
„13 stycznia jest na Litwie obchodzony na smutno, z zapalaniem świec w oknach, do niedawna z czarną wstęgą. Tymczasem jest to jedno z naszych największych zwycięstw, Bitwa pod Grunwaldem XX wieku, przełom na skalę europejską. Tak, zginęli ludzie, są ofiary, pamiętamy o nich i czcimy. Ale minął już pewien okres, gdy możemy spojrzeć z perspektywy na te wydarzenia i ocenić ich wagę. Nie mówimy przecież dzisiaj o tym, że w Bitwie pod Szawlami czy Bitwie pod Grunwaldem zginęli ludzie” – rozważa Ronaldas Račinskas, dyrektor wykonawczy Międzynarodowej Komisji Oceny Zbrodni Okupacyjnych Reżimów Nazistowskiego i Sowieckiego na Litwie.
W nocy z 12 na 13 stycznia 1991 roku od kul i pod gąsienicami czołgów stacjonujących w Wilnie wojsk radzieckich zginęło 14 osób, a kilkaset zostało rannych. Tej nocy tysiące bezbronnych ludzi zebrały się przy strategicznych obiektach: Sejmie, budynku Radia i Telewizji oraz Wieży Telewizyjnej, by nie dopuścić do zajęcia ich przez siły sowieckie. Wydarzenia te stanowiły decydujący zwrot w walce o niepodległość Litwy.
To jedno z naszych największych zwycięstw, Bitwa pod Grunwaldem XX wieku
„Nie uciekniemy od historii, była, jaka była – z ofiarami, nocnymi ogniskami, barykadami. Zgodzę się jednak, że był to moment przełomowy, który oznaczał zbliżające się zwycięstwo. Tak czy inaczej, malutka Litwa pokonała ogromne państwo. Temu faktowi można by poświęcić więcej uwagi. Gdy mówimy o wydarzeniach 13 stycznia, najczęściej akcentujemy ten właśnie dzień. Sądzę, że można więcej mówić o wszystkim, co się działo od 11 marca do sierpnia. W tym okresie społeczeństwo obywatelskie Litwy potrafiło oprzeć się o wiele potężniejszym siłom, które próbowały zakłócać życie państwa, wykorzystując takie środki, które można nazwać państwowym terroryzmem” – przypomina Arvydas Anušauskas, poseł na Sejm Litwy, historyk.
„Nutka smutku nigdzie nie zniknie. Każde obchody, na przykład związane z zakończeniem wojny, w sposób nieunikniony wiążą się ze wspomnieniem ofiar. Zwyciężyliśmy, ale odnieśliśmy też straty” – mówi polityk.
Na Litwie Dzień Obrońców Wolności obchodzony jest bardzo uroczyście. Odbywają się zarówno oficjalne apele, specjalne posiedzenia Sejmu, ceremonie składania wieńców na Cmentarzu Antokolskim, gdzie spoczęły ofiary krwawych wydarzeń, jak i akcje społeczne – na przykład 13 stycznia rano w oknach szkół i instytucji państwowych są zapalane świece. Od kilku lat popularność zyskał nowy symbol obchodów – niezapominajka. Symbol tego kwiatka Litwini zamieszczają na swoich profilach w sieciach społecznościowych, przypinają do ubrania. 12 stycznia „zasadzane” są łąki niezapominajek jako znak pamięci o walce niepodległościowej. Papierowe kwiaty można nabyć w kioskach z prasą – pieniądze uzyskane w ten sposób są przekazywane na rzecz ochotniczych oddziałów wojska. Co prawda, symbol niezapominajki podoba się nie wszystkim – niektórzy uważają go za zbyt trywialny. Pojawiają się alternatywne symbole – na przykład ognisko na tle flagi narodowej. Ogniska, które w mroźne styczniowe noce ogrzewały ludzi zgromadzonych pod Wieżą Telewizyjną, parlamentem oraz budynkiem Radia i Telewizji, również są ważnym elementem obchodów 13 stycznia. Rozpalane są co roku na placu Niepodległości pod Sejmem oraz pod Wieżą Telewizyjną.
„Dla obrońców te symbole nie mają znaczenia. Przypinamy znak niezapominajki, ale nie funkcjonował on w tamtych dniach 26 lat temu i dzisiaj nie przywiązujemy do niego jakiejś szczególnej wagi” – przyznaje Arnoldas Kulikauskis, prezes Związku Obrońców Wolności. Uczestnik wydarzeń 13 stycznia uważa jednak, że nadszedł czas, by ten dzień upamiętniać jako zwycięstwo.
„Minęło już dużo czasu. Oczywiście bezwarunkowo musimy pamiętać o tych, którzy ofiarowali swoje życie i zdrowie w walce o wolność. Ale obrońcy obchodzą ten dzień jako dzień zwycięstwa. Nie będzie to raczej nigdy święto radosne, z uśmiechem na ustach, ale też nie będzie tego smutku – za wyjątkiem chwil, kiedy wspominamy ofiary tamtych wydarzeń. Nic nie stoi w miejscu, lata mijają, idziemy do przodu” – podkreśla Kulikauskis.
Na Litwie tradycyjnie obchodzimy święta zbyt smutno
„Dzień Obrońców Wolności jest bardzo ważnym wydarzeniem w historii Litwy, które powinno być nie tylko wspominane, ale i świętowane. Wszystkie wydarzenia historyczne, które poniosły za sobą ofiary, zaczynają być świętowane zazwyczaj wtedy, gdy mija pewien okres czasu – najczęściej jest to związane z pojawieniem się nowego pokolenia, które zaczyna te wydarzenia widzieć z innej perspektywy niż osobista. Jaką formę przybierze świętowanie 13 stycznia w przyszłości – to kwestia czasu i dyskusji społecznych. Z czasem te formy widocznie ulegną transformacji. Uważam, że na Litwie tradycyjnie obchodzimy święta zbyt smutno, podkreślając bardziej sprawy pozytywne niż negatywne. Bardzo bym chciał, żeby ta tradycja się zmieniła” – mówi Artūras Jonkus, ekspert komunikacji politycznej.
„Wydaje się naturalne, że taka rocznica skłania raczej do zadumy i refleksji, niż do radości. Jestem przekonany, że Litwini rozumieją powagę tej rocznicy i znaczenie wydarzeń sprzed 26 lat – tym bardziej, że jak pokazuje rzeczywistość międzynarodowa, niepodległość nie jest dana raz na zawsze i może dojść do takiej sytuacji, że znów trzeba będzie jej bronić” – zauważa z kolei Dominik Wilczewski, redaktor portalu „Przegląd Bałtycki”.
Doświadczenie roku 1991 jest wciąż świeże
„Myślę, że doświadczenie roku 1991 jest wciąż świeże, na dodatek nadal nie zostali ukarani sprawcy, ani ich polityczni mocodawcy. Dlatego to wciąż jest bardzo smutne i poważne święto. Nie wiem też, czy należy wymagać od Litwinów, aby akurat ten dzień stał się świętem radosnym, nie wiem też, jak i czy w ogóle należałoby je urozmaicić. Mamy podobne dylematy w Polsce: jak obchodzić narodowe rocznice, aby nie popaść w patos urzędowych oficjałek, nie popaść w banał, a zachowując powagę i szacunek dla własnej historii, sprawić by była atrakcyjna i ciekawa. Może obchody 100-lecia niepodległości i Litwy, i Polski w przyszłym roku przyniosą odpowiedź na to pytanie” – dodaje Wilczewski.