Gailius: W razie potrzeby Tomaszewski zdeptałby wstążkę gieorgijewską

„Polskie postulaty dziś w wielu przypadkach są nie do rozwiązania i wyborca AWPL-ZChR, wydaje mi się to rozumie” – twierdzi znany litewski publicysta, pisarz, historyk i dziennikarz dr Bernardas Gailius, który był gościem „Dnia na dwa głosy” Radia „Znad Wilii”.

zw.lt
Gailius: W razie potrzeby Tomaszewski zdeptałby wstążkę gieorgijewską

Fot. zw.lt

„Jedynym namacalnym wynikiem tej wizyty będzie to, że prezydenci podadzą sobie ręce. (…) Wizyta głowy państwa – to zawsze działanie symboliczne. Jednak ta mowa symboli w polityce jest bardzo ważna” – powiedział Bernardas Gailius, komentując rozpoczynającą się we wtorek pierwszą oficjalną wizytę zagraniczną nowego prezydenta Litwy w Warszawie. Zdaniem litewskiego publicysty słuszny wybór Warszawy na pierwszą wizytę odzwierciedla nie tylko opinię Gitanasa Nausėdy, ale też jego otoczenia na temat znaczenia Polski dla Litwy.

Jaka akcja, taka reakcja

Natomiast epokę Dali Grybauskaitė Bernardas Gailius ocenił niejednoznacznie. „Trzeba jednak jedno jej przyznać – ona zawsze zachowywała się tak, jak uważała za słuszne. To była samodzielna polityk. Mówiło się, że jest pod dużym wpływem Vytautasa Landsbergisa i rzeczywiście łączyły ich, prawdopodobnie, bardzo bliskie stosunki, ale jednak Landsbergis nie miał na nią większego wpływu” – uważa litewski publicysta.

W poniedziałek litewska agencja informacyjna BNS opublikowała zbiór mało znanych faktów z historii działalności Dali Grybauskaitė. M.in. o tym, że w 2014 roku Grybauskaitė do ostatniej chwili zwlekała z udzieleniem poparcia Donaldowi Tuskowi w staraniach o stanowisko przewodniczącego Rady Unii Europejskiej. „Nie jestem zaskoczony faktami podanymi przez BNS. Wszyscy, którzy śledzili działalność Dali Grybauskaitė z grubsza o tym wiedzieli, więc nie są to jakieś historie z piwnicy. Mówiąc o relacjach Dali Grybauskaitė z Polską – to musimy je rozpatrywać w nieco szerszym kontekście. Doskonale bowiem pamiętamy nie tylko działalność Grybauskaitė na tym odcinku, ale i Radosława Sikorskiego, który – delikatnie mówiąc – był wobec Litwy bardzo niechętnie nastawionym ministrem. Jaka akcja, taka reakcja” – zauważył Gailius.

Wpływ AWPL-ZChR na litewską politykę ciągle wzrasta

Bernardas Gailius przed tygodniem opublikował na łamach litewskiego portalu delfi.lt komentarz, w którym nazwał mówienie o marginalnym znaczeniu Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin i jej „obumieraniu” – wishful thinking. „Nie mam zamiaru zgrywać, że jestem znawcą spraw Polaków na Litwie, jednak ze strony wygląda, iż wpływ AWPL-ZChR na litewską politykę ciągle wzrasta. Nie mogę powiedzieć, że to mi się podoba czy że podoba mi się Tomaszewski. Wręcz przeciwnie. (…) Jednak obiektywnie należy przyznać, że wpływy AWPL-ZChR poszerzają się i rosną. I Tomaszewski osiąga te cele, które sobie stawia. Nie zważając na to, że jest krytykowany także przez Polaków” – twierdzi Bernardas Gailius.

Jego zdaniem cele Waldemara Tomaszewskiego nie mają nic wspólnego z realizacja tzw. polskich postulatów.

„Polskie postulaty dziś w wielu przypadkach są nie do rozwiązania i wyborca AWPL-ZChR, wydaje mi się to rozumie. Nawet niezbyt rozgarnięty wyborca zdaje sobie sprawę, że w chwili obecnej trudno sobie wyobrazić pomyślne rozwiązanie problemu pisowni imion i nazwisk czy tym bardziej podwójnych nazw topograficznych” – uważa Gailius. Jego zdaniem wynika to z faktu, że litewskie pojmowanie państwowości, litewski patriotyzm – i ten pseudopatriotyzm, i ten prawdziwy – jest bardzo ściśle powiązany z językiem. Dlatego dla Litwina każde majsterkowanie przy kwestiach językowych wydaje się podejrzane i niebezpieczne.

„Być może kiedyś to będzie możliwe, ale dziś nastroje Litwinów na to nie pozwalają. Wszyscy to rozumieją. A wyborcy Tomaszewskiego po prostu czują się przez niego reprezentowani. Reprezentowani na coraz wyższym poziomie. I to dla nich jest najważniejsze. W 1999 roku, gdy Tomaszewski przyszedł do władzy w AWPL-ZChR, polski wyborca był reprezentowany prawie wyłącznie na poziomie samorządowym, dziś jest reprezentowany w Sejmie, Rządzie, a nawet Parlamencie Europejskim” – zwraca uwagę litewski pisarz i dziennikarz.

Litewscy politycy nie cenią MSW

Bernardas Gailius proponuje nie przywiązywać też większej uwagi do wstążki gieorgijewskiej, którą w swoim czasie lider AWPL-ZChR wpiął do klapy swojej marynarki. „Nie ma żadnych wątpliwości, że Tomaszewski tę wstążkę bardzo cynicznie zapiął i tak samo cynicznie ją zdjął. W razie potrzeby – podeptałby ją nogami. Lub zaczepił dwie wstążki” – uważa litewski publicysta.

Jednak przekazanie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, odpowiedzialnego nie tylko za policję, ochronę granic, ale i cała służbę państwową, Waldemarowi Tomaszewskiemu uważa za niebezpieczne zagranie z uwagi na polityczny cynizm lidera AWPL-ZChR. „Jeśli okaże się, że będzie mu wygodne lub ktoś obieca mu wsparcie w zamian za to, że MSW coś zrobi lub nie zrobi… Tak więc to zaniepokojenie ma podstawy. (…) W rzeczywistości jednak o wiele bardziej niebezpieczne jest to jak bardzo litewscy politycy „cenią” MSW, skoro są gotowi je oddać AWPL-ZChR. To jest o wiele poważniejszy problem” – powiedział rozmówca Radia „Znad Wili”.

PODCASTY I GALERIE