Małgorzata Kozicz, zw.lt: Jesteś znana z indywidualnych kolekcji, udziału w międzynarodowym festiwalu mody Mados Infekcija. Ostatnio zaczęłaś świadczyć usługi stylisty. Skąd ten pomysł?
Ewa Baliul: Właściwie robiłam to zawsze. Do tej pory często słyszę pytania dotyczące ubioru, stylu. Koleżanki przed zakupem jakiejś rzeczy piszą do mnie, na przykład na Facebooku, co im wpadło w oko. Ponieważ zazwyczaj już wiem, co ta osoba ma w szafie, mogę doradzić – będzie to można założyć z tym i z tym. Robię koleżankom rewizje szafy. Nowa działalność nie jest więc wcale nowa, po prostu wyszła poza krąg przyjaciółek i znajomych. Mam zresztą także wiedzę teoretyczną – po ukończeniu studiów na Akademii Sztuk Pięknych odbyłam także kurs stylisty w Bogomolov Image School.
Czy te dwie formy pracy mocno się różnią?
Polegają ciagle na tym samym: tworzeniu piekna. Tyle tylko, że w pracy stylisty objawia się to w innej formie. O ile przy tworzeniu kolekcji masz jakąś wizję i tworzysz w wyobraźni postać, która mogłaby kiedyś założyć to ubranie, to w pracy z realnym klientem należy uwzględnić osobowość, realną sytuację. Trzeba też myśleć o praktycznych rzeczach – gdzie i w jakim charakterze człowiek pracuje, ile potrzebuje ubrań i do jakich sytuacji. Po prostu trzeba wczuć się w potrzeby człowieka, normalnie go wysłuchać i adaptować tę wiedzę do swoich umiejętności i mody. Chociaż moda akurat nie jest najważniejszym czynnikiem przy tworzeniu indywidualnego stylu. Bardziej chodzi o wygodę emocjonalną i fizyczną.
Jakie kobiety korzystają z Twoich usług?
Zwracają się do mnie najczęściej kobiety w wieku 30-40 lat. Są to kobiety pracujące, akywne, nieraz zajmujące stanowiska kierownicze. I takie, którym zaczyna zależeć na tym, jak wyglądają.
Jakich porad potrzebują?
Najczęściej to bywają zwykłe pytania – czy to obuwie pasuje do tej spódnicy. Zazwyczaj to jednak tylko początkowe stadium, wcześniej czy później lądujemy razem w sklepach i kompletujemy garderobę według indywidualnych potrzeb.
Ile kosztuje zmiana stylu? Na przykład uznałam że „nie mam co na siebie włożyć”, wyrzucam wszystkie ubrania…i co dalej?
Na pewno nie będzie tak, że wszystko trzeba będzie wyrzucić do kosza. Zawsze można zacząć od minimalnych 3-4 zestawów. Sklepy, w których robimy zakupy, są bardzo różne – od second handów do niszowych butików – to zależy od możliwości finansowych i potrzeb. Koszt jednorazowej konsultacji wynosi okolo 15 euro, cała sesja – rewizja szafy i wspólne zakupy – od 100 euro (to około 3 spotkań, podczas których wspólnie pracujemy).
Wkrótce zaoferujesz jeszcze jedną nowość – kursy stylu.
Będą to kursy dla kobiet które nie chcą usługi jako produktu gotowego, a które chciałyby wniknąć w to głębiej. Nauczyć się stylu, proporcji i wyjść z konkretną wiedzą, a nie zestawem ubrań. Będą to moje autorskie lekcje o stylu dla grup. Na początku kobiety wysłuchają wstępnego kursu na temat stylu, potem będą odbywały się zajęcia na zasadzie warsztatów.
Czy przy tej zajętości masz czas na pracę nad kolekcjami?
Zaczynam pracę nad nową kolekcją. Tym razem będzie to kolekcja damska i przewiduję powrót do naturalnych kobiecych form. Mam dość kwadratowych i okrągłych szat. Obecnie dniami i nocami siedzę – szukam materiału, pracuję nad koncepcją. Czasami wstaję nawet w nocy, robię szkice.
Gdzie zobaczymy tę kolekcję? Pokażesz ją na tegorocznym festiwalu Mados Infekcija?
Tego jeszcze nie wiem na pewno. Mam plany, być może wyruszę z kolekcją za granicę. Ale tym pochwalę się, kiedy będę miała podpisane umowy.