
Wiec odbył się po tym, jak białoruskie władze oskarżyły kluczowych przedstawicieli opozycji o współpracę z rosyjskimi bojownikami w celu destabilizacji kraju.
Zwolennicy S. Cichanouskiej, opiekującej się na co dzień dwójką dzieci, zalali Plac Miński podczas prawdopodobnie największej demonstracji opozycji na Białorusi od dekady.
Ogromny tłum ludzi wymachiwał flagami i balonami przedstawiającymi symbole opozycyjnej kampanii wyborczej – znak zwycięstwa, zaciśniętą pięść i serce. „Zmiany!” – głosił napis na jednym z plakatów.
Organizacja praw człowieka Viasna poinformowała, że na wiecu zgromadziło się co najmniej 63 tys. osób.
„Znalazłam się w polityce nie z powodu chęci władzy, ale z powodu chęci sprawiedliwości. Połączyliśmy się dla wspólnego celu – zbudowania nowej Białorusi. Nie możemy się bez was obejść. Przyjdźcie do urn 9 sierpnia i zagłosujcie na mnie” – mówiła podczas wiecu Swiatłana Cichanouska.
Wcześniej tego dnia, w czwartek, białoruscy śledczy oskarżyli męża Cichanouskiej, blogera Siarhieja Cichanouskiego oraz innego przedstawiciela opozycji Mikałaja Statkiewicza o planowanie masowych zamieszek wspólnie z rosyjskimi najemnikami przed wyborami prezydenckimi zaplanowanymi na 9 sierpnia. Zarówno S. Cichanouski, jak i M. Statkiewicz zostali aresztowani w okresie poprzedzającym wybory.
Oskarżenia wobec liderów opozycji o współpracę z rosyjskimi najemnikami to ostatni nieoczekiwany zwrot w białoruskiej kampanii wyborczej, w której 65-letni Łukaszenka, sprawujący władzę od prawie trzech dekad, stara się o szóstą kadencję, podczas gdy kraju narasta niezadowolenie z jego autorytarnych rządów.
Białoruskie służby bezpieczeństwa poinformowały w środę, że aresztowały 33 rosyjskich „bojowników”, którzy przybyli z misją destabilizacji kraju. Kreml odrzucił zarzuty białoruskich władz jako „insynuacje”.
Według Mińska, zatrzymani należą do rosyjskiej prywatnej firmy wojskowej Wagner, tajnej organizacji rzekomo kontrolowanej przez jednego z sojuszników prezydenta Rosji Władimira Putina, wykorzystywanej dotychczas do obrony interesów Moskwy na Ukrainie, w Syrii i Libii.
Przemawiając do swoich zwolenników podczas wiecu, 37-letnia Cichanouska powiedziała, że władze niszczą życie nie tylko jej męża, ale i wszystkich więźniów politycznych. „Sytuacja związana z bojownikami jest przerażająca” – powiedziała, podczas gdy tłum skandował „Wolność”.
„Jaka rewolucja?”
S. Cichanouska zaprzeczyła zarzutom, jakoby opozycja planowała zorganizowanie powstania wraz z zatrzymanymi obywatelami Rosji. „Ludzie, jaka rewolucja? My chcemy uczciwych wyborów!” – powiedziała Cichanouska, która stała się jednym z głównych rywali Łukaszenki, kiedy władze uwięziły innych kluczowych kandydatów.
Swiatłana Cichanouska podkreśliła, że kiedy zostanie prezydentem to chce przeprowadzić referendum w sprawie przywrócenia konstytucji z 1994 r. Obiecała także uwolnić więźniów politycznych i ekonomicznych. Zależy jej także na tym, by w ciągu sześciu miesięcy po wygranej przeprowadzić nowe wybory z udziałem wszystkich kandydatów.
„Zostałam zarejestrowana jako kandydatka na prezydenta Republiki Białorusi. Ale wówczas zamiast podziękować ludziom za zaufanie, apelowałam do organów ścigania, gdyż tego samego dnia nie zarejestrowano dwóch innych kandydatów: Wiktara Babaryki i Waleryja Cepkały. Białorusini wyszli na ulicę, by wyrazić swój sprzeciw. Bito tych pokojowych ludzi, wywożono ich w nieznanym kierunku” – mówiła Cichanouska.
„Spojrzałam na policjantów i pomyślałam: co wy robicie? Wasze matki, dzieci, bracia, siostry wychodzą na ulice. Nie da się ich pokonać. Spójrzcie nam w oczy: jesteśmy tacy sami, jak wy” – mówiła kandydatka do służb.
„Staruszka, która sprzedaje koper nie jest kryminalistką. Ludzie, którzy chcą przyzwoitego życia nie są przestępcami. Białorusini, którzy wspierają innych kandydatów nie są przestępcami. To jest nasz lud. Naród, który chce pokojowej zmiany władzy. Proszę, nie sprzeciwiajcie się swojemu sumieniu, nie przeciwstawiajcie się swojemu ludowi” – apelowała Cichanouska.
Cichanouska zwraca także uwagę na specyficzny czas zatrzymania rosyjskich najemników. Według niej możliwe, że podróżowali oni tranzytem przez Białoruś przez dłuższy czas.
„Mam pytanie: gdzie były wcześniej służby bezpieczeństwa i dlaczego podnoszą tę kwestię tuż przed wyborami?” – pytała podczas wiecu Cichanouska.
Śledczy oświadczyli, że wnieśli sprawę karną przeciwko S. Cichanouskiemu, M. Statkiewiczowi i 33 zatrzymanym obywatelom rosyjskim. „Pracowali razem” – powiedział Siergiej Kabakowicz, rzecznik białoruskiej Komisji Śledczej.
Komisja śledcza ogłosiła także, że przeciwko Cichanouskiemu wszczęto jeszcze jedno dochodzenie. Jest oskarżany o podżeganie do „wrogości społecznej” oraz nawoływanie do przemocy wobec funkcjonariuszy organów ścigania.
41-letni Cichanouski jest popularnym videoblogerem, który publicznie nazwał Łukaszenkę „karaluchem”, natomiast 63-letni Statkiewicz stanął przeciw Łukaszence w wyborach prezydenckich w 2010 r., po czym został skazany na sześć lat więzienia.
Wiktor Babaryka, były bankier uważany za potencjalnie najsilniejszego przeciwnika Łukaszenki w tegorocznych wyborach, został w czerwcu oskarżony o przestępstwa finansowe i aresztowany.
Moskwa kategorycznie zaprzecza, że ma to cokolwiek wspólnego z ostatnimi wydarzeniami na Białorusi. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że oskarżenia, jakoby „organizacje z Rosji wysyłały ludzi w celu zdestabilizowania sytuacji na Białorusi” to „tylko insynuacje”. D. Pieskow podkreślił, że Rosja i Białoruś są „sojusznikami i bardzo bliskimi partnerami”.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji podało, że zatrzymani Rosjanie pracowali dla białoruskiej firmy i przejeżdżali tranzytem przez Białoruś w kierunku Stambułu. „Przedstawiona przez Mińsk wersja wydarzeń jest absolutnie nieprzekonująca” – podkreśliło rosyjskie MSZ.
„Próba przedstawienia ostatnich wydarzeń jako obcej ingerencji w wewnętrzne sprawy Białorusi jest, delikatnie mówiąc, niepoważna” – oświadczyło ministerstwo. Moskwa zaapelowała o położenie kresu napięciom politycznym w okresie poprzedzającym wybory.
Zmiana nastrojów?
Moskwa jest najbliższym sojusznikiem politycznym i gospodarczym Mińska, jednak ich stosunki pozostają napięte od lat. W ostatnich latach Mińsk znalazł się pod rosnącą presją, aby jeszcze bardziej zbliżyć się do Moskwy, ale Łukaszenka odrzucił ideę pełnego zjednoczenia państw.
Niektórzy analitycy spekulują, że zatrzymanie obywateli Rosji było starannie zaplanowanym posunięciem, dającym Łukaszence pretekst do jeszcze ostrzejszego traktowania opozycji. Tymczasem inni uważają, że Moskwa naprawdę może mieć coś w planach.
Arsenij Siwicki, szef Centrum Badań Strategicznych i Polityki Zagranicznej na Białorusi, mówi, że uważa, że Rosja mogła wysłać najemników „w celu zorganizowania prowokacji w przeddzień wyborów”. Może stanowić to „pretekst dla Kremla do interwencji siłowej w celu zmiany obecnego reżimu” – twierdzi A. Siwicki.
Ze drugiej strony rosyjska politolog Tatiana Stanowa twierdzi, że Kreml nie porzucił planów zjednoczenia obu państw. Żartowała, że prawdopodobnie rosyjscy bojownicy przyjechali do Mińska „obserwować” wybory.