Debata prezydencka w PKD: Co kandydaci oferują mniejszościom narodowym?

12 maja odbędzie się I tura wyborów prezydenckich. Polski Klub Dyskusyjny (PKD) zorganizował debatę przedwyborczą pt. „Co kandydaci na Prezydenta Republiki Litewskiej oferują mniejszościom narodowym?”, która odbyła się we środę (3 kwietnia) w Instytucie Stosunków Międzynarodowych i Nauk Politycznych Uniwersytetu Wileńskiego.

Antoni Radczenko

„Mieliśmy dwie debaty samorządowe. Bardzo się cieszymy, że udało nam się zrobić debatę prezydencką” – na początku dyskusji powiedział moderator, politolog Mariusz Antonowicz.

W dyskusji wzięli udział: Vytenis Andriukaitis, Gitanas Nausėda, Ingrida Šimonytė, Waldemar Tomaszewski.

Andriukaitis: Nie dla asymilacji

Kandydat socjaldemokratów Vytenis Andriukaitis na wstępie podkreślił, że „Litwa jest parlamentarną, demokratyczną republiką, którą tworzy naród obywatelski” i dlatego „wszystkim muszą być zapewnione prawa”. Jego zdaniem naród Litwy nie jest tożsamy z narodem litewskim, ponieważ należą do niego również przedstawiciele mniejszości narodowych. Polityk zaznaczył, że osobiście nie lubi terminu „mniejszość narodowa”, a woli określenie „wspólnota narodowa”. Pozostali kandydaci mieli podobne zdanie. Z takim podejściem nie zgodził się kandydat AWPL-ZChR Waldemar Tomaszewski. „Tu nie chodzi o brzmienie. Tylko o pewne standardy międzynarodowe. Pojęcie mniejszości narodowej ma miejsce w prawie międzynarodowym” – wytłumaczył polski polityk z Litwy.

Vytenis Andriukaitis oświadczył, że Polacy mają prawo do pielęgnowania i rozwoju własnej kultury, oświaty, oryginalnej pisowni nazwisk oraz prawo do używania języka ojczystego w instytucjach państwowych lub sądach. „Zawsze byłem za oryginalną pisownią nazwisk, ponieważ jest to prawo konstytucyjne. (…) To nie tylko kwestie dotyczące Polaków, to dotyczy nas wszystkich, narodu obywatelskiego” – powiedział eurokomisarz. Dodał, że Litwa, jeśli chce się rozwijać, to powinna odrzucić nacjonalizm oraz pomysły dotyczące asymilacji.

Nausėda: Nazwiska na drugiej stronie

Niezależny kandydat ekonomista Gitanas Nausėda oświadczył, że Polacy i Litwini muszą być dumni ze spuścizny Wielkiego Księstwa Litewskiego, które tworzyło wspólne państwo z Polską Koroną oraz z dorobku takich postaci, jak Adam Mickiewicz lub Czesław Miłosz.

„Chcę, aby wspólnota narodowa była odbierana nie jako problem, tylko bogactwo. Ponieważ narody, które mieszkają na Litwie mogą polepszyć relacje z naszymi sąsiadami” – podkreślił kandydat.

Nausėda zaproponował stworzenie w rejonie solecznickim wolnej strefy ekonomicznej, ponieważ rejon ma „wystarczające do tego zasoby ludzkie”.

Co prawda podkreślił, że nie zgadza się na oryginalną pisownię nazwisk w oficjalnych dokumentach, ponieważ państwo litewskie powinno dbać o język litewski. „Zaproponowałem taki kompromis, że nazwiska oryginalne mogę być zapisywane na drugiej stronie paszportu” – powiedział kandydat.

Jego zdaniem ta kwestia jest bardziej poruszana na Litwie niż w Polsce, czego dowodem jest obecne ocieplenie w stosunkach polsko-litewskich. Natomiast winę za ochłodzenie sprzed kilku lat obarczył ówczesnego ministra spraw zagranicznych RP Radosława Sikorskiego, który próbował z Litwą rozmawiać przy pomocy ultimatum.

„Musimy jasno powiedzieć, że na pewne rzeczy się zgadzamy , a w pewnych kwestiach nie możemy odpuścić” – oświadczył Gitanas Nausėda.

Šimonytė: Własny projekt dotyczący nazwisk

Konserwatystka Ingrida Šimonytė zaznaczyła, że litewskim Polakom proponuje to samo co Litwinom, ponieważ wszyscy jesteśmy „twórcami wspólnego państwa”. Relacje między obywatelami muszą opierać się na dwóch zasadach: odporności i zaufaniu, ponieważ kiedy świat szuka łatwych odpowiedzi na ciężkie pytania, to może ulec pokusie rożnym populistycznym ideom.

Polityk poinformowała, że od dawna popiera oryginalną pisownię nazwisk. Odpowiedni projekt został przygotowany przez sejmową Grupę 3 Maja, do której należy.

„Ta kwestia ma być rozwiązana. Jeśli Sejm tego nie załatwi w ciągu najbliższego czasu, to jestem gotowa zaproponować swój projekt Sejmowi” – oświadczyła Šimonytė.

Kandydatka dodała, że wszyscy obywatele mają równe prawa, a „demokracja nie może stać się dyktaturą większości”. „Musimy włączyć wszystkich obywateli kraju do uczestniczenia w jego życiu, aby nie jeździli na obozy letnie do Rosji lub innych nieprzyjaznych krajów” – podkreśliła polityk.

Tomaszewski: Grybauskaitė nie jest Litwinką

Kandydat AWPL-ZChR oraz europoseł Waldemar Tomaszewski przypomniał zebranym, że dyskusje o kwestiach dotyczących mniejszości narodowych trwają od ponad 30 lat, ale nadal nie są rozwiązywane.

Litewski Polak podkreślił, że przedstawiciel mniejszości narodowych może zostać prezydentem Litwy. Wszystko zależy kto będzie go popierał. Jako przykład podał teraźniejszą głowę państwa Dalię Grybauskaitė, w której żyłach, jak stwierdził, nie ma zbyt wiele litewskiej krwi, czym wprawił w osłupienie znaczną część sali.

Tomaszewski oświadczył, że idzie na wybory, ponieważ prezydent ma wielki wpływ na życie w kraju, a poza tym Polacy mogą coś wygrać tylko w tym wypadku, jeśli mają silne pozycje. Jako przykład podał zmianę okręgów wyborczych, jakie nastąpiły po 2012 r., kiedy AWPL-ZChR miała własną frakcję w Sejmie. „Trudno nam coś robić, bo jest nas tylko ośmioro, ale próbujemy działać nie tylko w kwestiach mniejszości narodowych” – zapewnił europoseł.

Polityk zaznaczył, że nie warto dzielić obywateli na narodowości, a ludzi należy oceniać według wartości, jakimi się kierują. „Ludzi można połączyć tylko przy pomocy Ewangelii. Inaczej to będzie sztuczne” – powiedział Tomaszewski. Dodał, że na Litwie jest jeden z najgorszych systemów samorządowych w Europie, który powinien być zreformowany.

Inni kandydaci oświadczyli, że taki wariant w przyszłości jest możliwy.

Na pytanie redaktorki Radia „Znad Wilii” Renaty Widtmann: dlaczego zakazał przychodzenia do polskiej rozgłośni politykom swojej partii oraz osobom zależnym od AWPL-ZChR? Tomaszewski odpowiedział, że to „nieprawda i głupota”.

Zobacz Więcej
Zobacz Więcej