W latach 90. niemieckie zakłady karne pękały w szwach, jednak w minionych dziesięciu latach liczba więźniów spadła z 79 tys. do 66 tys. – czytamy w najnowszym wydaniu wydawanego w Hamburgu tygodnika.
Władze wielu krajów związkowych (landów) przenoszą osoby odbywające kary pozbawienia wolności do większych obiektów; mniejsze więzienia zaczynają świecić pustkami i są zamykane.
Jak podaje „Der Spiegel”, w minionych pięciu latach na terenie Saksonii-Anhaltu i Berlina zlikwidowano po pięć zakładów karnych. Rekordowa liczba więzień, bo aż jedenaście, przestała pełnić swoją pierwotną funkcję w Dolnej Saksonii. Zakładów penitencjarnych ubyło też w Hesji, Badenii-Wirtembergii i Saarze.
Większość zamykanych więzień pochodzi jeszcze z czasów, gdy Niemcy były cesarstwem (1871 – 1918). Znajdują się na liście zabytków, co powoduje, że ich przebudowa jest bardzo kosztowna. Dlatego obiekty tego rodzaju kupują najczęściej dysponujący większymi środkami finansowymi inwestorzy prywatni.
Plany nowych inwestorów nie zawsze zgodne są z oczekiwaniami władz pozbywającymi się kłopotliwych obiektów. W rodzinnym mieście twórcy Reformacji Marcina Lutra – Eisleben ojcowie miasta chcieli zainstalować w byłym więzieniu dla kobiet tani hotel dla pielgrzymów. Jednak nowy właściciel prowadzi rozmowy z inwestorem, który w pomieszczeniach byłego zakładu karnego widziałby raczej klub dla sadomasochistów.