
Cezary Andrzej Jurkiewicz, członek zarządu Polskiej Fundacji Narodowej, podkreślił, że to zaszczyt współpracować z takimi placówkami, jak Hospicjum im. bł. Michała Sopoćki w Wilnie. „Jak się ma takich ludzi, to jest wrażenie, że chce się ich wyłącznie słuchać. Wiele pracowaliśmy na Białorusi, tak samo teraz od jakiegoś czasu pracujemy tutaj. Mogę powiedzieć tylko jedno: Dziękuję. Naszym zadaniem jest wsłuchiwać się w głosy i potrzeby, a nie wymyślać coś przy „zielonym stoliku” – stwierdził człowiek zarządu PFN.
Na dany moment do Wilna zostało przywiezionych 1000 przyłbic. „Nie jest tego wiele. Mamy świadomość, że rzeczywistość, związana z pandemią na Litwie, jest zupełnie inna od tej, którą obserwujemy na Białorusi. Dlatego właśnie reagujemy w taki sposób, myślę, że jest on odpowiedni. Nasze przyłbice za pomocą Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP zostały zawiezione do Gruzji, Armenii, Mołdawii, na Ukrainę. Mają one pewną symbolikę delikatności, ponieważ nie widać, że jest to dar Polskiej Fundacji Narodowej. Dopiero po tym, jak się bardzo uważnie przyjrzy, można zauważyć logo naszej fundacji. Biało-czerwone barwy również nie są przypadkowe” – tłumaczy Jurkiewicz.

Jurkiewicz przypomniał również o tym, że w 2020 r. upłynęło 40 lat od powstania „Solidarności”. „Jako Polacy jesteśmy zobowiązani do pamiętania o tym wyrazie, ale nie mówieniem, tylko robieniem uczynków. Właśnie one ukazują naszą solidarność. Nie musimy oczekiwać wzajemności, bo nie tędy droga. Pracy jest dużo, ale cieszymy się z tego. Tam, gdzie jest dużo pracy, są możliwości pokazania łączności między Polską a Litwą, Białorusią czy Ukrainą. To jest ważne, bo żyjemy w czasach, kiedy Europa Środkowa potrzebuje takiej wiadomości” – cieszy się członek zarządu PFN.
Dyrektor i założycielka hospicjum, s. Michaela Rak, zauważyła, że biało-czerwone barwy przyłbic łączą się z przesłaniem Jezusa Miłosiernego. „Pomóżmy sobie nawzajem, aby się umocnić, pokonać to, co jest naszym zagrożeniem. Dziękuję za pomoc i zaufanie, a także za to, że nawet nie wypowiedziane słowo zostaje spełnione dobrym uczynkiem. Ten fakt, że placówki potrzebujące takiego wsparcia w trudnym czasie pandemii od razu otrzymały to wsparcie, jest bardzo ważne. Darami podzielimy się z innymi medycznymi placówkami w Wilnie, które chcą służyć dla człowieka i zachować zdrowy rozsądek” – poinformowała s. Rak.

Ojciec Marek Dettlaff z klasztoru franciszkanów dodał, że Polska Fundacja Narodowa robi bardzo wiele w czasie etapu pandemii na Białorusi. „Miło, że nie zapomniała również o Litwie” – powiedział o. Dettlaff.
PFN wspiera również działalność klasztoru franciszkańskiego w Wilnie. „Prowadzimy cztery projekty. Pierwszy z nich – to budowa organów barokowych z elementami muzyki romantycznej. Drugi – to powstanie Muzeum Chrztu Litwy, trzeci – budowa Instytutu Badań Historycznych i Naukowych nad Dziedzictwem Polskim na Litwie. Czwarty projekt dotyczy powstania historycznej szopki ruchomej w kościele franciszkańskim. Myślimy, że w tym roku jeden z projektów będzie zrealizowany i już w grudniu będziemy mieli szopkę ruchomą” – tłumaczy franciszkanin.
Siostra Michaela Rak tłumaczy, że Hospicjum im. bł. Sopoćki zostało powołane do tego, „aby nie było krzyku i bólu”. „Bardzo trudno jest słyszeć o tym, jak drugi z kolei pacjent mówi o tym, że nie wie, jak ma udźwignąć tę chorobę. Najgorsze, kiedy takie słowa się słyszy od 10-cioletniego dziecka” – wyznaje założycielka hospicjum.

W trakcie przekazywania daru PFN można było posłuchać wyjątkowego koncertu. „Dzisiaj niespodziewanie w naszym hospicjum pojawił się wnuk naszej pacjentki, który się dowiedział o tym, że jego babcia przechodzi do wieczności, dlatego ze swoją mamą przybył tutaj, aby zagrać dla niej na pożegnanie. Po jakimś czasie zdecydowałam, że może jednak wejść do środka i przedstawić ten występ jej osobiście” – wzrusza się siostra.
Na wydziale dziecięcym hospicjum znajdują się mali pacjenci, którzy cierpią na choroby nowotworowe, w związku z którymi nieustannie jest potrzebna pomoc medyczna. „Nasza mała bohaterka – Gabi – reaguje na kolor, ilość przebywających osób. Pierwsze jej dni pobytu tutaj były pełne płaczu. Nie potrafi jeszcze mówić, ale oczyma komunikuje ze światem” – cieszy się s. Rak.
Podczas kwarantanny hospicjum spełniło wszystkie potrzebne zalecenia Ministerstwa Zdrowia. „Włączyliśmy wiarę i rozum, aby zabezpieczyć drugiego człowieka i siebie. Dzięki Bogu, nikt z personelu nie zachorował. Teraz ograniczamy odwiedziny, wejście do wnętrza budynku. Kiedy jest jednak ta chwila ostateczna, pozwalam na pożegnanie dla najbliższej rodziny” – podsumowała założycielka hospicjum.
Na dany moment hospicjum ma 14 łóżek. Wszystkie są wypełnione. W czasie kwarantanny wstrzymano też wizyt domowych.