Romanowska zrobiła taką niespodziankę i w dniu moich urodzin przywiozła mi tekst „Kochaj, śmiej się i płacz”. Oczywiście, że się popłakałam.

To jest utwór o tym, aby być autentycznym, otwartym, aby żyć na całego…

I brać od życia wszystko. Nie wiemy, co czeka nas jutro. Chcę, abyśmy umieli po prostu się cieszyć życiem, zdrowiem, dobrobytem, rodziną. Bardzo często tego nie cenimy i widzimy, że u kogoś jest lepiej. Sama często miałam do siebie takie pretensje – wydawało mi się, że czegoś nie zrobiłam, jestem gorsza, ciągle mnie bolało, że nie wydaję nic po polsku. Nie chciało się czegoś dawać po to, by dać. Nie ukrywam, że nie jest łatwo odnaleźć osobę, która by napisała dobry tekst czy muzykę. Trochę czułam się z tym samotna. Może się czegoś bałam, było tak nieswojo.

Piosenka w wersji polskiej nawet lepiej mi szła, niż w języku litewskim. Kilka dni temu zrobiliśmy to wspólnie dzięki Joli, mojemu mężowi. Nagrywaliśmy u Mariusa Matulevičiusa, fajnego przyjaciela mego męża, który świetnie współpracuje z wokalistami. Wielkie dzięki dla całej naszej ekipy nagraniowej. Mam nadzieję, że słuchaczom Radia Znad Wilii również się spodoba.

Zobacz Więcej
Zobacz Więcej