
Znany polski polityk i działacz opozycji antykomunistycznej Bogdan Borusewicz ma pochodzenie wileńskie. Mama marszałka pochodziła z Wilna, ojciec zaś – z Oran. W mowie wstępnej marszałek opowiedział zebranym, że z tego powodu pewien mit Wileńszczyzny – o piasku z Wilii, który jest bardziej miękki niż na sopockiej plaży i niemenczyńskich lasach pachnących poziomkami – istniał w jego rodzinie od zawsze. Bogdan Borusewicz omawiając stan stosunków polsko-litewskich podzielił się z uczestnikami spotkania wspomnieniami rodzinnymi, również tymi bolesnymi, z okresu, gdy Wilno zostało przekazane Litwie w 1940 r., co spowodowało napięcia polsko-litewskie. „Jednak gdzie indziej działy się znacznie bardziej okropne sprawy, czy to w strefie okupacji niemieckiej, czy sowieckiej. W porównaniu z tym sytuacja w Wilnie była niemal jak w hotelu luksusowym” – zauważył marszałek Senatu RP.
Polska elita wychowana na Giedroyciu i Mieroszewskim
Od upadku komunizmu w Polsce nowe władze polskie od samego początku formalnie i nieformalnie wspierały ruchy narodowowyzwoleńcze za wschodnią granicą. „Cała polska elita, która obejmowała władzę w 1989 roku, a była to antykomunistyczna opozycja, była w dużej mierze wychowana na paryskiej „Kulturze”. Na Giedroyciu i Mieroszewskim, dla których wsparcie niepodległości Litwy, Ukrainy i Białorusi było taką żelazną zasadą” – mówił marszałek. Interesujące, podkreślił polityk, że polityczni przeciwnicy z okresu PRL – np. Aleksander Kwaśniewski – też czytali „Kulturę”. „Czasami żartujemy, że konfiskowali te druki nam, żeby poczytać sobie” – dodał Borusewicz.
Stąd od samego początku niepodległe państwo polskie, a jeszcze wcześniej „Solidarność” wspierały aspiracje niepodległościowe Litwy: przekazywały sprzęt drukarski dla litewskich działaczy niepodległościowych. Właśnie w Polsce miał powstać w 1991 roku litewski rząd na uchodźstwie, gdyby nastąpiła sowiecka inwazja, Polska wspierała litewskie aspiracje wejścia do NATO i Unii Europejskiej.
Żadne rozwiązania siłowe nie wchodzą nawet w rachubę
Marszałek nie krył więc pewnego rozczarowania z powodu niewywiązania się przez litewską stronę ze swych zobowiązań wobec mniejszości polskiej na Litwie w sprawie nazwisk, dwujęzycznych napisów, zwrotu ziemi czy oświaty. „Po pierwsze, są konkretne problemy, które mają Polacy na Litwie. I to nie są problemy wydumane. Po drugie, okazało się też, że to przekłada się na stosunki polsko-litewskie. Bardzo mocno, bo znajduje odbicie w świadomości Polaków z Polski. Powoli ten stosunek do Litwy zaczął ewaluować. Niektórzy pytają: może trzeba było Litwę docisnąć przy okazji wejścia do NATO czy do Unii? Słyszałem też zarzuty wobec nas ze strony Polaków z Litwy, że nic nie robicie, nic nie załatwiacie”- opowiedział polski polityk.
Borusewicz dodał, że Polska i Litwa są krajami suwerennymi i w ramach wyjaśniania kwestii problematycznych można dyskutować, ale nie można nikomu narzucić swego zdania. Bo żadne rozwiązania siłowe nie wchodzą nawet w rachubę. Marszałek senatu RP podkreślił, że zawsze powtarza tym, którzy w Polsce mówią o takich rozwiązaniach, iż leją wodę na młyn litewskich antypolskich radykałów.
Tym niemniej dodał, że poprawa relacji na linii Wilno-Warszawa zależy przede wszystkim od postawy i działań litewskich władz. „Czasami ręce nam opadają… Przyjeżdżam, rozmawiamy z litewskimi politykami. Zapewniają nas, że chcą te problemy rozwiązać, ale a to brakuje większości, a to sytuacja polityczna napięta… Wtedy zaczynamy się zastanawiać, czy warto dalej się spotykać? Dlaczego nawet w obliczu tego co się dzieje na Ukrainie te sprawy stoją w miejscu. Przecież litewska elita powinna rozumieć, że w razie zagrożenia tylko sąsiedzi mogą przyjść z pomocą. Dla Polski takim naturalnym sojusznikiem są Niemcy, dla Litwy – Polska, bo nie ma co liczyć na to, że Litwy będą bronili Szwedzi. W Polsce również są politycy, którzy mówią, że „stopa niemieckiego żołnierza nie stanie na ziemi polskiej”, ale Niemcy tylko tego czekają, niemiecki żołnierz wcale nie chce umierać za Polskę i takie wypowiedzi mogą stać się pretekstem do wymigania się z zobowiązań. Podobnie litewscy politycy powinni rozumieć, że w razie czego trudno będzie przekonać polskiego żołnierza do walki o Litwę, która hołduje antypolskim fobiom” – powiedział Borusewicz.
Trzeba na Litwie znaleźć rozwiązanie politycznych problemów
Krytykując władze litewskie, marszałek Senatu nie krył jednak, że i pewne działania liderów polskiej mniejszości mu się nie podobają. „Jeśli przedstawiciel naszej mniejszości zaczyna flirtować z jakąś grupą Rosjan, bo rozumiem chęć zwiększenia elektoratu, to jest dopuszczalne i to rozumiem. Jednak kiedy w sytuacji agresji Rosji na Ukrainie zakłada „gieorgiejewską” wstążkę i z tą wstążką paraduje publicznie, to mi się to bardzo nie podoba. I to niezadowolenie już niejednokrotnie wyrażałem” – powiedział Bogdan Borusewicz.
Marszałek zaznaczył, iż bardzo się cieszył, gdy AWPL weszła do koalicji rządzącej, bo rozwiązania polskich problemów należy szukać przede wszystkim na Litwie, zaś stosunki między Polską i Litwą nie mogą być ich zakładnikami. „Polską politykę musimy robić z Warszawy, a nie z Wilna” – podkreślił Borusewicz i zachęcał do poszukiwania właśnie na Litwie możliwości rozwiązania problemów polskiej mniejszości poprzez dialog z litewskimi politykami.
Borusewicz m.in. pogratulował zebranym pomysłu założenia klubu dyskusyjnego, który próbuje taki dialog i z Litwinami, i w samej polskiej społeczności nawiązać, i inicjatywy wspólnego polsko-litewskiego przemarszu z polskimi flagami w ramach Marszu Niepodległości.
Spotkanie z marszałkiem Senatu RP odbyło się wczoraj (11 marca) w kawiarni „Sakwa”. W spotkaniu uczestniczyli również poseł na Sejm RP Tadeusz Aziewicz oraz ambasador RP na Litwie Jarosław Czubiński. Polski Klub Dyskusyjny serdecznie dziękuje właścicielom „Sakwy” za gościnę.