Akcja „Ratujmy turystykę” na Zarzeczu: Nam jest tak źle, że nie możemy się nawet utopić

O godz 12. na moście na Zarzeczu rozpoczęła się akcja "Ratujmy turystykę". Organizacje turystyczne i przewodnicy chcą zwrócić uwagę na dosyć trudną sytuację branży turystycznej po pandemii koronawirusa. Uczestnicy akcji zorganizowali demonstrację-wycieczkę, która się rozpoczęła dosłownie w wodach Wilenki i zakończyła się na plaży na placu Łukiskim.

Ewelina Knutowicz
Akcja „Ratujmy turystykę” na Zarzeczu: Nam jest tak źle, że nie możemy się nawet utopić

Fot. Roman Niedźwiecki

Uczestnicy mieli na sobie koła ratunkowe z napisem „Ratujmy turystykę”, co według organizatorów akcji, symbolizuje jego „tonięcie”. „Plaża jako punkt końcowy akcji została wybrana jako symbol problemów ekonomicznych. Miejsce rozpoczęcia akcji – most na Zarzeczu – jest powiązane z faktem, że Prezydent Republiki Zarzecze jest nazywany swojego rodzaju Prezydentem Turystyki, który nas wspiera, więc wszystko ma swoje własne powiązania. Wilenka – to symbol naszej stolicy i jej historii. Nam jest tak źle, że nie możemy się nawet utopić” – wyjaśnia Radiu Znad Wilii Jurgita Kaušinytė, wiceprezydent Litewskiego Stowarzyszenia Przedsiębiorstwa Turystycznego i jedna z organizatorów akcji.

Fot. Roman Niedźwiecki

Według przewodnika Agnieszki Kowalewskiej, celem wydarzenia jest przede wszystkim zwrócenie uwagi na sytuację sektora turystycznego w kraju. „Jesteśmy branżą, która ucierpiała z powodu pandemii. Nie widzimy zbyt wiele perspektyw. Wcześniej czerwiec, lipiec i sierpień to były miesiące, które gromadziły zapasy finansowe na całą zimę. Teraz będziemy mieli „głodową zimę”. Turystów brakuje, a ci, którzy przyjeżdżają, nie mogą zwiedzić wielu zabytków, bo są zamknięte. Turystów nie ma, a jeżeli przyjeżdżają, to są właściwie jednostki, które nie chcą wydawać zbyt wiele pieniędzy” – tłumaczy Kowalewska Radiu Znad Wilii.

Jak podkreśla rozmówczyni, wielu przewodników, którzy pracowali z rynkiem zagranicznym, po prostu są bez pracy. „Jeżeli, dla przykładu, przylatuje tu jakiś Francuz, który sam sobie pochodzi po mieście i zwiedzi Wilno, to ujrzy wyłącznie zamknięte sklepy. Trzeba zwrócić uwagę, ile różnych galerii, które sprzedawały pamiątki, zostało pozamykanych. Kawiarnie są prawie puste. To nie jest to, co widzieliśmy w ubiegłym roku. Nasz rynek dotychczas nie może się ożywić. Kiedy zwracamy władzom uwagę na to, że przewodnicy cierpią, otrzymujemy odpowiedź, że i tak przeżyjemy. Jednak tak nie jest – aby właśnie przeżyć tę zimę, musimy zarobić” – tłumaczy Kowalewska.

Fot. Roman Niedźwiecki

Uczestnicy akcji twierdzą, że oczekują od władz konkretnych odpowiedzi na pytanie, jak zamierza się wspomagać branżę turystyczną. Niektórzy przewodnicy jeszcze nie otrzymali subsydii porównywalnych do tych, które są wypłacane osobom bezrobotnym. „Jednak wszystkie te osoby pracowały, płaciły podatki dla państwa. To smutne, gdy osoba pracująca zostaje porównana do bezrobotnej. Prosimy też o pomoc finansową dla mniejszych przedsiębiorstw, bo władze twierdzą, że „przeżyją najsilniejsi”. Ale co robić tym słabszym?” – pyta retorycznie Kowalewska.

Jurgita Kaušinytė spodziewa się, że akcja sprawi, że pomoc przyjdzie właśnie teraz, a nie, jak twierdzi, „kiedyś po kilkudziesięciu miesiącach, kiedy już nie będzie potrzebna”.

„Na dany moment rząd nas karmi wyłącznie obietnicami. Są użyczane pożyczki, należy jednak kiedyś je zwrócić. Potrzebne jest konkretne wsparcie finansowe, ponieważ operatorzy podróży nie otrzymują żadnych dochodów, podobnie, jak przewodnicy” – twierdzi wiceprezydent.

PODCASTY I GALERIE