W ubiegłym roku wirus nosówki psów (ang. canine distemper virus – CDV) zabił co najmniej cztery tygrysy i kilka innych zwierząt w północnych i wschodnich Indiach – poinformował Rajesh Gopal z rządowej organizacji ochrony tygrysów National Tiger Conservation Authority.
Tygrysom zagraża coraz więcej niebezpieczeństw – są narażone na ataki kłusowników i kurczy im się obszar do życia w zamieszkiwanych przez 1,2 mld ludzi Indiach. Rozwój ekonomiczny i wzrost populacji oznacza ponadto większą liczbę psów.
Gopal zapowiada, że w Indiach będzie teraz badane na obecność wirusa każde znalezione ciało tygrysa. Dodaje, że władze rozważają też masową akcję szczepień psów przeciw nosówce. Dla wielkich kotów szczepionki nie ma.
Eksperci wskazują, że stwierdzone przypadki dzielił duży dystans, a w ostatnim przypadku w okolicy nie było psów, co może wskazywać, że choroba już rozprzestrzeniła się po kraju.
Oprócz tygrysów w ostatnim roku ofiarą nosówki padły też panda mała i lew. Podejrzewa się jednak, że było ich więcej, gdyż badania pod kątem choroby wykonywane są rzadko, a poza tym nieczęsto znajduje się na wolności zwłoki dzikich zwierząt.
Wirus nosówki psów, choć związany głównie z psami, sieje spustoszenie też wśród innych mięsożerców. W latach 70. ubiegłego wieku doprowadził na skraj wymarcia tchórza czarnołapego, a w 1994 roku epidemia wywołana prawdopodobnie przez psa przywiezionego przez turystów uśmierciła co najmniej jedną trzecią z liczącej 3 tys. osobników populacji lwów w Parku Narodowym Serengeti. Podczas gdy psy często wychodzą z tej choroby, inne zwierzęta zdychają w męczarniach i nie ma dla nich ratunku.
W Indiach żyje ponad połowa światowej populacji tygrysów, szacowanej na 3,2 tys. osobników. Choć wiele z nich żyje w rezerwatach, ich liczba zmniejszyła się z 5-7 tys. w latach 90. ubiegłego wieku, kiedy obszar ich siedlisk był ponaddwukrotnie większy.