
„We wszystkich krajach, w których mieszkają Polacy, miejsce i znaczenie polskiej mniejszości jest różne. Największe jest na Litwie. Akcja Wyborcza Polaków na Litwie współuczestniczy w sprawowaniu władzy. Dialog z Litwą na temat naszych Polaków trwa od lat” – mówił wczoraj w Senacie Bogdan Borusewicz. Marszałek spotkał się z dziennikarzami polskimi z Litwy, Łotwy, Czech, Węgier i Kirgistanu, którzy biorą udział w szkoleniach zorganizowanych przez Fundację „Pomoc Polakom na Wschodzie” i Towarzystwo Demokratyczne Wschód.
Jak podkreślił, jest to spotkanie „wyłącznie altruistyczne”, które nie może mieć wpływu na sytuację mediów polskich poza granicami Polski. Obecnie kontrolę nad finansowaniem mediów sprawuje Ministerstwo Spraw Zagranicznych. „Mimo to Senat żywi do Polonii gorące uczucia. Gdziekolwiek jestem, zawsze mówię o Polonii, nawet podczas spotkań politycznych najwyższego szczebla” – podkreślił Borusewicz.
Polityk poświęcił wiele uwagi sytuacji Polaków na Litwie.
„Patrzymy, monitorujemy, co się dzieje na Litwie. Mówimy stronie litewskiej, co nam się nie podoba, możliwości nacisku są jednak ograniczone. Próbowaliśmy już wszelkich sposobów. Mimo to wciąż jest bardzo duży nacisk na stronę litewską, żeby przestrzegała standardów europejskich” – powiedział marszałek Senatu.
„To nie oznacza, że podoba mi się wszystko, co się dzieje w mniejszości polskiej. Ta „gieorgijewska lentoczka” Tomaszewskiego bardzo mi się nie podobała. Powiedziałem to w czasie debaty na tematy polonijne w Senacie. Rozumiem tę grę o wyborców, ale to było przekroczenie pewnej granicy. Nie będziemy popierali wszystkiego niezależnie, czy to, co robi partia polityczna Polaków na Litwie jest zgodne z naszą linią polityczną, czy nie. To akurat nie było zgodne. To jest wbrew naszej polityce międzynarodowej” – stwierdził Borusewicz, komentując wydarzenie sprzed paru miesięcy, kiedy to lider AWPL Waldemar Tomaszewski podczas obchodów 9 maja w Wilnie obok znaczka z polską flagą wpiął w klapę marynarki tak zwanę gieorgijewską wstążeczkę, kojarzoną obecnie z separatystami ukraińskimi i agresją Rosji wobec Ukrainy.
Marszałek powtórzył swoją teorię, że winny obecnego stanu stosunków polsko-litewskich jest Vytautas Landsbergis.
„Problem z Litwą wziął się stąd, że Landsbergis, odbudowując państwo litewskie, odtworzył politykę antypolską. Mówię to otwarcie, chociaż niektórzy się od tego dystansują. O ile przed wojną ta ideologia miała sens, bo był konflikt o Wilno, to w tej chwili nie ma ona żadnego sensu. To jest odpowiedzialność Landsbergisa”.
Borusewicz ironicznie skomentował wyniki opublikowanego ostatnio na Litwie sondażu, zgodnie z którymi jedna czwarta Litwinów postrzega Polskę jako państwo nieprzyjazne.
„Wcale się tak nie martwię tym, że jedna czwarta Litwinów uważa Polskę za państwo wrogie. Z teorii obecnej pani prezydent wynika, że Litwa będzie się opierała na Skandynawii. No to w razie jakiegoś zagrożenia niech Szwedzi bronią Litwy, my się wcale nie będziemy pchali. Zobaczymy, czy obronią. Odległość między Kaliningradem a Białorusią wynosi 80 km – wystarczy popatrzeć na mapie. Jakikolwiek rozsądny polityk na to popatrzy, powinien wyciągnąć z tego wnioski” – zaznaczył Borusewicz.
„Litwinom trzeba mówić, że niewalczenie z takimi stereotypami i nierozwiązywanie problemów mniejszości powoduje, że wzrasta odruch niechęci także w Polsce. A w demokratycznych państwach, żeby podjąć jakiekolwiek decyzje, trzeba mieć poparcie społeczeństwa. Jeśli się zniechęci społeczeństwo polskie, to potem mogą wyniknąć z tego problemy” – skomentował marszałek Senatu.