„Dantejska sytuacja” pod ambasadą Litwy w Warszawie . Protest w obronie Polaków na Litwie

„Dyskryminacja Polaków na Litwie, to także budowa szkół na etnicznie polskich terenach” – stwierdził wczoraj Aleksander Szycht przed Ambasadą Republiki Litewskiej w Warszawie, gdzie odbył się organizowany przez stowarzyszenie Memoriae Fidelis Aleksandra Szychta oraz Federację Organizacji Kresowych Adama Chajewskiego protest przeciwko dyskryminacji Polaków na Wileńszczyźnie.

Ewelina Mokrzecka
„Dantejska sytuacja” pod ambasadą Litwy w Warszawie . Protest w obronie Polaków na Litwie

Była to pierwsza demonstracja przed litewską placówką od jesieni 2012 roku (ostatni raz organizowano wówczas „protest ostrzegawczy przeciwko dyskryminacji Polaków na Litwie”). Później demonstracji zaniechano po wejściu AWPL do rządu Litwy. Do 2012 r. organizacja kierowana przez Szychta regularnie organizowała manifestacje w obronie polskiej ludności na Litwie. Obecnie impreza zbiegła się przypadkowo z Dniem Zwycięstwa. ,,Dobrze, że jest 9 maja, ale powód tak naprawdę jest prozaiczny. Zazwyczaj protestowaliśmy w soboty i wybór był prosty. 9 maja przypada rocznica powstania Unii Europejskiej, Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, wydaje mi się, że to bardzo dobrze się złożyło’’ – powiedział zw.lt Aleksander Szycht zapytany dlaczego pikieta odbyła się akurat w ten dzień, dodał, że organizacja wieców w sprawie obrony mniejszości narodowej na Litwie w soboty stała się tradycją.

Szkoły z saunami i basenami

Przemówienie Szychta poświęcone było planom reorganizacji sieci szkół polskich na Litwie. „Polskie szkoły spowodowały, że polskie społeczeństwo na Litwie przetrwało. Polskie szkoły przetrwały nawet Sowietów, a teraz są regularnie i systematycznie rujnowane“ – powiedział prezes Memoriae Fidelis.

,,Dyskryminacja Polaków na Litwie, to także budowa szkół na etnicznie polskich terenach. Te szkoły mają baseny, sauny, funkcjonują obok polskich szkół, które są uboższe i w ten oto sposób usiłuje się przekonać rodziców, żeby posyłali dzieci do polskich szkół. To jest taka „wolna konkurencja”, może się to nie podobać, natomiast znacznie gorsze są akurat prawa, które są wprowadzane. Protestowaliśmy przez około dwa lata przeciwko antypolskiej uchwale edukacyjnej, która wprowadzała również do polskich szkół język litewski. Protestowaliśmy przeciwko ujednoliceniu matury (…) Połowa polskich dzieci, a to są jeszcze dane sprzed dwóch lat, nie chodzi do polskich szkół na skutek rozmaitych nacisków. Te szkoły z saunami, basenami, to nie jest jakaś bajka, szkoła w Kowalczukach, szkoła im. Tysiąclecia Litwy w Solecznikach…” – wymienił elementy dyskryminacji państwa litewskiego wobec Polaków Aleksander Szycht, dodał, że litewscy Polacy po ukończeniu szkół i studiów wyższych mają problem ze znalezieniem pracy. Są zatrudniani jedynie jako sprzątacze.

Kolaboranci i szowiniści

Przewodniczący organizacji Memoriae Fidelis zwrócił uwagę na negatywną rolę Polaków „wysługujących się litewskim szowinistom”. ,,Nie mam tu na myśli klasycznych kolaborantów (…) Mówiąc zaś „litewscy szowiniści” nie mam też na myśli tych dziwolągów maszerujących litewskimi ulicami, którzy kojarzą się z radykalizmem, lecz pracowników litewskich urzędów, urzędników, którzy jako swoiści chirurdzy wycinają i amputują polskość kawałek po kawałku. Mówiąc o wysługujących się Polakach mam na myśli Polaków w Polsce, którzy tym urzędnikom służą nie tylko do odurzania operowanego pacjenta, ale także wszystkich współbraci wokół, jacy mogliby się sprzeciwić oraz zaprotestować. Każdy kto się temu przeciwstawia jest określony wieloma negatywnymi słowami, z których radykał jest chyba najlżejszy. Te chirurgiczne ruchy litewskich urzędników odbywają się pod patronatem ich szefów, wysokich urzędników państwowych”. Według Szychta niektórzy ze „współpracowników Litwy” grają obiektywizm, czasem krytykują te czy inne posunięcia władz, ale „zaciekle atakują obrońców Polaków na Litwie”. Wskazał też, że prawa człowieka obowiązują w Unii „chyba wszystkich poza wileńskimi Polakami”.

Akredytacja – dyskredytacja

Po przemówieniach Aleksandra Szychta i Adama Chajewskiego przyszedł czas na skandowanie haseł. W tym roku zaproponowano kilka rymowanek:

‘’Akredytacja – dyskredytacja
Litwa słynie nie bez racji
Ze swych pustych deklaracji

Sytuacja to dantejska
Gdzie jest Unia Europejska?

Dobra wola jest na Litwie
Jak w przeciętnej chciwej sitwie’’

Dziennikarze portalu zw.lt zadali kilka pytań Aleksandrowi Szychtowi, m.in. o to dlaczego zainteresował się sprawami Polaków na Wileńszczyźnie. ,,Na Litwie mamy żywe społeczeństwo, które jest unikalne. Wilniukami się zająłem dlatego, że to byli ludzie, którzy przyjeżdżali na studia do akademika, a ja mieszkałem tam dłużej niż przeciętny mieszkaniec i zawsze było tak, że ci ludzie z innych części Kresów mówili do nas po polsku, a między sobą rozmawiali po rosyjsku, słuchali rosyjskiej muzyki. Niejednokrotnie byli zsowietyzowani. Jeżeli chodzi o Polaków na Litwie, to była całkiem inna historia. Ci ludzie mówili ze sobą po polsku, często byli – powiedziałbym i nie chcę nikogo obrazić – na wyższym poziomie intelektualnym. Byli w zakonserwowanej tej przedwojennej polskości z elementami wielokulturowości’’ – opisał swoje pierwsze kontakty z przedstawicielami mniejszości polskiej na Litwie Aleksander Szycht. ,,Po manifestacjach jest odzew w różnych formach i o różnym natężeniu, poczynając od takich najprostszych – ludzie spotykają mnie na ulicy, dziękują. Ze strony państwa litewskiego odzew jest charakterystyczny. Nie jest widziany w bezpośredniej formie. Jesteśmy sceptyczni, jeżeli chodzi o to. To jest na niekorzyść Litwy’’ – powiedział Szycht.

Zastraszanie Polaków

W manifestacji udział wzięło ok. 40 osób, w tym uczniowie Szkoły Średniej im. Władysława Syrokomli oraz Gimnazjum im. Adama Mickiewicza, którzy na manifestacji znaleźli się przypadkowo. Nie przyszedł żaden polityk. Pojawił się tylko – tradycyjnie obecny na takich zgromadzeniach – były rzecznik interesu publicznego sędzia Bogusław Nizieński, który ucieszył się z obecności na manifestacji „dzieci z Wilna”. Zazwyczaj na pikietach organizowanych przez Szychta pod Ambasadą Republiki Litewskiej gromadzą się miejscowi Polacy, a nie wilniucy mieszkający w Warszawie. W opinii organizatora, młodzież z Wilna przychodziła, pomimo grożącego im niebezpieczeństwa. Szycht nie mógł odpowiedzieć o jakie zagrożenie chodzi. ,,Wiem, że jedna osoba otrzymywała groźby za lekką pomoc, ale obiecałem, że nie wymienię nazwiska’’ – uciął Szycht. ,,Spotkałem się też ze strachem – ‘’popieramy, ale boimy się przyjść’’, jest wiele takich przypadków. Są osoby, które też mają wewnętrzną walkę, mówiąc ‘’przyjść, nie przyjść, wrócę na Litwę, co będzie?’’. Miałem też taką osobę, jeszcze jedną, która mi pomagała, aż w pewnym momencie powiedziała, że została zauważona i musi zrobić przerwę’’ – wytłumaczył Szycht.

PODCASTY I GALERIE