Harcerstwo jest często postrzegane jako jakieś „kółko” w szkole, gdzie dziecko może spędzić swój wolny czas, a gdy już dorasta, to zostawia go za sobą. Jednak taki obraz jest prawdziwy, czy harcerzem może być dorosły człowiek?
Właśnie nad tymi pytaniami zastanawiamy się z druhem podharcmistrzem Markiem Tomaszewiczem, z I Szumskiej Drużyny Harcerzy „BURZA” im. ks. biskupa Władysława Bandurskiego, harcerzem już od 1997 roku, druhną podharcmistrzynią Anią Romejko, działającą w harcerstwie od 1999 roku i podharcmistrzynią Olą Romejko, która w harcerstwie jest od 2001 roku. Druhny nadal działają w 11. Wileńskiej Drużynie Harcerek „Szafirowa Piątka“ im. hon. harcmistrzyni Anny Krepsztul.
– Zacznijmy od prostego pytania, jak się stało, że druh i druhny wstąpiły do harcerstwa i zostały tak na długo?
Ania Romejko: Harcerstwo było atrakcyjnym „kółkiem” w szkole, od samego początku wciągało w działanie. Tak się zdarzyło, że harcerstwo stało się stylem życia, a nie szkolną atrakcją, więc to jest aktualne nawet dzisiaj.
Ola Romejko: Moja historia wstąpienia do harcerstwa jest bardzo prosta: moja starsza siostra wstąpiła do harcerstwa, a jak ja? Pamiętam w szkole na przerwie przyszła zastępowa i zaprosiła nas na zbiórkę – już wtedy wiedziałam, że to na długo. Dla mnie „długo” to takie filozoficzne pojęcie. Komuś „długo” to 2 godziny, a mnie jeszcze do dziś nie jest za „długo”.
Marek Tomaszewicz: Wstąpiłem bo widziałem dobry przykład, wzór, jaki chciałem naśladować. Wszystkie te [harcerskie] sprawności, cała ta dyscyplina, zdobywanie funkcji, organizowanie różnych imprez naprawdę robi wrażenie. A zostałem dlaczego? Jest to dla mnie inwestycja czasu dla młodzieży, mogę tu podzielić się doświadczeniem. Jest to dobra praktyka i szkoła życia dla młodego pokolenia, czyli przyszłości naszego kraju.
– A co było przyczyną tego, że zrozumieliście, że właśnie z harcerstwem chcecie związać życie?
A. R.: Pozaszkolne zbiórki, biwaki, obozy letnie przynosiły dużo radości i atrakcji. Wyjazdy zagraniczne, sztafety, rajdy, zwiedzanie, poznawanie nowych ludzi bardzo zachwycało, z tego nie da się wyjść. Obowiązki zastępowej, przybocznej, drużynowej, referentki, a obecnie funkcje instruktorskie wciąż prowadzą do świadomej służby i tak wyszło, że z harcerstwem „związało się życie”.
M. T.: Trudno powiedzieć, czy był jakiś konkretny moment, ale chyba przyczyną było to, że poznałem dużo dobrych ludzi. Można znać się od kilku lat, a mieć takie uczucie, że się zna całe życie, że jest ktoś jak brat czy siostra. Nawet czasami z rodzeństwem można nie być tak blisko jak kolegami z harcerstwa.
O. R.: Tu chyba też będzie pasować filozoficzna odpowiedź. Kiedy człowiek dobrze się czuje w danej atmosferze — to chce w niej zostać, jak można najdłużej… Tak było też u mnie: przyjaźń, nowa wiedza, szkolenia, dzielenie się wiedzą, wyjazdy, biwaki, rajdy rowerowe, pielgrzymki, sztafety, samokształcenie… Ze zmianą funkcji obowiązywały pewne obowiązki i większa odpowiedzialność. Tak to wszystko się zaczęło…
-Czy harcerstwo jakoś wpłynęło na wybór profesji i waszą karierę?
M. T.: Nawet nie wiem, muszę zastanowić się… Może nie na wybór profesji (nie ma takiej pracy jak harcerstwo, to jest styl życia), tylko może na to jak pracuję. Łatwiej jest w trudnych sytuacjach, na przykład, gdy się robi jakiś projekt, po prostu się nie panikuje. Nawet, Gdy się spotka człowieka w jakimś urzędzie, to od razu można poznać, czy był on w harcerstwie. Inne jest podejście do pracy, dyscyplina, kultura, odpowiedzialność…
O.R.: W moim przypadku harcerstwo było jedną stroną medalu – inną stroną była sztuka. Połączyłam te dwie pasje i jestem, kim jestem! Harcerstwo pokazało, że dobrze się czuję w roli „wodza”. Zawsze potrafiłam zachęcić dzieci do działania, udawało mi się zaplanować czas i całą akcję, przekazać wiedzę, odpowiedzieć na pytania lub w dowolnej sytuacji improwizować. To, czego się nauczyłam, będąc w harcerstwie: pisanie planów, planowanie czasu, praca z dziećmi, miało ogromny wpływ na sukces na studiach pedagogicznych. Miłość do wędrówki doprowadziła mnie na studia w Poznaniu. Dziś przez 5 dni w tygodniu jestem panią wychowawczynią, która uczy dzieci poznawania świata. Przez kolejne dwa dni jestem instruktorką, która pomaga starszym dzieciakom poznawać świat.
-Młodsi druhowie i druhny przeważnie oczekują przygód od harcerstwa. Czy wasze oczekiwania są takie same, czy jednak pragniecie czegoś poważniejszego?
A. R.: Każdy z nas żyje przygodą, to nie zmienia się z biegiem czasu. Celem harcerstwa jest wychowanie zgodne z wartościami harcerskimi, kształceniem i doskonaleniem osobowości. Ja jako podharcmistrzyni mam nie tylko pragnienie, ale też obowiązek przekazania wiedzy i umiejętności….
M. T.: Harcerstwo jest w ogóle jedną wielką przygodą. Ktoś chce jednorazowej, krótkiej przygody, a harcerstwo kieruje nim przez całe życie. Od harcerstwa oczekuję nie tylko tej dużej przygody, ale też tego braterstwa, gdy jest się przy ognisku i śpiewa się te same piosenki jak sprzed dziesięciu laty, tak głośno, hucznie i radośnie, jak gdyby się wracało do przeszłości. Z harcerstwa zawsze można zaczerpnąć masę nowych praktyk, doświadczeń, przeżyć i tworzyć nową historię, niezależnie od liczby lat.
-Wiadomo, że z biegiem czasu wszystko się zmienia, czy dotyczy to harcerstwa?
M. T.: Szczerze? Tak. Gorzej jeżeli nie ma zmian i progresu. Wszystko się rozwija, zmienia i harcerstwo nie jest wyjątkiem. W świecie online młodzież jest szybsza, jednak już w tym świecie realnym jest zupełnie inna, młodym brakuje nawet odwagi czasami powiedzieć kilka zdań. Harcerstwo właśnie pomaga, uczy, jak nie zagubić się w świecie technologii, by umieć żyć w teraźniejszym czasie, orientować się w terenoznawstwie i umieć nieść pomóc bliźnim właśnie teraz.
A. R.: Wiek, dojrzałość, możliwości, odpowiedzialność… harcerstwo też stopniowo się zmienia. Era technologii, ekologii we wszystkich znaczeniach, czynniki środowiskowe zmuszają nas do nowych technik pracy i eksperymentów w harcerstwie. Coraz częściej używamy współczesnych gadżetów, nasze harce są dziś przystosowane do tego. Obóz jest pewnym wyzwaniem, bo dzisiaj nie umiemy żyć bez prądu i Internetu, lecz gdy doświadczamy, czym jest przyjaźń z przyrodą, to nie chcemy wracać do domu. Zmieniamy się zgodnie z czasem, nie zapominając o przeszłości.
-O jakich eksperymentach mówisz?
A. R.: Właśnie o próbie bycia bez telefonów przez 2 tygodnie. Nie wszystkim to się udaje, ale gdy się udaje, to życie nabiera nowych barw.
-Czy według druhów te zmiany są na dobre czy na złe?
M. T.: Trudno powiedzieć. Zmiany mogą przynieść coś ciekawego, nowe zajęcia, nowe szkolenia, nowe gry.. Nie może się zmieniać fundamentu harcerstwa, a forma podania tego wszystkiego może być inna, a nawet musi. Właśnie zmiany mogą zrobić harcerstwo ciekawe.
O. R.: Oczywiście, że tak! Nic nie stoi na miejscu. Jeżeli dziś zapytam, co takiego jest „sieć alarmowa ” wątpię, że ktoś mi na zbiórce odpowie. Ale kiedy w czasie kwarantanny zapraszają mnie na zbiórkę „online” – to ja się tylko cieszę z tego!
-Jakim według was ma być starszy harcerz, instruktor? Czy to wesoły dorosły, zawsze gotowy do zabaw przy ognisku, czy mądry i rozsądny starszy brat?
A. R.: Mam nadzieję, że posiada wszystko, o czym mówisz. Jest wesoły i atrakcyjny, a zarówno rozsądny… Misja instruktora jest wychować dobrego harcerza, przekazać idee braterstwa, służby i pracy nad sobą. Są sytuacje, kiedy instruktor jest wesoły, ale nieco ważne jest mądrość i rozsądek, który pomaga rozwiązać przeróżne problemy lub sytuacje.
O.R.: Funkcja instruktora często jest przyjmowana błędnie. Młodsi myślą, że to osoba, która jest zawsze poważna, zawsze „powoli” chodzi, tylko palcem pokazuje, co jest źle. Funkcyjni, którzy „korzystają” z naszej wiedzy odnoszą się do nas całkiem w inny sposób, wiedzą, że w dowolnej chwili mogą do nas napisać ( tu się sprawdza nasza współczesna technologia), a my damy poradę, wysłuchamy i wspólnie będziemy szukać rozwiązania.
Zgadzam się, że czasami trzeba być poważnym – bo kto inny jak nie instruktorzy? Myślę, że instruktor nie musi dostosowywać się do czyichś oczekiwań, ma być sobą. Każdy z nas ma swoje mocne i słabe strony. Jeden może być metodykiem i świetnie przeprowadzić kurs, inny zaś zorganizować świetne harce w lesie.
Uwierzcie mi, każdy nas też chce pobyć tym szeregowym i bez obowiązków bawić się razem!
–A na ile sami odpowiadacie takiemu ideałowi?
A. R.: Jakiemu? Scharakteryzować siebie jest bardzo trudno, myślę, trzeba byłoby zapytać kogoś innego, ale jednoznacznie mogę powiedzieć, że się staram.
O.R.: Na to pytanie mogą odpowiedzieć tylko harcerze. Oczywiście, staram się być blisko złotego środka, ale bywa wszystkiego… więc – improwizacja!
-Jak myślicie, czy byłaby w waszym życiu różnica, gdyby nie było w nim harcerstwa?
A. R.: Pewnie nie byłoby takie wesołe. Dużo wyjazdów, przygód i wspaniałych ludzi. Dużo wiedzy historycznej, geograficznej, umiejętności zdobyte na wyjazdach pomagają w codzienności. Jestem wdzięczna harcerstwu za to, kim jestem.
O.R.: O tak! Swoich najbliższych przyjaciół poznałam w harcerstwie. Zakochałam się w przyrodzie i wyjazdach. Każdego roku od piątej klasy jeżdżęna obóz harcerski. Oczywiście teraz już nie na 2tygodnie, ale staram się, by jak najdłużej spędzić czas razem. Studiowanie mapy w nieznajomym mieście, nauka nowego języka lubprzynajmniej kilku nowych słów… I te wszystkie spotkane osoby na twojej drodze… Wszystko zawdzięczam tej jednej przerwie w szkole!
M. T.: Tak, na 100 procent, tak. Dlaczego? W 97 roku nie chciałem być harcerzem, moje otoczenie się śmiało z harcerzy: „a tam jakieś, zawsze w „formie” chodzą”. To był prezent urodzinowy dla mamy, bo powiedziała mi, że chce, żebym kiedyś był harcerzem.
-A jednak okazał się prezentem dla siebie?
M. T.: Tak (śmieje się). Okazał się podwójnym prezentem, później zrozumiałem, że to dla mnie bardzo się podoba. Trudno wyobrazić, jak wyglądałoby moje życie bez harcerstwa, bez różnych sztafet (a było ich w moim życiu aż 22), imprez, wyjazdów, obozów, pielgrzymek rowerowych. Wyobraźcie sobie np. mszę świętą nad jeziorem, w górach, pod gołym niebem… To wszystko naprawdę wciąga.
-No i na zakończenie, bycie dorosłym harcerzem, czy to jest możliwe i pożyteczne? Jakie życzenia, a może przestrogi mielibyście dla takich?
O.R.: Wszyscy pewnego dnia staniemy się dorośli, ale to nie jest straszne. Straszne jest nie przeżyć takiej przygody!
Czy jest możliwe? Pewnie, że tak. Gdy siedząc przy ognisku, wspólnie śpiewamy jedną pieśń nie ma różnicy, ile mam lat, ważne tylko to, co nas łączy. Każdy chce uciec od rutyny i po prostu dobrze spędzić czas. Można zapytać dowolnego starszego harcerza o jakieś wspomnienie, a rozmowa potrwa cały wieczór: a pamiętasz ten wyjazd… a pamiętasz, jak ktoś na obozie… a pamiętasz ten rajd… Harcerstwo daje nam nie tylko szkołę życia, ale i cudowne wspomnienia! Harcerzem jest się całe życie…
A. R.: Na pewno jest możliwe. Założyć mundur, stać na apelu, siedzieć przy ognisku – to nie ulega zmianom, do tego się pragnie powracać… Życzę każdemu starszemu harcerzowi, by powracać i cieszyć się tym, co daje nam harcerstwo. Życzę również, żeby każdy był pożyteczny i przekazałby wiedzę innym pokoleniom, to daje świadomą radość.
M. T.: Pożyteczne na 100 procent. Do dziś. Gdy się ma 18 lat wygląda, że są o wiele ważniejsze sprawy, praca, nauka i dlatego ktoś rezygnuje z kręgu harcerskiego, a szkoda… Życzyłbym dla dorosłych harcerzy (chociaż sam się nie czuję takim), żeby chociaż raz w roku wzięli udział w harcerskiej imprezie, włożyli (być może zakurzony) mundurek i zanurzyli się w tą piękną atmosferę.
Warto być harcerzem mimo wszystko!
Bóg, honor i Ojczyzna.
Czuwaj!
Ewelina Grochowska, studentka I roku polonistyki Uniwersytetu Wileńskiego
Tekst nadesłany, opublikowany bez skrótów i redakcji