
Przy centrum handlowym Maxima nielegalne „targowisko” działa już dosyć długo. Latem ludzie sprzedają tu warzywa, owoce, grzyby, jagody, mleko, śmietanę itp. Mimo że w odległości kilku metrów znajduje się sklep, ze względu na niższe ceny, przechodnie nie omijają targowiska. Jednak nie wszystkich zarobkowanie emerytek satysfakcjonowało – wczoraj policja przegoniła „handlarzy”.
„Dzisiaj uprzedzamy, następnym razem otrzymacie mandaty” – mówili policjanci.
Funkcjonariusze nie zabronili jednak nielegalnego handlu, po prostu radzili znaleźć miejsce dalej od drogi. Natomiast „handlarze” nie chcieli szukać innego miejsca – powoli pakowali swe towary i czekali, kiedy policja odjedzie, aby dalej handlować. Policja zatem nie odjeżdżała.
„ Nie czekajcie, że odjedziemy i będziecie mogli kontynuować swą działalność. Będziemy tu czatować” – uprzedzili policjanci.
Aby legalnie handlować na targowisku, trzeba ubiegać się o zezwolenie. Starsze kobiety zaś mówią, że nie mają ani środków na nie, ani są obeznane w prawie. Konkurencja tutaj też jest o wiele mniejsza niż na targowisku.
Niektórzy świadkowie wydarzenia, którzy na przystanku Savanorių prospektas czekali na transport publiczny, nie powstrzymali się od komentarzy. Jedni radzili „handlarzom” znaleźć inne miejsce, drudzy zaś mówili, że wśród nich są też tacy, którzy sprzedają zepsute artykuły spożywcze i w ten sposób zarabiają sobie na alkohol.
„Wśród nielegalnie handlujących tu osób naprawdę są takie, które sprzedają dobre, świeże produkty. Osoby te też wyglądają w miarę przyzwoicie. Inni „handlarze” zaś śmierdzą, wyglądają nieestetycznie i handlują m. in. zgniłymi jabłkami i cebulą” – skomentował przechodzień.
Wieczorem obok „Maximy” faktycznie były tylko dwie handlarki.