
Być wśród najlepszych – Middlebury College, USA
Wanda Gajdamowicz z Niemenczyna jest dumna ze swego dyplomu licencjata z muzykologii na Middlebury College w Vermont.
“Jako gimnazjalistka wygrałam stypendium do jednej ze Szkół Zjednoczonego Świata UWC w Hongkongu, gdzie zdobyłam dyplom Matury Międzynarodowej (IB). Wiele uczelni w Stanach współpracuje ze szkołami UWC, więc jako absolwentka zostałam stypendystką programu Shelby Davis Scholarships. Wybrałam studia na Middlebury College i jestem bardzo zadowolona z tej decyzji” – swoimi studenckimi osiągnięciami podzieliła się Wanda.
Studia licencjackie w Stanach kładą nacisk na wszechstronne wykształcenie, dlatego absolwentka oprócz zajęć na wydziale muzyki, studiowała też literaturę rosyjską, filozofię, logikę, historię sztuki, język niemiecki, socjologię i teatr. “Żeby otrzymać dyplom musiałam zaliczyć przedmioty z siedmiu kategorii naukowych. Po takich studiach nie czułam się specjalistą w swoim zawodzie, natomiast byłam bardzo dobrze przygotowana do rynku pracy. Nauczyłam się myślenia krytycznego i analitycznego, a także kreatywnego podejścia do zadań i problemów. Poszerzyłam swój zakres wiedzy ogólnej, stałam się o wiele lepsza w organizacji własnego czasu” – wymieniła absolwentka.
“Studenci na mojej uczelni byli w większości przedstawicielami wyższej klasy średniej – zamożni, wysportowani, konkurencyjni, świetnie wykształceni, bardzo uprzywilejowani. Czasami miałam kłopot z odnalezieniem się w ich świecie oraz z utrzymaniem własnej tożsamości kulturowej” – skomentowała Wanda.
Studia, które w USA kosztują ok. 50-60 tys. dolarów rocznie, dzięki stypendium były po części sfinansowane, w tym również zakwaterowanie oraz wyżywienie. Wanda również otrzymywała dofinansowanie w ramach programu wsparcia studentów przez Middlebury College. Poza tym dziewczyna pracowała dorywczo, dlatego było ją stać na podróże i drobne wydatki. Wanda podkreśla, że w Stanach, a szczególnie w mniejszych miastach, nie da się poruszać bez samochodu.
“Generalnie studia w Stanach wspominam bardzo dobrze. Za najlepszy element studiów w Middlebury College uważam możliwość bliższego poznania wykładowców, którzy sami są absolwentami najlepszych amerykańskich uniwersytetów. Pomimo tego traktowali nas, studentów, jak sobie równych” – podzieliła się wspomnieniami dziewczyna.
“Jestem przekonana, że to, co zabierzemy ze sobą w świat po ukończeniu studiów w dowolnym kraju, zależy w dużym stopniu od nas samych” – mówi absolwentka oraz ubolewa, że nie wykorzystała maksymalnie pobytu w Stanach.
„Studia w Stanach polecam osobom, które nie do końca wiedzą, co chcą studiować. W Stanach aplikuje się na uczelnię, a kierunek wybiera się później. Celem edukacji amerykańskiej jest ogólny rozwój osobowości, dlatego studiować można wszystko, począwszy od podstaw geologii, przez analizę twórczości Turgieniewa, po wykłady z makroekonomii” – zachęca Wanda.
Z kontynentu na kontynent – Kanada i Australia
Justyna Bielkiewicz swoje studia w Anglii urozmaiciła dwoma wyjazdami na wymianę studencką do Kanady i Australii.
“Zawsze lubiłam wyzwania i gdy otrzymałam listę uczelni do wymiany studenckiej, Kanada od razu przykuła moją uwagę z powodu trzech przyczyn: to był daleki kraj, uniwersytet McGill był oceniany jako 34-ty w światowym rankingu uniwersytetów, Montreal jest położony w stanie Quebec, więc miałam świetną okazję, by wzbogacić moją wiedzę z języka francuskiego” – podzieliła się wyborem Justyna.
Dziewczyna przyznaje, że podczas studiów licencjackich najgłębszą wiedzę zdobyła właśnie w Kanadzie. “Uniwersytet przekroczył wszystkie moje oczekiwania. Mieliśmy znakomitych profesorów, studenci byli głodni wiedzy, więc byli świetną motywacją. Mieliśmy nawet koszulki, na których było napisane McGill – Canada’s Harvard” – cieszy się studentka.
Prawdą jest, że znakomity poziom uczelni wymagał również ogromnego zaangażowania studenta. Justyna musiała bardzo dużo się uczyć, dlatego miała mniej czasu na poznanie kraju. Podczas ferii udało się jej się jednak zwiedzić USA.
“Kanadzie zawdzięczam moją umiejętność zarządzania czasem. Ilość pracy domowej nauczyła mnie produktywnego planowania dnia. Polecam ten uniwersytet tym, którzy czerpią radość z nauki i nie boją się wyzwań. Niektórzy moi znajomi zrezygnowali z wymiany w McGill z powodu nakładu pracy, dlatego musieli wrócić do domu” – wspomina studentka.
Swoją przygodę w krainie kangurów Justyna rozpoczęła dzięki słynnej wymianie CEMS podczas studiów magisterskich w Londynie. “Dostanie się na wymianę CEMS jest dość trudne, ale postanowiłam spróbować i jako punkt docelowy wybrałam Australię, University of Sydney. Pragnęłam nowych wyzwań, fascynowała mnie odległość tego kraju. Chciałam zrozumieć, czy potrafię ułożyć swoje życie w tak dalekim państwie” – wyjaśniła dziewczyna.
Ambitne i wymagające studia w Londynie Justyna zamieniła na bardziej przyjazne i wyluzowane klimaty studenckie w Sydney. “Na wymianie mieliśmy 85 studentów z całego świata. Czułam, że byliśmy jedną, dużą rodziną. Wszyscy wszystkich znali, mieliśmy wspólne lekcje, bardzo dużo podróżowaliśmy i dużo się śmieliśmy. Na studiach w Sydney dużo pracowaliśmy w grupach, co jest ważne w świecie korporacyjnym i czego nas nie uczyli w Londynie” – opowiedziała studentka.
Swój pobyt w Sydney Justyna wspomina tylko pozytywnie. „Byliśmy zaproszeni na Maersk Case Competition dla 60-ciu najlepszych uczniów Ivy League uniwersytetów w Singapurze, podróżowaliśmy po całej Malezji, utknęliśmy na Bali, nurkowaliśmy z rekinami w Wielkiej Rafie Koralowej, wybraliśmy się na wycieczkę po Australii samochodami” – wymienia Justyna.
Studentka zaznacza, że Australia jest dość kosztownym krajem, dlatego dziewczyna pracowała dorywczo na uniwersytecie w celu pokrycia kosztów podróży i rozrywki.
„Już od dawna nie spędzałam czasu tak dobrze i wesoło, jak w Australii. Dzięki tej wymianie zrozumiałam, że swoją karierę i dalsze życie wyobrażam właśnie w regionie Azji Pacyfiku – Hongkongu lub Singapurze. Bardzo polecam wymianę CEMS. Jechałam z otwartym sercem i umysłem, i dlatego otrzymałam wiele w zamian” – zachęca Justyna.
Ucieczka od kultury europejskiej – Turcja
Tomek Jenkielewicz – student studiów magisterskich na kierunku stosunki międzynarodowe na İstanbul Ticaret Üniversites. Wcześniej mieszkał w Polsce, Belgii i na Malcie.
„Studia magisterskie chciałem podjąć w wyjątkowym miejscu. Dotychczas zwiedziłem mnóstwo państw w Europie i zauważyłem, że są bardzo do siebie podobne. W Turcji odnalazłem to „coś”, co mnie zachwyciło – wyjątkowość i charakter państwa. Jestem pewien, że po studiach w Stambule nie zostanę, ponieważ nie odpowiada mi tryb życia Turków, jednak na razie to miasto mnie bardzo przyciąga”- podzielił się swoim wyborem Tomek.
Aby dostać się na studia w Stambule Tomek wysłał formularz aplikacyjny do ambasady tureckiej w Wilnie. Po rozmowie kwalifikacyjnej Tomkowi przyznano stypendium. W bieżącym roku na studia do Turcji trafiło 5 osób z Litwy.
„Dostałem się na studia stosunków międzynarodowych, jednak w chwili obecnej jestem na roku zerowym, który jest poświęcony nauce języka tureckiego. Aby dalej otrzymywać stypendium będę musiał opanować poziom zaawansowany (C1) języka tureckiego. Język turecki nie jest łatwym językiem. Wymaga dużo czasu i sił do nauki, ponieważ bardzo się różni od znanych nam języków. Również uciążliwe jest to, że Turcy prawie nie mówią po angielsku” – swoimi trudnościami podzielił się Tomek.
Życie w Stambule chłopak nazywa chaosem. „W metrze panuje tłum i przepychanka, ludzie nie umieją stać w kolejce, bez znajomości trudno jest cokolwiek załatwić, bo każdy cię odsyła dalej. Sam się z tym spotkałem na uczelni i w urzędach państwowych. Bycie obcokrajowcem w tym kraju jest prawdziwym wyzwaniem, ponieważ rzadko uzyskasz pomoc. Odwrotnie, czasami stajesz się łatwym łupem dla złodziejów. Również szokuje mnie fakt, że w 20-milionowym mieście nie ma nocnych autobusów” – zauważa Tomek.
Jednak wbrew trudnościom odnalezienia się w nowej kulturze student cieszy się ciepłym i pogodnym klimatem państwa. Tomek zauważa, że w Turcji jest dużo studentów zagranicznych, z którymi wesoło spędza czas. Poza tym Turcja jest bardzo ciekawym krajem, a także świetnym punktem geograficznym do wybrania się do dalszych krajów. Student wspomina, że warto tutaj przyjechać również na zakupy, ponieważ ceny są niższe, niż na Litwie.
Tomek otrzymuje stypendium w wysokości 250 euro miesięcznie od rządu Tureckiego. Studia, akademik i wyżywienie są nieodpłatne. Chłopakowi przysługuje ponadto bezpłatny bilet powrotny do Wilna. Oprócz tego Tomek dorywczo zajmuje się koordynowaniem projektów Erasmus+ na Litwie, dlatego sytuacja finansowa studenta jest w miarę stabilna. Chłopak zauważa, że imprezowicze muszą się liczyć z dwukrotnie wyższymi kosztami przeżycia, ponieważ napoje alkoholowe w Turcji są bardzo drogie.
„Polecam studia w Turcji tym, którzy nie boją się zmian. Początkowo można wypróbować ten kraj podczas krótkookresowej wymiany studenckiej Erasmus+, jeżeli boicie się przyjechać na dłużej. Jestem szczęśliwy, że mogę uczyć się języka tureckiego za darmo, poznawać kraj muzułmański i łamać stereotypy kultury arabskiej. Również z czasem chciałbym być taki wyluzowany, jak Turcy, nauczyć się życia bez pośpiechu” – zachęca Tomek i zaprasza do obejrzenia filmiku o swoich studiach.
Tajlandia – kraj tanich podróży
Magdalena Plokšto, studentka międzynarodowych stosunków gospodarczych w SGH w Warszawie, pewnego dnia postanowiła szarą codzienność zamienić na kolorową egzotykę i wyjechała na wymianę studencką do Tajlandii. Dzięki dobrym ocenom i aktywnej działalności studenckiej dziewczyna dostała się na studia do Thammasat Business School w Bangkoku.
„Przedtem byłam już na wymianie Erasmus+ w Grecji, dlatego wiedziałam, że chcę czegoś więcej. Wybrałam Tajlandię, ponieważ jest to kraj oferujący bogatą pulę nowych doświadczeń. Kraj ten leży w samym środku Azji Południowo-Wschodniej, jest niedrogi, przyjazny i bardzo otwarty na ludzi z Zachodu” – wymieniła Magdalena.
„Największą satysfakcję w Azji Południowo-Wschodniej sprawiają podróże. W czasie sześciu miesięcy mieszkania w Tajlandii zwiedziłam Birmę, Kambodżę, Laos, Wietnam, Indonezję i samą Tajlandię. Podróżowanie jest niesamowicie proste. Każdy z tych krajów wymaga wizy, którą bez większych trudności wyrabia się na wjeździe do kraju albo w ambasadzie. Jest tutaj bardzo tanio. Jedzenie uliczne, tzw. streetfood, w Bangkoku kosztuje niecałe euro, nocleg w bungalow nad morzem kosztuje 7 euro, a autobusy i pociągi to kolejne parę dolarów. Trzygodzinna podróż pociągiem w Birmie kosztowała nam zaledwie 30 centów” – o swoich przygodach opowiedziała studentka.
Dziewczyna spotkała się z trudnościami w komunikacji z Tajami. „Wielu z nich nie mówi po angielsku. Nawet jeśli coś umieją, to mówią niezrozumiale. Pamiętam swoją noc w szpitalu w Bangkoku, gdy po powrocie z Birmy podejrzewano u mnie malarię lub dengę. Najgorszą częścią tego doświadczenia było brak porozumienia z lekarzami. Oni nie mogli zrozumieć, gdzie byłam i co się ze mną stało. Na przyszłość polecam nauczyć się przynajmniej parę podstawowych zwrotów języka państwowego kraju albo ściągnąć aplikację tłumaczeniową na smartfonie” – mówi Magdalena.
Magdalena jest stypendystką Rządu Polskiego, dlatego podczas pobytu w Tajlandii miała dodatkowe dofinansowanie. Poza tym dziewczyna korzystała ze swoich oszczędności, które zarobiła podczas projektu „Work and Travel” w Honolulu oraz pracując w korporacji w Warszawie. „Mieszkanie w bardzo dobrym miejscu w Bangkoku kosztuje około 200 euro miesięcznie. Miesięczny budżet łącznie z podróżami najczęściej zamykał się w 500-550 euro” – skomentowała sprawy finansowe studentka.
„Studia w Thammasat pozwoliły mi zwiedzić kraje, do których nie mogłabym pojechać na tak długi okres i zwiedzić je tak szczegółowo. Było to najbardziej intensywne pół roku mojego życia. Jestem niesamowicie zadowolona, że pojechałam do Tajlandii i wszystkim gorąco polecam swój wybór” – zachęciła czytelników zw.lt Magdalena.