
Twitter, Google i Facebook dostosowują się do unijnych reguł i same nadzorują swoje strony, żeby reagować na nielegalne treści, takie jak mowa nienawiści i propaganda terrorystyczna.
W miarę, jak zwiększa się kontrola stron i portali internetowych głównego nurtu, terroryści i sympatycy ultraprawicy gromadzą się wokół innych, niszowych stron, gdzie niezgodne z prawem treści głoszone są bez przeszkód.
Z badań wynika, że na takich stronach można znaleźć treści neonazistowskie, antysemickie, seksistowskie czy inspirowane przez Państwo Islamskie.