Prof. Saulius Čaplinskas, dyrektor Centrum Chorób Zakaźnych i AIDS, uważa, że w wybuchu pandemii koronawirusa nie ma nic zadziwiającego. Według niego, w ciągu ostatnich 50 lat liczba zachorowań na infekcje zakaźne na całym świecie zwiększyła się cztery razy. „W związku ze zmianą trybu życia pojawiają się nowe zarazki albo ludność zaczyna powtórnie cierpieć na choroby, o których, wydawało się, już zapomnieliśmy, np. na odrę czy gruźlicę. Jeden mój znajomy wirusolog z Republiki Południowej Afryki pożartował, że „wynalezienie” nowego wirusa nie jest potrzebne. W naszym środowisku znajduje się tyle potencjalnych zarazków, że wystarczy tylko je potwierdzać” – uśmiecha się gość dyskusji.
„Pierwsze pytanie, jakie zadają ludzie, gdy słyszą o nowej chorobie, brzmi „Czy jest to dla mnie niebezpieczne?” Na początku nikogo nie obchodziła jakaś choroba płuc, na którą cierpią Chińczycy. Gdy stało się jasne, że COVID-19 szerzy się drogą powietrzno-kropelkową i w zasadzie każdy może się zarazić, wtedy mieszkańcy się zaniepokoili” – twierdzi prof. Čaplinskas.
Jak zauważa lekarz, wcześniej wirusologom się wydawało, że śmiertelność z powodu koronawirusa jest o wiele większa niż w przypadku, np., grypy. „Teraz, gdy zostało zrobionych wiele testów i są badane m.in. osoby, które są chore, ale nie mają widocznych objawów, widzimy, że śmiertelność nie jest tak bardzo duża. Jednak co druga osoba, która trafia na wydział reanimacyjny, umiera. Tym niemniej, ogólna ilość zgonów stanowi ok. 2 proc. wszystkich zachorowań, a ponad 80 proc. wszystkich zarażonych nie będzie odczuwała żadnych objawów” – tłumaczy dyrektor Centrum Chorób Zakaźnych i AIDS.
Według specjalisty, konstruując fałszywe wiadomości na temat koronawirusa media wykorzystują te same metody, jak podczas tworzenia propagandy antyszczepionkowej. Problem tkwi w tym, że jest łatwo uwierzyć w takie informacje.
„Przeglądarki internetowe zapisują wyszukiwane informacje. Pamiętam, gdy po jednej z dyskusji z antyszczepionkowcami zacząłem otrzymywać różne materiały dotyczące szkodliwości szczepionek. Takie informacje zaczęły za mną „śledzić” i często wyskakiwały mi w reklamach. Podobnie jest z fałszywymi wiadomościami dotyczącymi koronawirusa. Jeżeli przynajmniej raz się kliknie na taką informację, to pojawi się ich więcej. W ten sposób taki portal uzyska więcej czytelników. Rozwój technologii tylko sprzyja tworzeniu fałszywych wiadomości, ponieważ nowe gadżety mogą być wykorzystywane w śledzeniu” – tłumaczy prof. Saulius Čaplinskas.
Dr Wiktor Denisenko, ekspert ds. bezpieczeństwa i propagandy na Uniwersytecie Wileńskim, zauważa, że w marcu-kwietniu tego roku koronawirus był głównym tematem w litewskich mediach. Tymczasem w narracjach propagandowych pandemia była przedstawiana jako część dyskusji na temat bezpieczeństwa krajowego. „Na przykład, próbowano zwrócić uwagę na to, że jakoby w trakcie szerzenia się wirusa w Europie NATO myśli wyłącznie o manewrach wojskowych” – tłumaczy ekspert.
Koronawirus był również wykorzystywany w tworzeniu narracji antylitewskich. „Dla przykładu, Litwa jakoby miała być tym krajem, który nie poradzi sobie z epidemią i dlatego przeżyje upadek. W mediach propagandowych był również bardzo mocno podkreślany pomysł Rosji dotyczący udzielenia pomocy Włochom. Padły wtedy stwierdzenia, że Unia Europejska i NATO nie pomagają krajowi, który należy do tych wspólnot. Takie opinie były wygłaszane m.in. we Włoszech. Te informacje nie były prawdziwe – UE pomagała Włochom, ale nie mówiła o tym tak głośno, jak Rosja. W dodatku pomoc humanitarna Kremla nie była tak bardzo skuteczna” – uważa wykładowca UW.
Dr Denisenko zauważa, że takie tematy najczęściej padały w mediach kontrolowanych przez Kreml, np., na portalu „Sputnik”. Nie należy jednak sądzić, że podobną propagandę generuje wyłącznie Rosja. „Innym źródłem informacji propagandowych są miłośnicy teorii spiskowych, którzy wyszukują powiązań między koronawirusem a technologią 5G, których osobiście nie widzę. Ludzie łatwo wierzą w teorie spiskowe, bo potrafią one wyjaśnić dosłownie wszystko. W taki sposób jest przekazywana opinia, która pomaga tłumaczyć złożone procesy zwykłymi słowami. Czytelnicy chcą zwykłych, krótkich odpowiedzi na trudne pytania – co, skąd i kto jest winien? Wystarczy dodać trochę kontekstu i już mamy gotową fałszywą wiadomość” – tak tłumaczy proces ekspert Uniwersytetu Wileńskiego.
Według dr Denisenko, w danych wypadkach najważniejsza jest szybka reakcja. „Jasne, że koronawirus jest teraz głównym tematem w mediach, dlatego jest rzeczą oczywistą, że będą „wrzucane” różne narracje. Propaganda jest najbardziej skuteczna w tematach, które budzą wielkie zainteresowanie” – dodaje.
Według niego, reakcja ludzi, którzy nie chcą zrobić testu na koronawirusa, a nawet unikają badań, nie jest zadziwiająca. „W końcu, część osób sprzeciwia się robieniu szczepionek, mimo, że ich skuteczność już dawno została udowodniona. W danym wypadku, bardziej interesujące są motywy tych osób. Być może, ktoś się boi zabiegów medycznych, inni uważają, że nie muszą robić testów, skoro dobrze się czują. Trzecia grupa osób nie chce ufać żadnym decyzjom władz. Niektórzy po prostu nie chcą tego robić” – przypuszcza ekspert.
Dr Denisenko uważa, że taka postawa wśród przedstawicieli mniejszości narodowych może być związana z brakiem zaufania do władz i na odwrót.
Prof. Saulius Čaplinskas zatem sądzi, że takie powszechne badania mieszkańców, jakie były prowadzone np., w Niemenczynie, nie dały żadnych wyników. Nie chodzi tu jednak wyłącznie o małą liczbę badanych, ale o nieprawidłową metodologię.
„Według wybranej przez władze metody, 30-40 proc. wszystkich wyników badań od razu możemy skreślić. Po drugie, testy wskazują wynik pozytywny wyłącznie w wypadku, gdy osoba jest mocno chora, a takich jest mniejszość. W takim wypadku, najlepiej jest sprawdzać, czy pojawiły się przeciwciała. Część mieszkańców może nie robić testu, ponieważ ma obawy, że w wypadku wykrycia wirusa będzie musiała pozostać na samoizolacji, a to grozi straceniem pracy. Należy podkreślić, że na świecie zostaje zdiagnozowanych tylko 6 proc. wszystkich przypadków koronawirusa” – podsumował prof. Čaplinskas.