• Świat
  • 10 sierpnia, 2022 18:21

Ukraiński atak na rosyjską bazę w Saki

Ukraiński atak rakietowy na bazę lotniczą na Krymie był dla Rosjan niemiłą niespodzianką. Ukraińcy otworzyli ogień do bazy Saki, gdzie stacjonował 43. pułk lotnictwa szturmowego Marynarki Wojennej Rosji.

o2.pl
Ukraiński atak na rosyjską bazę w Saki

Fot. Facebook/Володимир Зеленський

Poniedziałkowy atak na bazę Saki był dla Rosjan szokiem. Od 2014 r., czyli od czasu okupacji Krymu, nie doszło do tak spektakularnego aktu Ukrainy przeciwko ich armii. Nawet teraz, w trwającej od lutego wojnie, jest to czyn bezprecedensowy. Pytanie dotyczy skali działań ofensywnych armii ukraińskiej.

Samoloty szturmowe bazują głównie na lotnisku w Saki. Były to maszyny typu Su-24, Su-30 i śmigłowce Mi-8/17. Prawdopodobnie był tam też jeden transportowy Ił-76, lecz dostępne są nagrania, na których maszyna odlatuje z bazy.

Mimo to straty rosyjskie były ogromne. Ponad 30 maszyn zostało zniszczonych lub uszkodzonych, a łączne uszkodzenia (łącznie z podstawową infrastrukturą) wyniosły ponad 1 mld USD. Jak na biedny Krym to ogromna kwota.

Dlaczego bombardowano bazy na Krymie, a nie rosyjskie obiekty w pobliżu linii frontu? Jak wyjaśnia o2.pl analityk i dziennikarz dr Dariusz Materniak, przyczyn może być wiele. Zarówno psychologicznych, jak i czysto wojskowych.

„Po pierwsze: olbrzymi efekt psychologiczny. To pierwsze takie uderzenie na instalacje na Krymie, nie było tego nigdy, nawet w 2014 r. Widać efekt po korkach na moście krymskim, jak się nagle skończył błogostan i wakacje pod hasłem „KrymNasz”” – oznajmił Materniak.

Dodał, że posunięcie to miało również ściśle militarne implikacje. Zniszczeniu uległo co najmniej kilka myśliwców (ukraińskie raporty mówią o 9), co nie jest bez znaczenia, ponieważ rosyjskie siły powietrzne poniosły na Ukrainie bardzo ciężkie straty. Oraz uszkodzenia infrastruktury lotniskowej, broni itp. – szczególnie tego i brakuje Rosjanom – powiedział.

Kijów nie przyznał się oficjalnie do ataku na bazę na Krymie, ale w środę członek ukraińskiego rządu potwierdził wersję tego nalotu w rozmowie z dziennikarzami The Washington Post.

ATACMS, Neptun czy specjalsi?

Analitycy zaczęli zadawać pytania, z których najważniejsze to: czym był atak? Od razu pojawiły się spekulacje na temat wykorzystania np. rakiet ATACMS do wyrzutni HIMARS. Ukraińcy otrzymali takie pociski ze Stanów Zjednoczonych w jednym z ostatnich pakietów pomocowych.

Spekulacje te jednak szybko zostały rozwiane. Źródła amerykańskie podały, że w ataku użyto tylko broni wyprodukowanej na Ukrainie. Czego więc mogą używać Ukraińcy?

„Weźmy pod uwagę odległości. Ta baza znajduje się ok. 200 km od linii frontu. Ale nikt nie dociągnąłby tak cennego nosiciela pocisku — lub pocisków — bezpośrednio na linię frontu. Założenie, że przeleciał on co najmniej 300 km, nim trafił w cel, jest więc całkiem zasadne. Choć np. obecności na Krymie ukraińskich grup dywersyjnych i użycia przez nich dronów czy amunicji krążącej, choćby polskiego Warmate’a też nie można wykluczyć” – stwierdził o2.pl dziennikarz „Nowej Techniki Wojskowej”, Dawid Kamizela.

Wśród broni, której można użyć w ataku, Kamizela jako pierwszy wymienił wspomniany pocisk ATACMS. Poniżej znajdują się pociski SLAM-ER, czyli wersje pocisków przeciwokrętowych AGM-84 Harpoon przeznaczone do przenoszenia przez samoloty.

Ale Ukraińcy też mają własną broń. Kamizelka przypomina, że ​​mogli użyć rakiet Neptun do ataku na Krym. To jest narodowa produkcja Ukrainy. Według Kamizeli system ma dość duży zasięg – około 300 km, więc może być wykorzystany do atakowania baz na Krymie. Na przykład Ukraińcom udało się wystrzelić je z okolic Odessy i choć te pociski były przeznaczone przede wszystkim do niszczenia celów nawodnych – nimi ostrzelano krążownik „Moskwa” – mogą być również wykorzystywane do niszczenia celów naziemnych.

„Oficjalnie to był przecież wypadek i siły zbrojne Ukrainy nie miały nic wspólnego z atakiem na bazę. Ale jeśli zakładamy, że istotnie to jednak SZ Ukrainy, to możliwości jest w sumie niewiele. Z tego, co jest obecnie dostępne — oficjalnie – w arsenale, to nic nie pasuje, bo nawet systemy o największym zasięgu, czyli Toczka-U i Wilcha-M to maksymalnie 120 km” – powiedział dr Dariusz Materniak, twórca portalu pol-ukr.net i analityk.

Materniak wskazuje na najbardziej prawdopodobne użycie rakiet ATACMS. Nie wyklucza to jednak innej możliwości – użycia ukraińskich myśliwców, na przykład samolotów Su-24 czy Su-25.

„To możliwe, aczkolwiek byłaby to bardzo ryzykowna operacja, wymagająca podejścia na małej wysokości poniżej horyzontu radarowego, odpalenia pocisków i odwrotu” – powiedział dr Materniak.

Podobnie jak Dawid Kamizela wskazuje na możliwość brawurowego nalotu ukraińskich sił specjalnych. Szkoleni przez armie zachodnie, w tym polskie, cieszyli się bardzo dobrą opinią za sprawność, byli dobrze wyposażeni i dowodzeni, a przede wszystkim mieli realne doświadczenie bojowe. Materniak dodaje, że dziś są na szczycie świata, zwłaszcza jeśli chodzi o działania za plecami wroga.

Ukraińcy mogą mieć jeszcze jeden atut. Jest to system Grom-2, który jako następca systemu Toczka-U rozwijał się dość powoli. Dawid Kamizela powiedział, że jest to system rakiet balistycznych podobny do pocisku Iskander, ale nie było jasne, czy Ukraina wykorzysta ten system w swoim wojsku. Gdyby jednak tak było, pociski te mogłyby również trafić w bazę w Saki.

PODCASTY I GALERIE