
„Dzisiaj, w obliczu największych od lat wyzwań dla bezpieczeństwa, nasz sojusz jest ważny jak nigdy dotąd. Jako że zagrożenia stale się zmieniają, my stale dostosowujemy naszą odpowiedź do tych zagrożeń” – mówił podczas ceremonii przecięcia wstęgi w Deveselu sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg.
Tarcza w Rumunii jest częścią programu europejskiej części tarczy antyrakietowej (European Phased Adaptive Approach). W 2010 roku podczas Szczytu NATO w Lizbonie kraje Sojuszu podjęły strategiczną decyzję dotyczącą rozwoju obrony przeciwrakietowej. Prace, mające na celu „obronę mieszkańców i terytoriów NATO przed pociskami balistycznymi” trwały w kilku etapach. Pierwszy radar wczesnego ostrzegania w Turcji osiągnął gotowość operacyjną w 2011 r. Drugim etapem było umieszczenie na wodach okalających Europę „pływającej” części tarczy – czterech niszczycieli klasy Arleigh Burke, które stacjonują w hiszpańskiej bazie Rota. Trzecia faza to budowa baz w Rumunii i w Polsce.
Amerykańska tarcza antyrakietowa w Rumunii składa się z ultranowoczesnego centrum dowodzenia, radarów oraz wyrzutni wyposażonych w pociski SM-3. Jest to bardzo zaawansowany system, przeznaczony do zestrzelenia rakiet z głowicą atomową. Koszt budowy tarczy to 800 mln dolarów, nie licząc wydatków na szkolenie personelu i stale odbywające się ćwiczenia. System jest typowo defensywny, co NATO podkreśla z całą stanowczością, przekonując, że tarcza ma być reakcją na zbrojenie atomowe Iranu.
„Dopóki Iran kontynuuje rozwijanie i rozmieszczanie rakiet balistycznych, Stany Zjednoczone wspólnie ze swoimi sojusznikami i partnerami będą pracowały nad tym, aby obronić się przed tym zagrożeniem. Ani tarcza w Rumunii, ani tarcza, która powstanie w Polsce, nie podważają ani nie osłabiają rosyjskiego strategicznego potencjału odstraszania nuklearnego” – mówił w Deveselu Robert Work, zastępca sekretarza obrony USA.
Premier Rumunii Dacian Ciolos zaznaczył z kolei, że środowisko bezpieczeństwa w Europie i strefie euroatlantyckiej ciągle styka się z wyzwaniami, zagrożeniami i ryzykiem.
„W naszym południowym sąsiedztwie, na tle niestabilności na Bliskim Wschodzie i w regionie Południowej Afryki, jesteśmy świadkami wyjątkowego nasilenia migracji, a jednocześnie ryzyka związanego z działalnością ISIS w Europie” – wymieniał Ciolos, podkreślając również, że tarcza przeciwrakietowa nie jest wymierzona w kogokolwiek, ma zaś jedynie chronić przed zagrożeniami.
Rosja zdaje się jednak nie wierzyć w te powtarzane przy każdej okazji oficjalne zapewnienia. Kreml niejednokrotnie groził, że w wypadku niekorzystnego dla Rosji rozwoju sytuacji, jeśli chodzi o budowę tarczy antyrakietowej w Europie, Moskwa odstąpi od dalszych kroków w sferze rozbrojenia i kontroli zbrojeń, a także zastosuje kontrposunięcia.
Nawiązał do tego w czwartek także rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, przypominając, że „od samego początku tej historii mówiliśmy, że zdaniem naszych ekspertów budowa systemu obrony przeciwrakietowej stanowi zagrożenie dla Federacji Rosyjskiej”. Wskazywał na „kardynalną zmianę sytuacji”, jeśli chodzi o Iran i mówił, że nie traci na aktualności pytanie, przeciwko komu system ten jest wymierzony – odały dzisiaj światowe media.
Tymczasem Ministerstwo Obrony Narodowej RP informuje, że 13 maja rozpocznie się budowa elementu amerykańskiej tarczy przeciwrakietowej w Redzikowie (Polska). W uroczystości rozpoczęcia budowy udział weźmie m.in. minister obrony narodowej Antoni Macierewicz, przedstawiciele administracji Stanów Zjednoczonych Ameryki. Resort obrony spodziewa się również gości z państw europejskich, na których terytorium znajdują się inne elementy systemu amerykańskiej obrony przeciwrakietowej. Budowa bazy ma zostać zakończona w ciągu dwóch lat.